Co „złego” zrobił Mentzen idąc na piwko z rywalem politycznym po gentlemeńskich zapasach? Nic. Popełnił błąd… Kto z jego sympatyków nie miał zamiaru głosować na Nawrockiego, nie zagłosuje na Trzaskowskiego. Część wahających się nie pójdzie na wybory, a cześć uzna, że Mentzen ich „wykiwał” i na złość (za karę!) zagłosuje na Nawrockiego.
Co zyskał Trzaskowski? Nic. Na pewno wkurzył swój „twardy elektorat” za podlizywanie się „faszystom”! Po co poszedł „na piwo” z Sikorskim na dokładkę? W końcu chciał przeżyć jakąś euforyczną satysfakcję z upokorzenia Mentzena! Był wyraźnie rozradowany. Przyszedł na „rozmowę” (grillowanie) z Mentzenem, gadał swoje i na koniec powiedział Sławkowi: wal się, niczego nie będę podpisywał, kim ty jesteś, żeby preparować jakieś „kwity”. I zaprosił Mentzena na piwko, żeby go „dowartościować”. Trzasnęli video i poszło w świat!
Co „ugrał” Mentzen? Nic. Jeśli wybory wygra Nawrocki, Mentzen zostanie z piętnem „zdrajcy” zatopiony w Konfederacji. Jeśli wygra Trzaskowski, Mentzen ocali głowę, ale zęby mu wybiją. Mentzen wpadł w pułapkę, w której jego dalszy los jako „polityka” zależy od „wybaczenia” błędu lub uznania „zasługi”. Zależnie od tego kto wygra. Przestał być samodzielny. A to jest bardzo ważna cecha podmiotowości „polityka-kontestatora”, szczególnie dla młodych wyborców! Młodzi z lewicy i z prawicy nie różnią się „psychologicznie” od siebie. Są młodzi. Radykalni. Kompromis i biesiada (porozumienie) przy piwku z „wrogami” to nie jest centralna wartość ich postaw. Tłumaczenie Mentzena pokazuje, że on nie rozumie sensu własnego błędu… Że nie wystarczy krzyczeć – nie dam się zapisać ani do „sekty”, ani do „mafii”. Teraz „sekta” lub „mafia” decydują, czy Cię Sławek „zapisać” czy wykreślić z rejestru.
Nie masz nic do gadania.
Miałeś, chamie, złoty róg,
miałeś, chamie, czapkę z piór:
czapkę wicher niesie,
róg huka po lesie,
ostał ci się ino sznur…