Operacja „Senat”. Służby wiecznie żywe

    Date:

    Był ciepły, choć pochmurny sierpniowy poranek. Generał Molibden z radością oddawał się porannej lekturze gazet przy swoim biurku w gabinecie. Mimo, że kłujący, miarowy ból wątroby (pamiątka po weekendowej wizycie towarzyszy z Moskwy) nie opuszczał go od dwóch dni, był zadowolony. Nawet więcej niż zadowolony. Jego ludzie spisali się całkiem nieźle, o czym dowiedział się z lektury jednego z tygodników, który właśnie pochłaniał wzrokiem. Dobrego nastroju nie przerwało nawet nagłe pukanie do drzwi.

    – Wejść – zakomenderował generał. Do gabinetu sprężystym ruchem wszedł pułkownik Kobalt.

    – Czołem towarzyszu generale! – wykrzyknął.

    – Właź i nie wydurniaj się – odparł wesoło generał Molibden. Można by rzec, że nawet rubasznie.

    – Co towarzysz generał taki dziś zadowolony? – spytał zaciekawiony pułkownik Kobalt.
    – A bo nasi ludzie, ci od Sławka, spisali się znakomicie. Zmontowali już naszą nową wunderwaffe, czyli ruch Senat dla Obywateli i wcisnęli tam niezłe tuzy. Czytam sobie właśnie najnowszy numer tygodnika „Uważaj Cze”.
    – A ten inaczej pisany? – wtrącił pułkownik.
    – Dokładnie, Kobalt, „nowa forma, stary wzór”, he, he – 
    uzupełnił generał.
    – No i co tam ciekawego nasze pudła rezonansowe napisały?
    – Przeprowadziły interesujący wywiad z kandydatem owego ruchu do senatu, profesorem Gadzińskim.
    – A tym wybitnym ekonomistą i informatykiem?
    – Tym samym.
    – No i jak się spisuje profesor?
    – Doskonale! Tak jak przewidywaliśmy, to nasza dobra wersja Leppera dla wykształciuchów. Tak jak Andrzej, niech mu ziemia lekką będzie – 
    generał nabożnie wzniósł oczy ku górze, jakby chciał wymodlić szczególne łaski dla tragicznie zmarłego – był katalizatorem wybuchowych nastrojów ludzi z małych miasteczek i wsi, tak profesor skupi uwagę wykształconych krawaciarzy z dużych miast, nastawionych na sukces.
    – Ale czy jest pewny? Czy nie wypapla za dużo, jak wspomniany przez pana generała tragiczny samobójca, np. o negatywnych skutkach planu Balcerowicza, albo innych przekrętach naszego systemu bankowego?- 
    dopytywał się wyraźnie zatroskany pułkownik Kobalt.

    – Nie ma strachu Kobalt. Sławek dobrze go wyuczył. Wie co mam mówić, a o czym nie wolno nawet wspominać. Jak przeczytasz ten wywiad to zrozumiesz. Mówi np. że najlepszym rządem ostatniego dwudziestolecia był rząd Tadzia Mazowieckiego.
    – Naszego kochanego Tadzia?
    – No właśnie! Więc nie ma strachu. Przecież Balcerowicz był głównym rozgrywającym w tym rządzie. Więc nie wspomina w wywiadzie ani słowem o FOZZie czy innych sprawach. A usłużni żurnaliści nawet nie pytają. Zresztą czy profesor Gadziński kalałby swego szefa z centralnego banku?
    – No, nie musieli się lubić! A profesor przez tyle lat był na drugim planie.
    – W naszym biznesie nie chodzi o to, kogo kto lubi, Kobalt. A teraz Gadziński jest na fali. Ma swoje 5 minut. Więc będzie zadowolony. No więc chwali Tadzia, wychwala pod niebiosa Hausnera, ale i diabłu pali ogarek, bo i Gilowskiej wystawia dobre świadectwo. Piękna robota, czysty haft artystyczny – 
    zachwycał się generał.

    – I co jeszcze mówi w tym wywiadzie?
    – No, straszy kryzysem. Bardzo dobrze, niech się trochę boją nasze wykształciuchy, a przede wszystkim wali w Donalda i Jana Vincenta jak w worek bokserski.Panie świeć nad duszą Andrzeja – 
    generał ponownie wzniósł oczy ku niebu.

    – No a co proponuje, jaki ma program?
    – Odgrzewa kotleta z podatkiem katastralnym. Świetnie! Trzeba przygotować naszych białych murzynów do operacji nowego wydojenia. Ale robi to delikatnie, z wyczuciem. Jak chirurg plastyczny. Zuch, nie profesor! – 
    zachwycał się dalej Molibden. No i opowiedział dziennikarzom ckliwą historię o tym jak straszono jego żonę, że straci prace, jeśli on nadal będzie krytykował Donalda. To świetne! Sławek genialnie to wymyślił. Już widzę jak na blogach i forach wypisują dyrdymały o powrocie do praktyk z peerelu!
    – Jakbyśmy kiedykolwiek z nich zrezygnowali, he, he! – 
    zaśmiał się pułkownik Kobalt.

    – Otóż to! Poza tym prawicowa blogosfera uwielbia męczenników. Trzeba by może faktycznie tę żonę wywalić z roboty? Albo, chociaż samochód gwoździem porysować? Skonsultuję to jeszcze ze Sławkiem. Nie no, ten Gadziński to świetny człowiek! I bardzo dobrze, że go Sławek skaptował, w końcu Goliszewski to już trochę zgrana karta, jak ten cały biznes senter klab, byle głupek dojdzie w Internecie gdzie zaczynali swoje kariery tamtejsi biznesmeni. A Gadziński to świeża krew. Nawet pani profesor Staniszkis nasz nowy ruch i jego kandydaci się podobają!
    – Naszej poczciwej Jadzi!? Ach ta nasza Jadzia, zawsze palnie jakieś głupstwo, na naszą korzyść – 
    zadrwił Kobalt. A co, jeśli Gadziński będzie brykał i jednak chlapnie za dużo ozorem? – nie odpuszczał pułkownik.

    – Po co zadajesz głupie pytania! – żachnął się generał i mimowolnie, po raz trzeci, wzniósł nabożnie oczy ku niebu.

    Opublikowano: 27.08.2011

    Henryk Piec
    Henryk Piec
    h.piec@merkuriusz24.pl

    Wesprzyj autora!

    Jeśli doceniasz pracę autora i chcesz go wesprzeć, możesz wpłacić symbolicznego grosika na jego dalszą twórczość. Każda pomoc ma znaczenie i motywuje do tworzenia kolejnych wartościowych treści. Dziękujemy za wsparcie!

    Subskrybuj

    spot_imgspot_img

    Popularne

    Więcej w temacie
    Powiązane tematy

    Galilejczyku, przegrałeś?! Chwała postępowi!

    Miłość i nienawiść w polskiej polityce i kulturze: Nergal, Biedroń, Palikot i sąd w Gdyni – o sporach wokół religii, sztuki i ideologii w państwie postępowym.

    Maczugą po łbie, czyli świat oczami Grzegorza. Powstanie nierówne powstaniu!

    Czy powstanie było heroicznym zrywem czy tragiczną pomyłką? Prof. Artmann w rozmowie z Grzegorzem Maczugowem ostro ocenia dwa warszawskie powstania i ich moralne konsekwencje.

    Nikodem Dyzma znów liderem! Grochówka – nagrodą główną

    Wizyta Obamy w Polsce pełna była symboli i ironii. Gdzie możemy być światowym liderem? Może w produkcji „gazu” domowej roboty? Autor proponuje konkurs z nagrodami.

    Żadnych mrzonek panowie! Barack leci do Bara(c)ku

    Barack Obama odwiedza Europę mimo wulkanów, ale czy jego wizyta w Polsce to nadzieja, czy powrót do „Bara(c)ku” dawnych wpływów? Obserwujmy uważnie pierwsze słowa prezydenta USA.