Zwolennicy Premiera Tuska się ucieszą – słusznie, TVR to wróg, śmiertelny wróg, wroga trzeba trzymać z daleka, a gdy się zbliży trzeba do niego strzelać, ale najlepiej znaleźć jakiś sposób, żeby go „zabić”, aby nie próbował się zbliżyć (pozbawić koncesji, reklam („zagłodzić”), złożyć doniesienie do prokuratury….). Ci, którzy oglądają TV Republikę, to wrogie, „ciemne masy”, nie zasługujące na to, by się z nimi liczyć. Są częścią „społeczeństwa”, ale funkcjonują jak „stado”, którym się zarządza, nie rządzi (właściciel chlewa nie „rządzi” świniami, gdyż nie im zawdzięcza swą pozycję!).
Dla widzów TVR zachowanie premiera RP jest naruszeniem prawa, zasad konstytucyjnych i cywilizacyjnych. Kolejnym świadectwem pogardy. Buty. To nie do niego należy decyzja o tym kto kogo ma prawo „reprezentować” na konferencji prasowej. Kto ma dostąpić zaszczytu kontemplacji Jego majestatu, oglądania Go na żywo. Rząd to nie jest „towarzystwo”, które robi sobie prywatną imprezę, na którą może zapraszać kogo chce, kogo lubi, kogo chce ugościć i z kim się chce bawić „wesoło”, a zadawanie „kłopotliwych (złośliwych!) pytań” psuje atmosferę… jak puszczanie bąka przy stole.
Rządzenie (polityka) ma być zajęciem przyjemnym. Ale czy może być przyjemnie, gdy siedzisz w bunkrze i zamiast wesoło się bawić z trwogą, z napięciem nasłuchujesz odgłosów z zewnątrz, z ulicy, z granicy i z zagranicy, zza pleców… I słyszysz to ciągłe, natrętne dobijanie się TV Republiki do drzwi i nie jesteś pewien, czy gość „trzymający klamkę” nie pęknie.
Nie ma wyjścia z pułapki, którą zastawiłeś Premierze sam na siebie.
Nie wyrwiesz się z roli „wewnętrznego kolonizatora”.
TV Republika to Twój „szafot” i „pomnik”.