Jeśli znasz siebie i swego wroga, przetrwasz pomyślnie sto bitew.
Jeśli nie poznasz swego wroga, lecz poznasz siebie, jedną bitwę wygrasz, a drugą przegrasz.
Jeśli nie poznasz ni siebie, ni wroga, każda potyczka będzie dla ciebie zagrożeniem.
Sun Tzu „Sztuka wojny”
Była to reakcja na dyskusję pt. „Georozróby premium – Si vis pacem, para bellum”, której zapis filmowy pojawił się na You Tube. Uczestniczyli w niej generałowie Leon Komornicki i Waldemar Skrzypczak, których bardzo cenię, to profesjonalni dysponujący dużą wiedzą wojskową dowódcy, dziś na emeryturze i dwaj od nich młodsi „cywile” zajmujący się kwestiami bezpieczeństwa, aktywny bardzo propagator wymyślonej przez siebie „Armii Nowego Wzoru” doktor Jacek Bartosiak i autor wielu tekstów na tematy obronne, współpracujący blisko z p. Bartosiakiem redaktor Marek Budzisz (tyg. „Sieci”). Uderzyło mnie w tej dyskusji, że uczestnicy, zwłaszcza ci z „cywilnej” strony, czarno widzą położenie Polski i jej szanse obronne, w konfrontacji z Rosją.
Jestem jak najdalej od tego, aby nie doceniać rosyjskiego zagrożenia i przeceniać nasze możliwości obronne, ale po głębokim zastanowieniu doszedłem do wniosku, że możemy się obronić, gdyby na Kremlu zapadła decyzja napaści na Polskę. Uważam zresztą, że prezydent Putin zdaje sobie sprawę, iż wojna z Polską skutkowałaby samobójstwem Rosji bowiem uruchomiałby konflikt, do którego obecna Rosja nie ma sił. Tak uważam, ale… Hitler też nie miał sił na wygranie II wojny światowej, tyle, że napadając na Polskę we wrześniu 1939 r. nie wiedział, że właśnie rozpoczyna wojnę światową, która zakończy się katastrofą Niemiec. Prezydent Putin chyba jest mądrzejszy od Hitlera i miarkuje swoje posunięcia agresywne, ale oczywiście niczego wykluczyć nie można. Hitler „pokojowo” zajmując Nadrenię, Austrię, Sudety, też wydawało się, że będzie agresorem działającym z umiarem i racjonalnie.
Wojna Polski z Rosją
W przeszłości Rzeczpospolita „Obojga Narodów” prowadziła wiele wojen z księstwem moskiewskim, które z czasem stało się wielkim rosyjskim imperium, przekształconym przez bolszewików w Związek Sowiecki, światowe mocarstwo rywalizujące z USA o panowanie nad światem. Współczesna Federacja Rosyjska za sprawą Władimira Putina usiłuje odzyskać utraconą po upadku ZSRR rangę światowego mocarstwa. Fragmentem tego zamiaru jest ponowne podporządkowanie Polski Kremlowi. Nie wiemy w jakim kształcie ma zrealizować się to podporządkowanie, ale zagrożenie dla istnienia niepodległego i suwerennego państwa polskiego ze strony Rosji bez wątpienia znowu występuje. Jeśli jednak prześledzimy konflikty polsko-rosyjskie w historii to spostrzeżemy, że za każdym razem, kiedy dochodziło do wojny w której samotna Polska musiała zmierzyć się z samotną Rosją, to taką wojnę Polska wygrywała. Najbardziej spektakularnym przykładem wygranego przez Polaków konfliktu jest wojna 1919-1921.
Ukształtowany w świadomości Polaków obraz tamtej wojny, w której atakująca bolszewia to masa jakiejś hołoty prącej za na oślep naprzód, a z drugiej strony nowoczesna i dobrze uzbrojona armia polska, wspierana przez Zachód, walcząca rozważnie i uderzająca celnie w wroga, to niestety nieprawda. Wbrew pozorom bolszewicki agresor górował nad Polakami nie tylko liczebnie, ale także jakością armii, uzbrojenia i jej dowództwa.
Armia bolszewickiej Rosji została sformowana z sił, którymi dysponowała Rosja carska. Ta armia miała jednolite uzbrojenie i umundurowanie, dowodzili oficerowie byłej armii carskiej (ponad 40 tys., w tym tysiąc generałów wstąpiło na ochotnika do armii bolszewickiej aby walczyć z Polakami). Przy każdym ex-carskim dowódcą stał bolszewicki komisarz pilnujący prawomyślności komandira, ale jego kompetencje dowódcze były wykorzystywane, a do tego wielu byłych wojskowych carskich uległo bolszewizacji, jak chociażby Michaił Tuchaczewskij. Bolszewicy zachowali też zespoły wojskowych fachowców – np. artylerzystów, stąd artyleria bolszewicka była na wysokim poziomie, a w tamtym czasie to była broń decydująca na polach bitewnych. Na wojnie z Polską związkami operacyjnymi i operacyjno-taktycznymi dowodzili generałowie i pułkownicy byłej armii carskiej, absolwenci elitarnych akademii wojskowych w Petersburgu i Moskwie. Wszyscy oni mieli doświadczenie bojowe z lat I wojny światowej, na której dowodzili dywizjami, korpusami, frontami, a nawet, jak naczelny dowódca gen. Aleksiej Brusiłow, dowodzili na najwyższym szczeblu. Dodajmy, że w szeregach armii bolszewickiej znalazło się też ponad 100 tys. Niemców („spartakusowcy”) różnych specjalności wojskowych, a Niemcy popierały Rosję blokując dostawy amunicji i uzbrojenia dla walczącej armii polskiej; taką samą blokadę zarządziły sprzyjające Rosji władze Czechosłowacji, niemieccy dokerzy w Gdańsku nie chcieli rozładowywać statków z zaopatrzeniem dla polskiego wojska. Uwzględniając więc powyższe trzeba stwierdzić, że Rosja miała wszelkie warunki, aby wojnę z Polską wygrać i dysponowała wielką machiną wojenną, której Wojsko Polskie nie powinno było sprostać.
Państwo polskie odrodziło się w 1918 r. po ponad wieku niewoli. Nie dysponowało takimi zasobami jak Rosja bolszewicka, żadnych podobnych zasobów na ziemiach odradzającego się państwa polskiego po prostu nie było. Budowane z wielkim mozołem Wojsko Polskie było zbiorowiskiem żołnierzy wywodzących się z armii zaborczych, z polskich formacji zbrojnych (Legiony, Błękitna Armia), różnie szkolonych, organizowanych, mundurowanych i do tego uzbrojonych w różnorodną broń, np. Karabinów w WP było ponad trzydzieści typów, do każdego był potrzebny inny rodzaj amunicji. Zaopatrzenie i logistyka polskiej armii, były skrajnie trudne. Na czele polskich brygad, dywizji, frontów nie było absolwentów wyższych uczelni wojskowych. Wódz Naczelny Józef Piłsudski był samoukiem wojskowym z praktyką wojenną na stanowisku dowódcy brygady. Także dowódcy wyższego szczebla, poza nielicznym wyjątkami, nie mieli wyższego wykształcenia wojskowego, a w czasie I wojny światowej dowodzili najwyżej związkami taktycznymi, pułkami, brygadami. Do tego wsparcie Zachodu, głównie Francji, ograniczało się do pomocy intelektualnej (wysłano grupę oficerów z gen Weygandem) i dostaw uzbrojenia z francuskiego demobilu. Zwłaszcza Anglia (premier Lloyd George) traktowała Polskę i jej potrzeby z najwyższą niechęcią usiłując porozumieć się z Rosją i wymuszając na Polakach fatalny dla Polski przebieg granic (linia Curzona). A jednak mimo tego Polska wygrała chociaż nie było w tamtych czasach NATO i nie było też żadnych oddziałów zachodnich sojuszników na terenie Polski. Także zachodni sąsiad Niemcy nie były sojusznikiem Polski i nie było wtedy Unii Europejskiej. Odnosząc się więc do współczesności należy stwierdzić, że położenie Polski, jej zasoby (mamy za sobą 30. lat III RP) i możliwości obronne są nieskończenie większe, inne i dużo lepsze niż w 1920 roku!
Nie wiemy w jakim naprawdę stanie są siły zbrojne Rosji i na ile gromkie pohukiwania z Kremla jakie są one potężne, jakimi nowoczesnymi broniami dysponują i jak świetnie są wyszkolone pokazują prawdziwy obraz. Wiemy jednak, że zwykle dysponujący rzeczywistą siłą i gotujący się do wojny woli napaść z zaskoczenia, aby napadnięty nie zdawał sobie sprawy jakie jest rzeczywiste zagrożenie. W natarciu, jak mówi sztuka wojenna, o zwycięstwie najczęściej decyduje zaskoczenie. Wspomniany na wstępie Sun Tzu zalecał, aby będąc słabym udawać silnego, gdy odwrotnie – dysponując siłą należy udawać słabość. Rosja w wystąpieniach prezydenta Putina, ministra obrony Rosji i zwłaszcza w propagandzie straszy świat i Polskę swoją potęgą. Ciągle dowiadujemy się jakim to superbroniami dysponują Rosjanie. Tymczasem na uczelniach wojskowych i dyplomatycznych Rosji studiowana jest ciągle praca Sun Tzu „Sztuka wojny” i bez wątpienia dobrze ją znają na Kremlu. Czy Rosja stosuje zalecenia chińskiego stratega strasząc nas jaką jest potęgą?