Po rozmowie Sławomira Mentzena z Rafałem Trzaskowskim obaj panowie, w towarzystwie Radosława Sikorskiego i Sławomira Nitrasa, poszli sobie – jak gdyby nigdy nic – na piwo do baru należącego do lidera Konfederacji. W świat poszły zdjęcia, których – niestety – nie da się „odzobaczyć”.
W środowisku starej Konfy zaczęto rwać sobie włosy z głowy, z czubów poszedł siwy dym a szable (nomen omen) trzaskały o pochwy. Sam zainteresowany w spotkaniu nic złego nie dostrzegł. „Nie rozumiem o co niektórych chodzi. Nie należę do mafii, nie należę do sekty. Idę prosto. Nie dam się zapisać do żadnego z waszych obozów. A politycy powinni umieć normalnie ze sobą rozmawiać” – napisał niczym niezrażony lider Nowej Nadziei. Część polityków i komentatorów — głównie ze strony przedstawicieli partii rządzącej — pozytywnie oceniło spotkanie przy piwie i namiętnie rozsyłają zdjęcia po całym bożym necie. Natomiast po drugiej stronie — choćby w samej Konfederacji — wprost przeciwnie, płacz i zgrzytanie zębów. Mentzena skrytykował m.in. Krzysztof Bosak i Anna Bryłka, którym również szczęki opadły po sam pas. Krzysztof Bosak nie ma wyjścia – musi objąć przywództwo w Konfie, by się to wszystko nie rozlazło po kątach.
wnioskuję o to, żeby ta kampania trwała jeszcze kolejne 6 miesięcy
kino xdpic.twitter.com/0bniDJGAS1
— Profesor Pingwin (@ProfesorPingwin) May 24, 2025
Zacznijmy od tego, że Mentzen nie widzi nic zdrożnego w piwku z Trzaskowskim, bo „politycy powinni umieć ze sobą rozmawiać”. Zgoda, ale rozmowy muszą mieć swój czas, swoje miejsce i jakąś sprecyzowaną agendę. I wtedy nie ma problemu. Tymczasem Mentzen spotkał się w piwku z człowiekiem, którego środowisko jeszcze wczoraj pluło na samego Metzena i na całą Konfę. Przypomnę panu Mentzenowi, że Konfederacja to – ich zdaniem – „faszyści”, to zagrożenie brunatną Polską. I oczywiście p. Mentzen ma prawo twierdzić, że to tylko pada deszcz. Jego twarz i jego deszcz (ja uważam, że to plwociny). Jeden z komentatorów napisał: „Chłop dostanie zniżkę na prąd do lokalu. Dajcie żyć!”. I niech sobie żyje, ale z daleka od Konfederacji.
Konfederaci otrzymali siarczysty policzek od swojego lidera. I nie mam na myśli wszystkich osób głosujących na p. Mentzena, ale piszę o Konfederatach z krwi i kości, którzy woleliby wypić litr cykuty niż jeden łyk piwa z Trzaskowskim. Rację ma Krzysztof Stanowski, który ocenił, że to co zaszło w Toruniu jest „arcydziełem Trzaskowskiego”, gdyż PO zrobiło sobie z Metzena „breloczek do kluczy”, a on sam stał się „memem”. I teraz wyborcy Mentzena muszą pić to piwo razem z nim.
Być może w postępowaniu p. Metzena jest jakaś głębsza myśl: specjalnie piwkował z Trzaskiem, a tym samy tak wku…(słowo niecenzuralne) znaczy się zdenerwował swoich wyborców, że ci teraz gremialnie pójdą głosować na Nawrockiego. Staram się p. Mentenowi jakoś pomóc, podpowiadam, pokazuje drogę ucieczki…
Pytanie co zrobią teraz liderzy Konfederacji? Grzegorz Braun od samego początku twierdził, że Mentzen jest kiepską imitacją Konfederaty. Teraz dostał koronny dowód na tacy. Konfederaci będą teraz chcieli rozliczeń, albo przejdą do Grzegorza Brauna.
Aha – do p. Metzena – jeżeli nic pan nie rozumiał z tego co się stało, to dobrze, że nie przeszedł pan do drugiej tury.