Powszechnie wiadomo, że Viktor Orban, premier Węgier, nie liczy się w międzynarodowych układankach! Jest nikim, zero, po angielsku – nul. Chociaż pisząc „powszechnie wiadomo” miałem na myśli środowiska związane z premierem Tuskiem i wicepremierem Sikorskim, którzy to na Orbanie wieszają psy i koty wszelakiej maści. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Orban ma w kieszeni mapę wielu zależności politycznych (w tym tych na najwyższym szczeblu), a jedna z jego ulubionych zabaw polega na przewracaniu domina, tak skrzętnie układanego w Warszawie. Tusk i Sikorski takiej mapy nie mają i mieć już jej nie będą, a nawet gdyby ją w jakiś cudowny sposób posiedli, patrzyliby w nią jak pies w zegar czy – nikogo nie obrażając – jak krowa w księżyc.
Donald Trump zapowiedział, że wkrótce dojdzie do spotkania delegacji wysokiego szczebla Rosji i USA, a następnie dojdzie do spotkania przywódców obu państw w…Budapeszcie, czyli w stolicy państwa, które zdaniem naszych umiłowanych przywódców nie ma na politycznej mapie Unii Europejskiej, że o świecie nie wspomnę. Węgrzy – według tej narracji – mają być pariasami Europy, a sam Viktor Orban politycznym trędowatym, który powinien być osadzonym na Spinalonga. Tymczasem taka przykra niespodzianka przytrafiła się i trzeba będzie tę żabę zjeść. Tak to bywa, gdy informację zbiera się od przekupek na miejskim bazarze, a nie w poważnych źródłach np. przy Nabrzeżu Bema 47 w Budapeszcie (siedziba węgierskiego MSZ).
„Od powrotu Trumpa do Białego Domu rozwija się globalna sieć przywódców, którzy szukają pokojowych rozwiązań w każdym konflikcie zbrojnym. Węgry są częścią tego sojuszu. Obecnie już ponad 12 liderów udziela sobie wzajemnego wsparcia w sprawie pokoju” – powiedział premier Orban. Odnosząc się do wojny na Ukrainie, dodał, że „prezydent Trump już dawno zawarłby pokój, gdyby europejscy liderzy wciąż nie podżegali (prezydenta Ukrainy) Wołodymyra Zełenskiego”.
Czy nasi umiłowani przywódcy, których „nikt w Europie nie ogra” znajdują się w tej „globalnej sieci”? Wolne żarty! I po co było tyle strzępić języka? Po co te wszystkie ataki na Orbana i jego politykę? Wystarczyło chwilę pomyśleć, odetchnąć, wypić wiadro zimnej wody, a może nawet i dwa. Ale gdzie tam — Donald i Radek wolą, jak się iskrzy. Tylko że potem kończy się tak samo: ciszą i wstydem.
Ktoś kiedyś powiedział, że człowiek mądry bardzo często milczy, a głupi zawsze ma coś do powiedzenia. I to byłoby na tyle jeżeli chodzi o sukcesy polskiej dyplomacji…