Pierwszą turę wygrał, chociaż nieznacznie, Rafał Trzaskowski. Dla mnie to jednak spore zaskoczenie. Bowiem oznacza, jeżeli zsumujemy głosy Trzaskowskiego, Hołowni i wszystkich kandydatów lewicy, że grubo ponad 40 procent Polaków uważa, że Polska zmierza w dobry kierunku. A może…? A może wcale tak nie uważa, ale… I tutaj przypomina mi się scena z Węgier, kiedy socjaliści utracili władzę na rzecz Fideszu. Przed wyborami dziennikarz zapytał starego Węgra (na ulicy) o prognozy wyborcze, a ten bez zastanowienia wypalił: Węgry mogą przestać istnieć, byleby Orban nie doszedł do władzy! O to, o to… Byleby PiS nie wrócił do władzy, a że znowu jeździmy na szparagi, to mało istoty szczegół.
Dzisiaj należy zaapelować do liderów Konfederacji: panów Bosaka, Mentzena oraz Brauna, by schowali stare urazy do PiS (a doprawdy jest co pamiętać) i wezwali swój elektorat do głosowania na Karola Nawrockiego. Czas na pozakulisowe negocjacje i czas na budowanie wielkiej koalicji na rok 2027. Pierwszy (oficjalny) krok już za dwa tygodnie. Ja widzę Karola Nawrockiego na Marszu Niepodległości, a Rafała Trzaskowskiego tam (po prostu) nie widzę. Zresztą ona sam tam się nie widzi, czego dowód dał już wielokrotnie.
Zaciskamy zęby, idziemy na wybory, bo nie nasz obowiązek a PRAWO i głosujemy na Karola Nawrockiego.