Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa to jedno z tych świąt, które przekraczają ramy kalendarza – zarówno liturgicznego, jak i codziennego. To dzień, w którym Kościół nie tylko wspomina, ale realnie dotyka tajemnicy największej: obecności Boga w Eucharystii. Tajemnicy, wobec której nie ma słów wystarczających, a jedyną odpowiedzią może być cisza serca i padnięcie na kolana.
Tego dnia Kościół – jak Oblubienica wychodząca z pałacu – opuszcza mury świątyni i zanosi Najświętszy Sakrament tam, gdzie toczy się życie: na ulice, do miast, wioski, pod okna domów i spojrzenia przechodniów. Nie po to, by uczynić pokaz, lecz by wyznać: Oto Bóg pośród nas. Żywy. Milczący. Obecny.
Eucharystia – serce Kościoła
W centrum tego święta jest Eucharystia – Sakrament miłości, ofiary i obecności. Wiara Kościoła od samego początku mówi jasno: chleb konsekrowany w czasie Mszy Świętej nie jest już chlebem, lecz Ciałem Chrystusa. Wino – nie jest winem, lecz Jego Krwią. To nie symbol ani pamiątka, lecz sam Jezus – Ten, który dał się złamać, by człowiek mógł żyć.
To właśnie z tej prawdy narodziła się potrzeba, by choć raz w roku wynieść tą wielką tajemnicę poza ołtarz i ukazać ją światu. Procesje eucharystyczne sięgają średniowiecza, a ustanowienie święta w XIII wieku, pod wpływem objawień św. Julianny z Liège oraz cudu eucharystycznego w Bolsenie, potwierdziło, że Kościół nie może milczeć o miłości tak wielkiej.
W Boże Ciało idziemy za Bogiem, który sam pierwszy wyszedł na drogę człowieka. W monstrancji niesionej przez kapłana – jak w Arce Przymierza – kroczy sam Chrystus. Procesja staje się więc symboliczną drogą Kościoła: idziemy razem, śpiewając, zatrzymując się przy ołtarzach – aby słuchać Słowa i przyjąć błogosławieństwo. Cztery ołtarze – w tradycji – oznaczają cztery strony świata, a także cztery Ewangelie, które głoszą jedną prawdę: Bóg tak umiłował świat, że stał się Chlebem.
To święto jest więc aktem publicznej adoracji, świadectwem wiary nie ukrytej, lecz odważnej. W czasach, gdy wiele mówi się o prywatności religii, Kościół przypomina: wiara nie jest tylko sprawą serca. Jest także światłem dla świata.
Boże Ciało w Monachium – jedna wiara, wiele twarzy
W tym roku dane mi było przeżywać Uroczystość Bożego Ciała poza granicami Polski – w sercu Bawarii, w Monachium. Wśród tłumu wiernych, w atmosferze podniosłości, procesja wypełniła ulice miasta godnością i pięknem. A jednak, wśród hymnów i uroczystego śpiewu, serce zadrżało wspomnieniem polskich dróżek usłanych płatkami kwiatów – sypanymi z dziecięcą prostotą i radością. Brakowało mi tych małych rączek z koszyczkami, bieli sukienek i mam biegnących obok, żeby dosypać kwiaty. Tam, w Polsce, Boże Ciało pachnie lipą i wiarą przekazywaną z pokolenia na pokolenie – tutaj pozostała we mnie cicha, pełna tęsknoty nuta serca.
Wierni z różnych narodowości, środowisk i wspólnot szli razem w jednej procesji – modlitwy były po niemiecku, ale serca biły tym samym rytmem. Wśród uczestników widoczna była również liczna reprezentacja Polskiej Parafii Katolickiej w Monachium z o. proboszczem dr. Stanisławem Pławeckim CSsR na czele. Sztandary, stroje ludowe, powaga – wszystko to stanowiło wymowny znak, że choć jesteśmy rozsiani po świecie, jeden jest Pan, jedna wiara, jeden Chrzest.
Gdziekolwiek jesteśmy – On jest z nami
Boże Ciało 2025 przeżyłam daleko od domu, ale nie daleko od Boga. Procesja w Monachium była inna niż te, które znam z Polski, a jednak – równie prawdziwa. Chrystus ten sam. Eucharystia ta sama. I Kościół – jeden, święty, katolicki i apostolski.
To święto przypomniało mi, że Eucharystia jest źródłem i szczytem życia chrześcijańskiego, że to z Niej wszystko wypływa i do Niej zmierza. Że nie ma nic piękniejszego, niż iść przez świat – z Chrystusem w centrum. I choć krajobrazy się zmieniają, choć język modlitwy może być inny, jedno pozostaje niezmienne: Bóg w Hostii – cichy, pokorny, wszechmocny – idzie z nami.
I to wystarczy.
Amen.