Nie tyle wizyty, ale owoce wizyt Karola Nawrockiego w Waszyngtonie i w Rzymie były ciosem nokautującym dla Tuska, a już zwłaszcza dla Mr Apfelbauma. Ten drugi, doznał takiego wstrząsu, że nawet najwidoczniej zwiększone dawki dotychczasowych środków, nie przyniosły uspokojenia. Niczym gówniarz z piaskownicy brnie on coraz głębiej, wykonując ruchy tonącego, który już nie jest w stanie utrzymać noża brzytwy.
Wbrew pozorom cięższe ciosy jeszcze nie nadeszły. Jednak już za kilka dni spowodują o wiele większe spustoszenie.
- Oto bowiem w najbliższych dniach Karol Nawrocki udaje się do Berlina i Paryża. Już samo tempo dojścia do tych wizyt, musi kolejnym wstrząsem dla naszego patostreamerskiego duetu. To że do tych wizyt dochodzi dowodzi, iż otoczenie Nawrockiego idealnie odczytuje „co się święci”. Przyjrzyjmy się temu pamiętając, że regirungsführer i Mr Apfelbaum zakładali wyjściowo, iż Waszyngton mają „z głowy”, ale co do wartości swoich „pozycji” w Berlinie i Paryżu, no to byli pewni na 1000%. A plan był taki – niech Nawrocki pojedzie sobie do Trumpa, niech odwiedzi swoją kumpelkę w Rzymie i pokręci się po drugorzędnych stolicach. No ale tam gdzie „toczy się gra”, to nikt go na salony nie weźmie, a my pokażemy „tenkrajowcom”, kto trzyma prawdziwe cugle.
Ktoś powie, że tak mogli myśleć tylko zakompleksieni idioci, którzy spoza karykaturalnego własnego ego nie widzą zupełnie nic. Może i tak, ale tacy ludzie dziś „odpowiadają” za „tenkraj”.
Jednak jak ze wszystkim czego się tkną i z tym planem wyszło jak z planem Siary – Siarzewskiego.
- W Niemczech trwa właśnie zakulisowe przeciąganie liny między koalicjantami. Miotający się od głupoty do głupoty Merz traci spektakularnie w sondażach poparcia. To wydaje się być niemożliwe, ale jednak zdołał w tej degrengoladzie prześcignąć Tuska. Socjaldemokraci chcący powetować sobie klęskę gabinetu Scholza, robią wszytko by zdruzgotać koalicyjnego partnera. Wybory przedterminowe w Niemczech są nieuchronne, a zdolności koalicyjne SPD – wobec głupoty CDU/CSU a priori wykluczających jakąkolwiek współpracę z AfD – dużo większe. Co ciekawe na tym tle, jakoś nikomu nie przychodzi do głowy aby „kordon sanitarny” istniał wobec wywodzącego się jeszcze z komunistycznego NRD SDP. Nie, no z postkomunistyczną agenturą nawet towarzysze z CDU są gotowi współpracować, ale już z AfD w żadnym razie. W takiej sytuacji Merz sam zapędził się w kozi róg i nie ma możliwości żadnego manewru.
Merz, po próbach podskakiwania Trumpowi, skamla teraz o nie wycofywanie amerykańskich żołnierzy z Niemiec i składa mu lenne hołdy. Jego osobiste doświadczenia z Tuskiem, w powiązaniu z wiedzą jaką „pozycję” u Trumpa ma nasze patostreamerskie duo spowodowały, iż traktuje ich z przynależną im atencją – czyli wozi ich odrębnymi wagonami.
Natomiast prezydent Niemiec – chcąc zagrać na nosie Merzowi w ramach walki wewnątrzkoalicyjnej – ale i sam Merz uznali, że jednak warto trzymać się jakoś z Nawrockim, skoro ten ma taką pozycję u Trumpa. Niech sobie tam te dwa polskie kundelki go obszczekują, ale poważni ludzie wiedzą, że lepiej z Nawrockim nawiązać kontakt. I tak powstało szybkie zaproszenie i raczej nieoczekiwana chęć rozmowy.
- Upadający prezydent upadającej V Republiki nie mógł być wobec takiej sytuacji obojętny. Obwieszczające upadek V Republiki „Politico” nie ma słów litości dla udającego sterowanie Francją kabotyna. Nikt już nie ma złudzeń, że Francja steruje w kierunku Grecji, a puszenie się Macrona na salonach, odbierane jest już wyłącznie w kategoriach kabaretu. To z tym błaznem nasz patostreamerski duet zawarł „pakt strategiczny”. Pakt z bankrutem, niezdolnym do elementarnego porządku na własnym podwórku – za cenę wypędzenia Koreańczyków, którzy mieli zbudować drugą elektrownie atomową i zakup francuskich samolotów dla LOTu. Niech ktoś jeszcze powie, że ci faceci cokolwiek kleją. Nie wspomnę, że w pakiecie Francuzi strasząc wetem przy pomocy Polski, załatwili sobie specjalną ochronę dla swoich rolników na okoliczność porozumienia z Mercosurem. Tusk został z kretyńską miną i rozłożonymi łapami – „nikt mnie w Europe nie ogra”. A Mr Apfelbaum na wszelki wypadek w ogóle do tematu nie podchodził, bo zajmował się robieniem sobie sweetfoci na podwórku Białego Domu.
- Do tego okazuje się, że obaj „żelaźni partnerzy” naszych superasów, których przecież „nikt nie ogra” zostali przez Berlin i Paryż – jak to się mówiło w czasach mojej młodości – spuszczeni jak woda z klozetu.
Jednak Berlin i Paryż mają świadomość, że z Nawrockim im tak nie pójdzie, więc z góry się asekurują. Szybko zrozumieli, że z tak silnym choćby z powodu amerykańskiego wsparcia i amerykańskich decyzji wojskowych graczem, lepiej – w obliczu swoich „sukcesów” na odcinku amerykańskim – lepiej się dogadać.
To nie są jednak ludzie pokroju regirungsführera i Mr Apfelbauma, którzy jeszcze na łożu śmierci będą wrzeszczeć, że Trump to był ruski agent i faszysta. Sami dużo mądrzej się nie oczywiście wypowiadali, ale wiedzieli kiedy trzeba z tym skończyć, potem przeprosić i próbować z Trumpem jakoś się ułożyć. Wychodzi to im na razie średnio, ale zawsze to lepiej niż brnięcie w ślepy tunel jak nasze dwa asiory. Także z tej perspektywy dobry kontakt z Nawrockim może być zatem dla Berlina i Paryża korzystny.
- Karol Nawrocki jedzie więc tam w idealnym momencie. Z jednej strony rozgrywany właśnie gambit na polu wewnętrznym, przynosi kolejną klęskę pożal się Boże koalicji 13 grudnia. Na polu międzynarodowym – co jednak o wiele ważniejsze – daje natomiast szanse na wykorzystanie specjalnych stosunków z Waszyngtonem. Tak jak pisałem – Polska zdobyła podstawowe miejsce w amerykańskiej strategii nie tylko europejskiej, ale i globalnej. Od nas samych jednak zależy, jak to zdołamy wykorzystać.
Karol Nawrocki pokazuje, że jest zdeterminowany aby szybko wyciągać korzyści dla Polski. W przeciwieństwie do swojego poprzednika, który podobną koniunkturę spożytkował na walkę o ukraińskie interesy, obecny prezydent poważnie traktuje swoje zobowiązanie: „Po pierwsze Polska”. To musi przynieść owoce.
* tytuł pochodzi od redakcji M24