Debata, debata i po debacie. Uff! Na całe szczęście była to już ostatnia i więcej nas katować nie będą. Przynajmniej odgrażają się, że nie będą, ale jak statek będzie szedł na dno, to i brzytwę wyciągną… Przypomniała mi się scena z kultowego „Rejsu”, z nieodżałowanej pamięci Janem Himilsbachem i Zdzisławem Maklakiewiczem. Przypomnijmy zatem wiecznie żywy dialog: „A w filmie polskim, proszę pana, to jest tak: nuda… Nic się nie dzieje, proszę pana. Nic. Taka, proszę pana… Dialogi niedobre… Bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest. Nic się nie dzieje. A polski aktor, proszę pana… To jest pustka… Pustka proszę, pana… Nic! Absolutnie nic. Załóżmy, proszę pana. Że jak polski aktor, proszę pana… Gra, nie? Widziałem taką scenę kiedyś… Na przykład, no ja wiem? Na przykład zapala papierosa, nie? Proszę pana, zapala papierosa… I proszę pana patrzy tak: w prawo… Potem patrzy w lewo… Prosto… I nic… Dłużyzna proszę pana… To jest dłu… po prostu dłu… dłużyzna, proszę pana. Dłużyzna…Proszę pana, siedzę sobie, proszę pana, w kinie… Pan rozumie… I tak patrzę sobie… siedzę se w kinie proszę pana… Normalnie… Patrzę, patrzę na to… No i aż mi się chce wyjść z… kina, proszę pana… I wychodzę”.
Właściwe ostatnia debata była już do „rozczytania” (jak mówi Dariusz Szpakowski) na długo przed jej rozpoczęciem, tak jak z podlewaniem ogródka Żony (oczywiście mojej). Podleję go wieczorem a i tak w nocy spadnie deszcz. Wiadoma sprawa. Teraz niektórzy się ekscytują, że pytania wyciekły do tego i owego sztabu wyborczego. Nie ma się czym doprawdy podniecać. Gdyby nie wyciekły, byłaby to oczywista sensacja, a tak czym tu się rozpalać do białego żelaza? I żeby sprawa była jasna, wcale nie uważam, że w drugą stronę działa to inaczej. Co prawda nikogo za rękę nie złapałem, ale to może oznaczać tylko tyle, że są bardziej bystrzy od kojca peleoTVP.
Jeżeli jednak ktoś wpadnie na pomysł kolejnej debaty – pozostaje jedynie walka w kisielu, co może stanowić (biorąc pod uwagę zdecydowaną przewagę płci brzydkiej wśród startujących kandydatów) atrakcje jedynie dla środowisk, których flagę Rafał Bonżur Trzaskowski schował pod pulpit (jakby się dziś wstydził tego, czym jeszcze wczoraj się szczycił. Ale…”czasy się zmieniły”, jak to „czasy” od wieków mają w zwyczaju).
Z ostatniej debaty zapamiętam towarzyszkę Biejat (jej slogan wyborczy powinien brzmieć: „Hawajska dla wszystkich!” – to może bym się skusił), która zadała Sławomirowi Metzenowi jakże bystre i podchwytliwe pytanie (ona te pomysły czerpie z niczego, czyli z głowy): „Wielokrotnie pan mówił, że bicie dzieci jest okej. Przemoc przybiera też inne formy. To na przykład zaniedbanie albo niepłacenie alimentów. Czy te formy przemocy wobec dzieci też pan popiera? Jakie jest pana stanowisko w sprawie alimentacji?” – pytała rozpalona Biejat. „Nie mam zielonego pojęcia, jak pani mogło przyjść do głowy, że w jakikolwiek sposób mogę popierać niepłacenie alimentów czy też zostawianie swoich dzieci bez opieki. Jest to dla mnie absolutnie szokujące i nie wiem, skąd pani to przyszło do tej głowy – pytał lider Konfederacji. Do czego panie Mentzen, do czego miało przyjść towarzyszce Biejat? Do głowy? I to było BUM SZAKA LAKA, ostatni gasi światło – jak mawia nasza złota młodzież, jeżeli jeszcze tak mawia.
„Nie wiem skąd pani przyszło do głowy, że mogę popierać niepłacenie alimentów czy zostawianie swoich dzieci bez opieki! Jest to dla mnie absolutnie SZOKUJĄCE!”
✅ Sławomir Mentzen vs Magdalena Biejat w debacie TVP @SlawomirMentzen @KONFEDERACJA_ @MagdaBiejat #debata #DebataTVP pic.twitter.com/G8CwX5aykY
— WolnośćTV (@WolnoscTV) May 12, 2025
Klapa paleoTVP i ostatnia debata bez większych emocji
Oglądając ten spektakl nie trudno skłonić się ku tezie, że w demokracji wygrywają ci, który obiecują krótsze lekcje i dłuższe przerwy. I jak tu coś sensowego z tego wyciągnąć?