W ostatnich dniach arcybiskup Józef Kupny, metropolita wrocławski, wystosował apel do wiernych, by powstrzymali się od uczestnictwa w Mszach świętych sprawowanych przez Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X. Hierarcha przypomniał, że wspólnota ta pozostaje poza pełną jednością z Kościołem katolickim, a uczestnictwo w ich nabożeństwach może prowadzić do zamętu w sumieniach wiernych. Nie jest to pierwszy taki głos ze strony hierarchów kościoła. Wiele lat temu śp. abp. Tadeusz Gocłowski również wystosował apel grożąc wiernym, którzy zdecydowaliby się uczestniczyć we Mszach świętych sprawowanych przez kapłanów Bractwa – sankcjami kościelnymi. Abp. Gocłowski użył nawet takiego określenia, że Bractwo „ma charakter schizmatycki” i znajduje się poza Kościołem. O ile pamięć mnie nie myli, to w tym samym dniu, w którym odczytano w kościołach list abp. Gocłowskiego, on sam spotkał się przedstawicielami innych wyznań, co zapewne zapisał sobie jako wielki krok na drodze ekumenizmu, na drodze prowadzącej do kościoła otwartego.
Apel abp. Kupnego, list abp. Gocłowskiego, czy też ostatnie oświadczenie kardynała Anders’a Arborelius’a, biskupa Sztokholmu wpisują się w szerszy kontekst troski o jedność Kościoła, ale zarazem rodzą ważkie pytania – zwłaszcza w czasie, gdy przedstawiciele episkopatu uczestniczą w dialogu i wspólnych modlitwach z duchownymi innych wyznań chrześcijańskich, a nawet religii niechrześcijańskich. Ten kontrast – otwartość wobec zewnętrznych partnerów przy równoczesnym dystansie wobec środowisk przywiązanych do dawnej formy rytu rzymskiego – budzi refleksję nad współczesnym rozumieniem jedności a nade wszystko otwiera dyskusje nad duchem posłuszeństwa.
Pragniemy poruszyć ten temat, zwłaszcza że na dniach pojawi się u nas kolejna część poruszającego wywiadu z Jego Ekscelencją bp. Anastasiusem Schneider’em, który był wizytatorem Stolicy Apostolskiej w Bractwie Kapłańskim Piusa X. To „zderzenie” różnych poglądów jest wielce pouczające, ale jednocześnie daje nadzieję, że Bractwo – przepraszam za to porównanie – nie zostanie zagryzione we własnym stadzie, zwłaszcza, że członkowie Bractwa poruszają się po obrzeżach stada i są w pierwszej kolejności narażeni na ataki z zewnątrz. I nie ma takiej potrzeby, by atakować Bractwo od środka.
Na słowa abp. Kupnego odpowiedzieli wierni Bractwa i pragniemy opublikować fragmenty tego przejmującego listu, będącego odpowiedzią na słowa hierarchy:
„Ekscelencjo, proszę wierzyć, iż dołożyliśmy wszelkich starań, aby zrozumieć, dlaczego kościoły pustoszeją, a seminaria przestają istnieć. Zagubienie i poczucie niestabilności stawało się coraz bardziej dojmujące – piszą do abp. Kupnego członkowie FSSXP – Poznaliśmy harmonię w świecie pełnym niestabilności, zmienności i relatywizmu. Piękno, ład, wzniosłość, za którymi tęskni serce każdego człowieka, stało się dla nas niespodziewanie osiągalne. Liturgię w klasycznej formie rytu rzymskiego odkryliśmy jak skarb, dotąd zakryty przed nami. A „gdzie skarb twój, tam serce twoje” (Mt 6,21), więc — sami będąc w niezasłużony sposób częścią tej pięknej rzeczywistości — nie możemy zatrzymywać tego daru dla siebie, nie możemy nie dzielić się nim z wiernymi naszej archidiecezji”.
I dalej czytamy: „Praktycznie każdy z nas został wychowany i uformowany w nowym, obecnym nauczaniu Kościoła, które jest efektem Aggiornamento i owocem Soboru Watykańskiego II. Musieliśmy szukać, by poznać to, co pozostało od tamtego czasu ukryte. Znaliśmy tylko nową Mszę i nowy głos Kościoła na nowe czasy, dlatego widząc duchowe spustoszenie, jakie dokonało się w naszych rodzinach i wśród naszych przyjaciół, nie wybaczylibyśmy sobie teraz bierności. (…) Ale ile jeszcze rodzin musi odpaść od wiary, aby zrozumieć, iż katolik nie może żyć posłuszny błędom? Rzeczy absolutnie potępione jeszcze chwilę temu (m.in. w Syllabusie Errorum) stały się oficjalnym nauczaniem Kościoła. Apostazje stały się powszechnością. Czy możemy pozostać posłuszni, dla samego posłuszeństwa, w drodze do sekularyzacji? Księże Arcybiskupie, z całą mocą powtarzamy, iż nie sprzeciwiamy się zwierzchnictwu papieża, nie jesteśmy w opozycji wobec hierarchii Kościoła (…) Podczas każdej Mszy świętej urzędujący na Stolicy Piotrowej Papież i Wasza Ekscelencja wymieniani są zawsze w Kanonie. Zapewniamy o modlitwie za naszego Ojca Świętego, którego nigdy nie przestaliśmy traktować jak ojca i widoczną Głowę Kościoła katolickiego. Jesteśmy i zawsze byliśmy dziećmi Kościoła”.
I na koniec: „Ludzie różnych wiar są przez Kościół przyjmowani z otwartymi ramionami, my zaś, będąc wiernymi niezmiennej wierze naszych ojców, traktowani jesteśmy jakbyśmy byli poza Kościołem. To tak jakby ojciec rodziny kazał wynieść się swoim dzieciom z domu, żeby zrobiły miejsce dla innych. Taka sytuacja naturalnie byłaby postrzegana jako tragiczna, a jednak znaleźliśmy się w podobnym położeniu. To, co wyznawali nasi przodkowie zostało uznane za nieaktualne i niegodziwe, jak wyraziła Wasza Ekscelencja w swoim komunikacie”.
Nie chcę być złym prorokiem, ale ten wzruszający list pozostanie – w mojej skromnej ocenie – wołaniem na puszczy, bo chociaż porusza serca, nie znajdzie uszu gotowych słuchać. Słowa, pełne bólu i nadziei, spłyną po hierarchach, jak deszcz po spękanej ziemi. Ale ktoś może kiedyś je odnajdzie — jak suchy liść, który niesie pamięć o drzewie. Próbować trzeba…