Po ataku Rosji na Ukrainę wróciła dyskusja o symbolach związanych z Rosją i Związkiem Radzieckim w przestrzeni publicznej. Marcin Wałdoch, prezes Stowarzyszenia Arcana Historii w Chojnicach chce, by cmentarz żołnierzy radzieckich w jego rodzinnym mieście został zlikwidowany. Ponieważ powyższy fragment pochodzi z gazety, której „nie wszystko jedno” należy podchodzić do tej informacji z dużą dozą ostrożności, gdyż nie można wykluczyć, że jest wręcz odwrotnie. Jeżeli jednak w Rosji pojawiają się głosy, że cmentarz wojenny w Katyniu należy zlikwidować, bo Polska pomaga teraz Ukraińcom, to nie możemy wykluczyć, że nad Wisłą zarysują się pomyły – przepraszam za to określenie – z tej samej bajki.
Zacznijmy od tego, że symbole Armii Radzieckiej i ich polskich akolitów: pomniki, obeliski, tablice powinni raz na zawsze zniknąć z przestrzeni publicznej. Tutaj nie ma żadnego sporu. Dlaczego są w Polsce miejsca, gdzie takie „pamiątki” świecą po oczach – zachodzę w głowę. Widocznie włodarze tych miast są rodzinnie związani z utrwalaczami władzy ludowej i ich patronami, albo mentalnie bliżej im do ruskiego miru.
Jednak czym, w naszym kręgu cywilizacyjnym, jest usunięcie jakiegoś pomnika, a czym innym likwidacja grobu. Nie muszę tego tłumaczyć katolikom, gdyż Katechizm Kościoła Katolickiego jednoznacznie odnosi się do tego typu zagadnień, podkreślając, że ludzkie ciało winno być traktowane po śmierci „z szacunkiem i miłością” (por. KKK 2300). Oznacza to, że szacunek dla zmarłych jest następstwem poszanowania, jakim winniśmy otaczać każdego człowieka, ponieważ każdy został stworzony na obraz i podobieństwo Boga. Katechizm podkreśla, że u chrześcijan szacunek wobec zmarłych winien wypływać nadto „z wiary i nadziei zmartwychwstania. Grzebanie zmarłych jest uczynkiem miłosierdzia względem ciała; jest uczczeniem dzieci Bożych, będących świątynią Ducha Świętego” (KKK 2300). Słowa te oznaczają, że chrześcijaninowi nigdy nie wolno zgodzić się na brak poszanowania dla ludzkich zwłok, które zgodnie z nauką katolicką powinny być pochowane w ziemi jako „zasiew ciała, które zmartwychwstanie w chwale”. Jeżeli już ustaliliśmy, że ewentualni pomysłodawcy usuwania grobów (raczej) nie są katolikami lub chrześcijanami w ogóle, to z kim w takim razie mamy do czynienia?
Pamiętam jaki szok wywołała u mnie informacja, gdy dowiedziałem się, że podczas Rewolucji Francuskiej motłoch wtargnął do kościoła Notre-Dame de Bon Secours w Nancy, skąd wyciągnął zmumifikowane zwłoki, które następnie… zgilotynowano! Były to truchło śp. króla Stanisława Leszczyńskiego. Barbaria w czystej, nieokiełzanej postaci! W czasach nam już współczesnych hiszpańscy socjaliści wygrzebali z Doliny Poległych zwłoki gen. Franco, obrońcy wiary katolickiej (przy milczącej akceptacji Watykanu) i przenieśli do rodzinnego grobu, w mniej eksponowane miejsce. Kto grzebie w grobach?!
Wszelkiej maści naprawiacze świata różnymi sposobami kreślą historię na nowo, próbują ją układać w puzzle bieżących wydarzeń. Ok…ale dlaczego w tej układance sięgają po umarłych (ich ciała, ich prochy)? Ich czyny (nieżyjących) podlegają osądowi, ich szczątki przynależą już do innego wymiaru. Tam żywi (jeszcze) nie mają wstępu i nie powinni się śpieszyć.
Także jeżeli są między nami jacyś naprawiacze świata, niech najpierw wypiją wiadro lodowatej wody…
PS. Dotyczy to wszystkich cmentarzy, niezależnie od narodowości tam spoczywających.