Prawdopodobnie odbył się w Wielką Sobotę 966 roku – ale pewni nie jesteśmy. Nie znamy miejsca, gdzie się dokonał: spekulacje na ten temat prawdopodobnie nigdy nie zostaną do końca rozstrzygnięte. W mroku dziejów zaginęły imiona ojca, dziada i pradziada tego, który przyjmując Chrzest św. – na zawsze zaprosił Chrystusa na ziemie w dorzeczu Odry i Wisły.
Wszystkie te kwestie zdają się istotne co roku w okolicy 14 kwietnia – czyli Święta Chrztu Polski, wprowadzonego do narodowego kalendarza w 2019 roku. Za tydzień, za miesiąc, obchody przejdą do przeszłości i te kwestie znów zaprzątać będą jeno umysły naukowców i pasjonatów mediewistyki.
Co pozostanie?
Pytanie najważniejsze. To, na które koniecznie powinniśmy szukać odpowiedzi. Bo odpowiedź jest – opowieścią o tożsamości. O duszy Polaka, o jego miejscu w świecie.
To pytanie: DLACZEGO Mieszko I przyjął Chrzest?
Książę Polan, pierwszy historycznie poświadczony władca Polski, widział dalej, niż współcześni mu inni władcy, wiedział więcej, niż pogańscy wróżbici. Jako polityczny i strategiczny geniusz postanowił oprzeć rodzącą się państwowość o najmocniejszego sojusznika. Czyli Kościół. A zatem, aby odeprzeć niemiecki żywioł, związuje się sojuszem ze słowiańskim władcą, czeskim Bolesławem Srogim, co przypieczętowuje na ślubnym kobiercu z córą Przemyślida, Dobrawą. Przyjmując chrzest otwiera równocześnie podwoje swego kraju dla pionierów alfabetyzacji i włącza Polskę w orbitę cywilizacji europejskiej.
To wszystko prawda, ale…
Mieszko nie wiedział i nie mógł wiedzieć, jak potoczą się losy jego, Polski i nowego wyznania. Za to wiedział, co stało się z kilkoma innymi władcami, którzy zdecydowali się przyjąć chrzest. Wielu z nich zginęło z rąk przywiązanych do pogańskich wierzeń podwładnych, lub było skazanych na banicję. Władca Polan nie potrzebował również sojuszu antyniemieckiego: owszem, przymierze z Czechami zostało zawarte, ale nie miało ostrza skierowanego na zachód od Odry, sami Czesi podlegali kościelnej administracji Cesarstwa, a Niemcy w sposób naturalny stali się sprzymierzeńcami Polaków, ponieważ oba kraje walczyły z plemionami Wieletów.
Chrzest nie mógł być również elementem układów z południowym sąsiadem i warunkiem ślubu z Dobrawą, skoro małżeństwa pogan i chrześcijan w X wieku nie należały do rzadkości, a poza tym nastąpił później, w trudnym dziś do określenia odstępie czasu. Na pewno nie mniejszym niż okres jednego Wielkiego Postu.
A zatem: dlaczego Mieszko I przyjął Chrzest św.?
Dla wzmocnienia władzy? Tak, choć mógł ją stracić, właśnie dlatego, że porzucił wiarę przodków.
Z pobudek intelektualnych i kulturowych?
Owszem. Czy jednak wystarczy podziw dla słowa pisanego, dla murowanych świątyń i sakralnego śpiewu – by wprowadzać tak rewolucyjną zmianę?
Ostatecznie nowa wiara wzmocniła pozycję władcy, wprowadziła nowe rozumienie roli panującego, otworzyła kraj na najlepiej wykształcone elity ówczesnego świata, zmieniała pomału ziemie mieszkowej ojcowizny w prawdziwie chrześcijański kraj, ale tego wszystkiego nie mógł do końca przewidzieć ten, który w Wielką Sobotę, 14 kwietnia 966 roku (?), pochylił po raz pierwszy głowę przed krzyżem Jezusa.
Dziś, po ponad dziesięciu wiekach, nie brakuje głosów, że wiarygodna odpowiedź to połączenie wszystkich tych powodów. I jeszcze jednego, o którym może przez dziesięciolecia XIX-wiecznego materializmu i XX-wiecznej ideologii komunistycznej starano się zapomnieć. Powodu, który sięga głębi ludzkiej duszy. I pokazuje najpiękniejszą, najważniejszą prawdę o początkach naszej Ojczyzny.
Nikt na świeci nie ma kluczy do serca drugiego człowieka, jego duszy i sumienia. Te ma tylko Bóg. A tym trudniej oceniać decyzję taką jak przyjęcie wiary w jedynego Boga – po tylu wiekach. Ale wszystko, co pozostało z tamtej epoki, wskazuje, iż niezależnie od czynników politycznych, strategicznych i kulturowych – motywem decydującym była osobista decyzja księcia, który pociągnięty przykładem swej wierzącej żony – sam uwierzył!