W Parlamencie Europejskim przyjęto rezolucję dotyczącą wzmocnienia europejskiej obronności. Potwierdzono stworzenie „autonomii strategicznej” w relacjach z USA. Wykonanie rezolucji oznacza de facto tworzenie jakiegoś NATO-bis bez USA. W zakresie Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony w głosowaniach odrzucono zasadę jednomyślności – państwa członkowskie UE stracą realny wpływ na własną obronność. Ta sfera będąca dotąd wyłączną kompetencją państw członkowskich UE ma trafić do gremiów unijnych, zwłaszcza do Komisji Europejskiej. Nakazuje się promowanie europejskiej, czyli niemieckiej i francuskiej produkcji uzbrojenia – pozyskiwanie broni spoza UE ma być utrudnione, pod znakiem zapytania będą polskie zakupy w USA i Korei Płd. Zapowiada się utworzenie Jednolitego Europejskiego Rynku Obronnego pod hegemonią niemiecką co oznacza osłabienie pozycji przemysłu zbrojeniowego Polski. Generalnie rezolucja UE promuje konfrontacyjną postawę wobec USA.
Nie ustalono niczego w zakresie poziomu wydatków państw członkowskich UE na obronność. Stwierdzono tylko, że każde państwo unijne będzie przeznaczać 0,25 proc. PKB na… wsparcie Ukrainy!
Ministrowie ds. Europejskich 27 maja br. zatwierdzili program SAFE (Security Action for Europe). Środki na ruralizację programu mają pochodzić z pożyczek uzyskiwanych przez Komisję Europejską i gwarantowanych unijnym budżetem. Przewiduje się 150 mld euro, które mają być wydatkowane do 2030 r. Wypada więc rocznie pożyczone 30 mld euro i do tego dzielone na 27 państw UE (sic!).
Szef MON Kosiniak-Kamysz „wyraził nadzieję”, że Polsce przypadnie 20 proc. z programu SAFE, nawet 120-130 mld zł (ok. 30 mld euro)! Nie wiadomo na czym minister obrony opierał swoje nadzieje. Nie wiadomo też jakie pieniądze, jeśli w ogóle, trafią do Polski z UE na Tarczę Wschód.