Wołynia nie zapomnimy!

    Date:

    Potrzebujemy dziś prawdy o Wołyniu. Potrzebujemy szczerości i autentycznego pojednania, opartego na faktach – napisał Mateusz Morawiecki w 81 rocznicę „Krwawej niedzieli”, która jest uznawana za kulminację Rzezi Wołyńskiej. Nie wiem, ale odnoszę wrażenie, że ci, którzy oddali władzę teraz dopiero wiedzą, co i jak powinno się zrobić. Gdy byli przy władzy, to robili wiele, by sprawy nie dotykać, by nie rozdrapywać ran, nie jątrzyć, jednym słowem nie denerwować… Ukraińców.

    Zwłaszcza po ataku Rosjan na Ukrainie, sprawę upychano kolanem pod dywan. Nie widziano żadnych flag czerwono-czarnych (symbolu banderowców), porterów Bandery i Szuchewycza na ścianach urzędów, pomników i nazw ulic, którym nadawano imiona ukraińskich zbrodniarzy. Zamknęliśmy szeroko oczy, pamięć zakopaliśmy pod ziemią, obok ciał pomordowanych naszych babć i dziadków. Otworzyliśmy szeroko ramiona przed uciekającymi do Polski Ukraińcami, otworzyli swe serca drzwi i portfele, laliśmy strumienie łez nad niedolą uciekinierów…Gdybyśmy chociaż dziesiątą łzę poświęcili Aniusi. Nie poświeciliśmy. Jesteśmy narodem wspaniałomyślnym, nasza wielkoduszność graniczy z niemal krystaliczną głupotą.

    Jeżeli myślicie – to do polskich polityków – że ta sprawa umrze, to się mylicie. Możecie polewać tę lawę wodą niepamięci, ale pod tą twardą skorupą wrząca magma wciąż będzie się przelewała, prędzej czy później znajdzie sobie ujście. Byłoby lepiej nad tym zapanować i opatrzeć pamięć kojącymi plastrami.

    Właśnie przypomniał mi się początek lwowskiego koncertu Krzesimira Dębskiego, znanego kompozytora. Muzyk swój koncert rozpoczął od wymiany uprzejmości w języku ukraińskim.

    Dzień dobry — powiedzieć miał Dębski Ukraińcom.

    Na to również po ukraińsku odpowiedziała orkiestra.

    – Dzień dobry.

    Kolejne słowa artysty wywołały ogromne wrażenie.

    Przepraszam, ale to wszystko, co umiem po ukraińsku. Mógłbym znać język, bo miałem babcię Kozaczkę, ale nie nauczyła mnie ukraińskiego, bo zamordowali ją w 1943 banderowcy na Wołyniu, więc będę mówił do Was po polsku— powiedział kompozytor.

    Po tych słowach miało zapaść długie milczenie.

    A teraz przystępujemy do koncertu!— zakończył krępującą ciszę Krzesimir Dębski.

    Jeśli ta opowieść jest wierną relacją z koncertu odwagi i wyczucia dla polskiej racji stanu Dębskiemu mógłby pozazdrościć nie jeden polski polityk.

    Panią Karolinę Paprocką najmocniej przepraszam, ale Jej dzisiejszego tekstu zamieszczonego na łamach M24, nie przeczytam. Nie mogę.

    Henryk Piec
    Henryk Piec
    h.piec@merkuriusz24.pl

    Wesprzyj autora!

    Jeśli doceniasz pracę autora i chcesz go wesprzeć, możesz wpłacić symbolicznego grosika na jego dalszą twórczość. Każda pomoc ma znaczenie i motywuje do tworzenia kolejnych wartościowych treści. Dziękujemy za wsparcie!

    Subskrybuj

    spot_imgspot_img

    Popularne

    Więcej w temacie
    Powiązane tematy

    Belmondo, Hitler i Kmicic? Nasi…(?) Dzwonić do Daniela!

    Piątek, 2000 r., "Zachęta". Daniel Olbrychski wyciąga szablę i niszczy wystawę "Nazistów". Dlaczego? Bo zadzwonił Belmondo. A licealistka zadała jedno pytanie…

    Ludzie władzy i „dzieci Hollywood”. Hejt na dziecko!*

    Gdzie zniknęły granice, które kiedyś nawet gangsterzy szanowali? Od kodeksów honorowych po brutalną codzienność – upadek norm w kulturze i polityce mówi o nas więcej niż sądzimy.

    Na tydzień przed głosowaniem

    Zasłony opadły, maski spadły – ostatni tydzień kampanii przyniósł kluczowe odpowiedzi o kandydatów, ich cele i realne zaplecza. Teraz gra toczy się już o wszystko.

    Sadowy persona non grata! Czy Mentzen podzieli los Pierackiego?

    Starcie Mentzena z merem Lwowa o kult Bandery nabiera tempa! Sadowy nazwał go „prorosyjskim”, a Mentzen odgryzł się mocną ripostą. Czy Polska powinna stanowczo reagować na gloryfikację UPA?