Pierwsze zdziwienie – Ursula von der Leyen pogratulowała Karolowi Nawrockiemu wygranej w wyborach prezydenckich, nie poczekała aż Giertych z Bodanrem policzą głosy i Tusk dowie się – jeszcze nie wie – jaki jest wynik wyborów. Postąpiła tak ta sama Ursula, która bardzo życzyła Tuskowi, aby został prime minister PO-landu i była widocznie szczęśliwa, gdy Tusk rzeczywiście premierem został.
Drugie zdziwienie – premier Tusk udał się wraz z kanclerzem Niemiec, premierem brytyjskim i prezydentem Francji do Kijowa. Jechał tam oddzielnie w innym wagonie i był oddzielnie witany na dworcu przez Ukraińców, a później towarzyszył trójce zachodnich przywódców rozmawiających z Zełenskim w roli piątego koła u wozu. Sensację wywołał filmik z tej wizyty, gdy kanclerz Niemiec władczym gestem odsyła Tuska, żeby mu nie przeszkadzał w rozmowie.
Pojawiły się tłumaczenia, że Mertz osobiście nie znosi Tuska i stąd takie niegrzeczne było jego potraktowanie.
Kanclerz RFN Friedrich Merz 6 czerwca br. spotkał się z prezydentem USA Donaldem Trumpem w Waszyngtonie. Rozmowa, jak podkreślił, stworzyła solidne fundamenty dla nadchodzącego spotkania na szczycie między oboma krajami.
Podczas wystąpienia w Gabinecie Owalnym, prezydent Trump zapewnił Merza: „Będziemy mieli wspaniałe stosunki z Pana krajem”. Docenił również zapowiedź zwiększenia przez Niemcy wydatków na obronność. Według Merza, prezydent Trump przyjął zaproszenie do złożenia wizyty w Niemczech.
Jeśli więc…
„euroatlantycki” Merz chciałby, aby Niemcy stały się znowu sojusznikiem USA w Europie, to Tusk, wsławiony swoją wrogością do Trumpa, będzie Mertzowi bardzo przeszkadzał. Co więcej – Trump widocznie wspiera Nawrockiego, chce aby on był prezydentem Polski – czy dlatego Ursula vdL już złożyła gratulacje Nawrockiemu?
Jeśli więc taka jest prawda, to przyszłość wysługującej się Berlinowi „koalicji 13 grudnia” czarno wygląda! Jak nic będzie pójście za kraty za demokrację walczącą.
* tytuły pochodzą od redakcji M24