Wywiad z premierem Donaldem Tuskiem przeprowadziła Katarzyna Kolenda – Popierdółka oraz Dorota Wysocka – Sznaps.
Katarzyna Kolenda – Popierdółka: Panie premierze, ostatnio wstrząsnęły nami szokujące informacjo o Karolu, co chce zostać prezydentem. Jak to, jak to?
DonaldTusk: Pięknie pani to ujęła, w samo sedno poza tarczę. Kiedy przeczytałem informacje w der jonet nie mogłem dojść do siebie. Chodziłem w kółko przez bitą godzinę i nie mogłem dojść… Aż w końcu Małgośka (to moja żona) mówi, co się tak kręcisz jak smród po gaciach? I wtedy stanąłem i mówię sobie: To musi być prawda! Czysta woda, jak w naszej telewizji, szczęśliwie odbitej z rąk pisiorów! Postanowiłem, że na wypadek, gdyby naród wybrał Karola, to ja mam już przygotowany dekret, że unieważniam wybory…
Dorota Wysocka – Sznaps: Cudownie panie premierze, cudownie. I proszę pamiętać, że mój mąż czeka na nominację ambasadorską.
D.T: Załatwione, jak tylko Rafał zostanie głową państwa, nominacja zostanie podpisana, gdzie tylko sobie wylosuje. Potrzebni nam są ludzie odważni, o nienachalnej inteligencji.
K.K.-P.: Wróćmy do rewelacji der jonetu. Co pana zszokowało najbardziej?
D.T.: Wszystko!!! Od A do Z. To się w pale nie mieści!!! Za naszą wschodnią granicą wojna, a tutaj takie historie, że ręka sama rwie się do nagana… Pytam się, gdzie były nasze służby specjalne, co oni robią? Kulki z nosa sobie toczą?
D.W.-Sz.: Pisiory twierdzą, że służby znajdują się pod pańską kontrolą.
D.T: Dementuję. Służby zostały totalnie zinfiltrowane przez pisiorów, że aż boję się wyjść z domu. Małgośka (to moja żona) mówi: Donek wyjdź z szafy, idź na spacer, złap trochę tlenu, bo jesteś ewidentnie niedotleniony… Łatwo powiedzieć wyjdź z szafy, gdy pisiory tylko czekają, by wbić mi nóż w plecy! Jedna kobieta podeszła do mnie w Zippot, chwyciła za rękaw i wyszeptała konfidencjonalnie do ucha: „Panie premierze, niech pan uważa! Oni są do wszystkiego zdolni”. Odwróciłem na chwilę głowę i już jej nie było. Zniknęła. Zjawa. Uwierzycie?
K.K.-P.: Nie! Panie premierze proszę na siebie uważać. Oni faktycznie są do wszystkiego zdolni. Ostatnio na miasto wypuścili Zorro. Strach wychodzić.
D.T.: Łatwo nie jest! Otwierasz Republikę, wPolce24, Merkuriusza24.pl, a tam sam jad, kampania nienawiści, oszczerstwa i stek kłamstw. Musimy z tym skończyć! Nie po to budujemy demokrację, a przypominam, że budujemy demokrację walczącą – by każdy mógł mówić co mu ślina na język przyniesie. Jak tylko Rafał zawiesi się na żyrandolu, już damy im popalić. Nasza rewolucja wejdzie w nową fazę! Kartuzy już mamy, teraz przyjdzie czas na Berezę.
D.W.-Sz.: Miód na nasze serca, miód. I proszę pamiętać o moim mężu, chodzi o nominację ambasadorską.
D.T.: Oczywiście pani Doroto. Obiektywna dziennikarka, taka jak pani zasługuje, by zostać naszym ambasadorem.
D.W.-Sz.: Chodzi o mojego męża…
D.T.: Może być placówka Ułan-Bator?
D.W.-Sz. (zanosi się płaczem): W Mongolii? Panie premieruuuuu…
D.T.: Taki mały żarcik, proszę się uspokoić pani Doroto. Proszę wypić wiadro zimnej wody z lodem, bo się jeszcze pani nam tu odwodni.
K.K.-P.: Wróćmy do rewelacji der jonetu. Dlaczego sztab Karola nie chce podać der jonetu do sądu w trybie wyborczym? Dlaczego pytam się ja?
D.T.: Kolejne pytanie w samo sedno poza tarczę. Miło się z paniami rozmawia. No właśnie dlaczego nie!? Przecież mamy wybitnych sędziów zrzeszonych w „Iustitii” i oni w trymiga sprawę rzetelnie rozpatrzą. Wyrok będzie szybki i sprawiedliwy, ale ostrzegam będzie bolało, oj będzie bolało. Nieważne, że źródła anonimowe, ważne że są wiarygodne! Dalej Karol, jedziesz….(ha ha ha). Taki mały dowcip. Nie śmieszy panie?
K.K.-P.: Ha, ha, ha.
D.W.-Sz.: Ha, ha, ha i jeszcze raz ha.
D.T.: I już lepiej. Dobrze się czuję, gdy otoczenie czuje moje wyśmienite dowcipy. Trenuję z kabaretem „Neo-nówka”.
K.K.-P.: A co z kanapkami, które Karol podkradał w podstawówce koleżankom?
D.T.: To przechodzi ludzkie pojęcie, to się w pale nie mieści. Jak ktoś taki śmiał śmieć ubiegać się o urząd prezydenta? O różnych rzeczach słyszałem np. o rozmowach za śmietnikiem na cmentarzu, raz nawet widziałem jak jeden nasz policjant kopnął w szyję ich demonstranta, ale kanapki… Powiem uczciwie: wkurzyłem się, oj wkurzyłem! Poniosło mnie jak chiński latawiec. Tę sprawę należy dogłębnie przeanalizować i – nie ma co ukrywać – Karol po wyborach musi za to odpowiedzieć. Brzydko pomyślałem o Karolu, że aż musiałem iść do spowiedzi.
D.W.-Sz.: Chodzi pan do spowiedzi???
T.D.: Tak, jestem zagorzałym katolikiem.
K.K.-P.: Ja też jestem za gorzałą. (ha, ha, ha)
D.T.: To nie było śmieszne pani Katarzyno. W tym towarzystwie, tylko ja mam licencję na dobre dowcipy, bo trenuję z…?
K.K.-P.: oraz D.W.-Sz. (razem): Z „Neo-nówką”!
D.T.: Dokładnie tak. Fajne chłopaki są!
Dziękujemy panu premierowi, że w przerwach w wierceniu dziury w szambie, znalazł czas dla wolnych mediów, które leją czystą wodę.
My tu Wysocką i Kolendę odmieniamy przez wszystkie przypadki – a kto doceni Rymanowskiego?
Facet nie ryknął śmiechem. Nie wybiegł ze studia z okrzykiem „ratuj się kto może!”. Wytrzymał do końca. Nawet zachował dziennikarski fason. Tylko w oczach tliło się niedowierzanie z przerażeniem.
Medal dla pana Bogdana!