No i poszłłłłooooooooo… w zagon żółtego rzepaku. Cała tzw. afera z mieszkaniem p. Nawrockiego zaczyna wywracać się o własne sznurówki i koncertowo pierdyknęła właśnie twarzą w glebę. Karol Nawrocki oświadczył był, że przekaże SWOJE (bo przecież nikt nie twierdzi, że to nie jest jego mieszkanie, skoro został ujawniony akt notarialny oraz wpis do księgi wieczystej) mieszanie na cele charytatywne. Bo – proszę ja towarzystwo z Koalicji Obywatelskiej – „aferę” trzeba umić (dobrze napisane) skręcić, dokładnie zszyć i – co ważne – we właściwym momencie ujawnić np. dzień przed ciszą wyborczą, tak aby sztab kontrkandydata nie miał już czasu na skuteczną reakcję.
Czas sztabowi Nawrockiego został podarowany, z czego ten skrzętnie skorzystał. Wiewiórki donoszą nam, że pomysł z darowizną przyniósł do Pawła Szefernakera, szefa sztabu Karola Nawrockiego, nie kto inny jak sam Jacek Kurski, były szef TVP. Także po „dziadku z Wermachtu” oraz operacji „darowizna” pomysł „Kury” może okazać się kolejnym kamieniem młyńskim u szyi Donalda Tuska i jego kolegów z KO, który może pociągnąć towarzystwo na dno. Oczywiście darowizna państwa Nawrockich nie zamknie ust politykom KO, bo i tak będą „bulgotać”, że jest to nic innego jak przyznanie się Nawrockiego do winy, ale ma to taki sam sens jak teza wygłoszona przez jakiegoś polityka z KO, że Nawrocki tłumaczy się z mieszkania, a „tłumaczą się tylko winni”. Prawda, że logiczne? Czyli KO i media jej przychylne miały jeździć po Nawrockim jak po łysek kobyle, a on miał siedzieć – jak owa mysz pod miotłą – cicho sza i miał przyjmować cios za ciosem. Słuchając takich wypowiedzi człowiek ma pewność, że kawa jest zdecydowanie mocniejsza, kiedy doda się do niej zamiast łyżki cukru szczyptę amfetaminy.
Ponadto, jeżeli na „świadka koronnego”, który miał koncertowo pogrążyć Karola Nawrockiego, wybiera się dziunię, która już wcześniej i to publicznie wypowiadała się niezwykle krytyczne, żeby nie powiedzieć: wulgarnie i prostacko, o samym Nawrockim jak i o PiS-ie en bloc, to wyraźnie widać, że na poddaszu reżyserów tego całego przedstawienia panował niezwykły bałagan, by nie powiedzieć, że bur… (znaczy się dom uciech). Wychodzi na to, że zaangażowanie Anny Jarukciej w utrącenie kandydatury Włodzimierza Cimoszewicza tj. doprowadzenia do wycofania się Cimoszewicza z wyborów prezydenckich w 2005 r (o całej historii można przeczytać tutaj: link) było, w porównaniu z opisywanymi działaniami, jednak misternie utkaną, wielopoziomową koronkową operacją.
Jeżeli teraz sztabowi Nawrockiego uda się zebrać przykłady przejmowania za bezcen majątków gminnych i państwowych przez polityków KO (wystarczy, że odgrzeją aferę reprywatyzacyjną w Warszawie), to sama KO może wpaść w sidła, które zastawiła na Nawrockiego. Trudno będzie obronić informację, że po jeden ze stołecznych budynków zgłosił się kurator reprezentujący blisko 130-letnią osobę… No, może da się przekonać KOD-owców i Silnych Razem, ale resztę wyborców raczej nie!
I wreszcie ostatnia sprawa; tak płytki i powierzchowny atak może okazać się kontrproduktywny, bo podobne operacje zostały już przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych i w Rumunii. W obu przypadkach tzw. oświecone elity otrzymały porządne lanie i zostały odsunięte od władzy (Rumunii za chwilę to zrobią). Również atak na Marine Le Pen i AfD może w przyszłości okazać się (jestem przekonany, że okaże się) „pocałunkiem śmierci” dla samych atakujących. Także wymachując mieczem należy pamiętać, że jest to broń biała – obosieczna.
PS. Agnieszka Romaszewska, redaktor naczelna serwisu fronda.pl, naszej czcigodnej konkurencji, zapytała dzisiaj o mieszkanie Nawrockiego: Supernowa czy zwykły kawałek drutu? Zwykły drut – odpowiadam.