Nie jesteśmy autorami poniższego tekstu – jego twórcą jest Radosław Kordowski, autor bloga Post Inna Perspektywa Rzeczywistości.
Pozwalamy sobie udostępnić jego wpis, bo rozbawił nas do łez, trafił w punkt, a przy tym zaserwował zdrową dawkę sarkazmu – czyli dokładnie to, czego wszystkim dziś potrzeba.
Nie mogliśmy nie podzielić się tym z Wami. Miłej lektury!
Sąd Najwyższy poinformował, że protesty wyborcze mają często skopiowany jeden i ten sam tekst ogólnego protestu pana Romana, który ze względu na swoją ogólność – czyli brak wskazania konkretnej komisji, gdzie mogło dojść do nieprawidłowości według prawników i dawnych członków PKW, nie może stanowić podstawy do wszczęcia czynności procesowych w danym, konkretnym miejscu. Tam, gdzie nieprawidłowości zostały wskazane, nastąpiło i nastąpi ponowne przeliczenie głosów.
Wiele jednak osób, ze względu na swoje wykształcenie wyższe, źle wypełniło wysłany protest i nie podało swojego numeru PESEL.
Ci bardziej sarkastyczni sugerują, że protesty wyborcze zostały wysłane z numerem PESEL pana Romana, który, jako doświadczony prawnik, postanowił swój PESEL całej Polsce ujawnić.
Na tej podstawie Sąd Najwyższy musi taki protest zarejestrować, a następnie ze względu na błędy formalne odrzucić.
Być może takie błędy popełniali absolwenci szkół wyższych, którzy na egzaminach, gdy kolega napisał na egzaminacyjnej kartce „nie wiem”, to oni ściągając od niego na swoich napisali – „ja też”.
Szkoda tylko, że tymi bezsensownymi przesyłkami pocztowymi zepsuli długi weekend pracownikom Sądu Najwyższego.
Jedyny plus to zwiększenie przychodów Poczcie Polskiej, która za rządów uśmiechniętej ekipy osiągnęła 213 milionów straty.
Dlatego niektórzy żartobliwie mówią, że akcja z tymi protestami miała ten wynik finansowy poprawić.
Jeszcze inni mówią, że Izba Sądu Najwyższego, która zatwierdza w Polsce ważność wyborów, nie jest sądem. Na co sędzia Sądu Najwyższego dr hab. Kamil Zaradkiewicz odpowiedział przewrotnie, że w sumie mają rację, bo żadna z Izb Sądu Najwyższego nie jest sądem, a jest jedynie funkcyjną izbą SN określoną w ustawie, która ma odpowiadać za konkretne zadania.
Ponadto sędziowie Sądu Najwyższego, którzy pracują w tych, jak również w innych izbach, są sędziami często od 1992 roku i – jak powiedział profesor Piotrowski – nikt nie ma prawa nazywać ich neosędziami!
Co więcej, niektórzy próbują podważać legalność izby, która orzeka o ważności wyborów – tej samej izby, która określiła, że wybory do Sejmu w 2023 roku były ważne, i tej samej izby, która orzekła, że zgłoszone protesty wyborcze, które wykazały również pewne lokalne nieprawidłowości, nie miały większego wpływu na ostateczny wynik wyborów.
Jednakże wielu mimo wszystko nie zauważa tej subtelności, bo mamy w Polsce problem z tym, że zbyt dużo osób osiągnęło wykształcenie ponad miarę swojej inteligencji.
Nie zostaje nam nic innego, jak przytulać ich po chrześcijańsku w miłości i modlić się do Pana Boga o ich zdrowie – a może i na modlitwę o rozum też nie jest za późno?
Autor: Radosław Kordowski