Adam Szłapka, (niedo)rzecznik rządu, człowiek głupi lub szalenie odważny. Albo dwa w jednym – takie polityczne Wash&Go. Najął się do zajęcia, które jest ponad ludzkie możliwości – ma ukręcić bicz z piasku. A dookoła bezbrzeżna pustynia: piasek, piasek, po horyzont sam piasek…Chociaż nie – wczoraj wystrzelili (już trzeciego) Polaka w kosmos. Pierwszym był imć pan Twardowski, drugim towarzysz gen. Hermaszewski, a trzecim jest mąż poseł Wiśniewskiej z Koalicji Obywatelskiej.
Uporządkujmy zatem fakty. Na początku jest oczywiście Donald Tusk, który ojcowskim wzrokiem obejmuje istotę rzeczy, w tym bezkresny kosmos. Później mamy poseł Wiśniewską, niezwykle aktywną parlamentarzystkę z zespołu śledczego mec. Giertycha, a na końcu objawia się nam p. Sławosz (przesympatyczny gentleman) bez pamięci zakochany w poseł Wiśniewskiej, a tym samym w Donaldzie Tusku. Jak widać wszystko można zgrabnie połączyć, jeżeli tylko ma się wybujałą wyobraźnię.
Czy Adam Szłapka takową posiada? Tego nie wiem, ale jestem raczej sceptyczny. Bo weźmy (dla przykładu) taką polską prezydencję w Radzie UE. Jeden wielki sukces, a właściwie pasmo niekończących się sukcesów! A dokładnie dwóch. Prezydencja rozpoczęła się koncertem w Teatrze Wielkim — Operze Narodowej, a zakończyła się koncertem w Akademii Muzycznej im. Ferenca Liszta w Budapeszcie, gdzie wystąpił kwartet smyczkowy V4 String Quartet. Pieniądze trafiły na konta, muzycy zadowoleni.
Ale – żeby nie było, że jestem tylko na NIE – p. Szłapka zaczął zapraszać na konferencje prasowe dziennikarzy kojarzonych z opozycją, co w demokracji walczącej (czy jak chce jeden monte captus warszawski pismak: „demokracji wojennej”) samo w sobie jest już ewenementem – taką białą lokomotywą, o której wszyscy mówią, że istnieje ale nikt jej dotychczas nie widział. Podejrzewam, że praktyka ta skończy się dla p. Szłapki piękną katastrofą, bo prawicowi dziennikarze – niestety – zadają pytania nie te co trzeba, a przecież należy zadawać tylko te, których oczekuje p. Kierownik, czytaj Donald Tusk. Ale brawo za odwagę – należy się medal za dzielność i jakaś pluszowa maskotka.
Mamy „demokrację walczącą” ale niestety nie mamy republiki. I tego żaden –nawet najlepszy rzecznik – nie zmieni.