Rzeź Wołyńska – pamięć o ofiarach ludobójstwa 11 lipca 1943 roku

    Date:

    Anusia skończyła dziewięć lat.

    Na urodziny dostała od rodziców piękną sukienkę, najpiękniejszą, bieluchną, haftowaną. Matuś powiedziała, że będzie mogła ją ubrać do kościoła i dziewczynka z niecierpliwością czekała na niedzielę.

    Lubiła chodzić do kościoła. Lubiła zapach kwiatów, chłodne wnętrze świątyni i była dumna, że jest już duża i może przystępować do Komunii św.

    W niedzielny poranek obudziła się taka szczęśliwa. Słyszała wprawdzie, jak rodzice rozmawiają o jakimś niebezpieczeństwie, ale kiedy ma się dziewięć lat, za oknem śmieje się słońce, w Kościele czeka Jezus a w szafie najpiękniejsza na świecie sukienka – to nie myśli się o zagrożeniu…

    Był rok 1943. 11 lipca. Tej daty nie znajdziesz, Drogi Czytelniku, w kalendarzu ludzkości. Nie znajdziesz też nigdy, na żadnej mapie świata, małej, wołyńskiej wioski, w której mieszkała Anusia, jej rodzice i mały braciszek. Zamiast nich jest wielka, krwawiąca rana. Rana, której nie dano się zagoić.

    Rodzina dziewczynki siadała w pierwszych ławkach kościoła. Tatko mawiał, że z przodu dzieci wszystko lepiej widzą. Dlatego Anusia nie mogła z początku niczego zobaczyć, gdy tego dnia, 11 lipca, na tyłach świątyni zrobiło się jakieś zamieszanie. Mama wzięła braciszka na ręce a ją mocno do siebie przytuliła.

    W tym roku przypada 82 rocznica rzezi wołyńskiej, czyli czystki etnicznej, przeprowadzonej przez ukraińskich nacjonalistów Stepana Bandery z OUN – UPA, na polskiej ludności Wołynia i Wschodniej Małopolski. Na 11 lipca przypadło apogeum tragicznych wydarzeń. Była niedziela. Oprawcy wykorzystali, że ofiary same gromadziły się w kościołach. Wkraczali do świątyń w trakcie Mszy Świętych. Te Msze, wtedy przerwane, nigdy nie zostały ukończone…

    Niektórzy próbowali uciec. Matki błagały o litość dla swoich synów i córek. Mężczyźni starali się obronić kobiety i dzieci. Anusia usłyszała głos matki: „zamknij oczka“. Nie zamknęła. Stała jak zamieniona w słup i wszystko widziała, dopóki na jej białą, haftowaną sukienkę nie polała się krew.

    Naukowcy nie są zgodni co do liczby ofiar rzezi wołyńskiej, najczęściej mówi się o 100 tysiącach. Ginęli wszyscy, niezależnie od wieku i płci. Ginęli tylko z jednego powodu: bo byli Polakami i katolikami.

    Jeśli to nie jest ludobójstwo, to co nim jest?!

    Historycy nie wahają się używać w odniesieniu do tamtych wydarzeń określenia genocidum atrox. Ten termin oznacza ludobójstwo okrutne, z zastosowaniem najstraszniejszych, mrożących krew w żyłach tortur.

    Nie pytaj, Drogi Czytelniku, co widziały oczy małej Anusi. Nie chciej wiedzieć, co czuły matki, które patrzyły na męczarnie swoich dzieci. Nie próbuj wyobrazić sobie cierpienia ofiar.

    Nie myśl o tym po ludzku, w czysto ziemskich kategoriach. Bo wtedy ręce zaciskają się w pięści, z gardła chce wydobyć się krzyk rozpaczy a serce twardnieje w kamień.

    Minęły dziesięciolecia od tamtych wydarzeń.

    Pomordowani Polacy nie mają swoich mogił. Leżą w bezimiennych grobach. Nie zapomnieli o nich zwykli ludzie, historycy, Kościół. Gorzej z pamięcią tych, którzy rządzą światem…

    Czy damy tym, którym wtedy odebrano wszystko, jeden dzień z naszego kalendarza? Czy stać nas na to – mnie i Ciebie, drogi Czytelniku, by pamiętać, że 11 lipca jest Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa Dokonanego przez OUN – UPA na Kresach Wschodnich?

    Anusia nie ma do dziś swojego grobu. Po wiosce, w której mieszkała z braciszkiem i rodzicami, nie został ślad. Pokorna ziemia przyjęła umęczone ciała ofiar, w tym małej dziewczynki w skrwawionej sukience.

    Im większa niewinność ofiar, im większe bestialstwo oprawców, tym bardziej bezradną jest złość i silniejszym pragnienie kary…

    O rzezi wołyńskiej nie można myśleć spokojnie. Ale trzeba spokojnie, choć z uporem, upominać się o prawdę i pamięć dla jej Ofiar.

    Ale jest jeszcze jeden wymiar.

    Dwa tysiące lat temu Kogoś skazano na śmierć nie za to, co zrobił, bo nie zrobił nigdy nic złego, ale za to, Kim był. Na Jego mękę też patrzyły oczy Matki. Oczy najlepszej z Matek. Oczy szalejące z bólu, ale wierne do końca.

    Anusi i tysiącom innych odbierano życie bardzo często u stóp ołtarzy. Niewykluczone, że umierając ostatnie spojrzenie kierowali na krzyż.

    Jest tylko jedna miara, którą można ogarnąć sens ofiary. Tę miarę ustanowił sam Jezus. A jest nią miłość.

    I tylko w tym wymiarze sukienka małej dziewczynki z bezimiennego grobu, gdzieś w szczerym polu dalekiego Wołynia, może odzyskać znów swą piękną, najczystszą, niewinną biel.

    https://www.youtube.com/watch?v=VmMOUfT_-Io

    Artykuł ukazał się w jednym z numerów miesięcznika „Nasze Słowo„.

    Karolina Maria Paprocka
    Karolina Maria Paprocka
    karolinamariapaprocka@merkuriusz24.pl

    Wesprzyj autora!

    Jeśli doceniasz pracę autora i chcesz go wesprzeć, możesz wpłacić symbolicznego grosika na jego dalszą twórczość. Każda pomoc ma znaczenie i motywuje do tworzenia kolejnych wartościowych treści. Dziękujemy za wsparcie!

    Subskrybuj

    spot_imgspot_img

    Popularne

    Więcej w temacie
    Powiązane tematy

    Humanitarny i postępowy doktor Guillotin

    Jak lekarz, który kochał życie, stał się symbolem śmierci? Historia doktora Guillotina pełna jest zaskakujących zwrotów i paradoksów rewolucyjnej Francji.

    Zapomniana bitwa! Starcie pod Koronowem

    Bitwa pod Koronowem z 10 października 1410 roku, choć przyćmiona przez Grunwald, była jednym z kluczowych zwycięstw wojny z Zakonem. Pokazała odwagę, strategię i siłę polskiego rycerstwa.

    Żywi idą, umarli zostają na wieczną wartę. Upadek Powstania Warszawskiego

    Powstanie Warszawskie – wspomnienia świadków i Mirona Białoszewskiego. Kapitulacja, cierpienie i pamięć o tych, którzy walczyli i zginęli.

    Kircholm 1605 – Szwedzi dostają ostrą młóckę od polskiej husarii

    Bitwa pod Kircholmem (1605) – husaria Jana Karola Chodkiewicza rozbija trzykrotnie liczniejsze wojska szwedzkie, odnosząc jedno z najwspanialszych zwycięstw w dziejach Rzeczypospolitej.