Największa tajemnica Karola Nawrockiego… Gdzie jest Zorro!

    Date:

    Pod wpływem dynamicznego rozwoju wydarzeń w kolejnych godzinach czuję się zmuszony ujawnić znaną mi, największą tajemnicę Karola Nawrockiego. Stanie się to na końcu tego tekstu, bo wstęp jest konieczny.

    Nie przyjdzie mi to łatwo, ale kiedy widzę jak funkcjonariusze ABW z CBŚP i CBŚ męczą się, aby ich wyuczeni w sowieckich kursach szefowie mogli podrzucić cokolwiek naszemu steranemu nerwami regirungsführerowi uznałem, że trzeba skierować chłopaków na pewne tory. Żeby regirungsführer, kiedy będzie im wręczał tuż przed szurnięciem go z urzędu awanse i odznaczenia, miał jakąś poważniejszą podkładkę. Ale po kolei.

    W czwartek po południu regirungsführer objawił światu wielki sekret. Oto bowiem ludzie Syryski (szefa ABW – dla tych, którzy nie pamiętają), wyraźnie ukontentowani swoimi oszałamiającymi sukcesami, związanymi z „akcją kawalerka”, dali wściekłemu kierownikowi następny kompromat. Nie wiem, co brał przed lekturą bzdetów wykreowanych na Kieleckiej regirungsführer, ale wyglądał na mocno podjaranego swoją kolejną rewelacją. Oto bowiem kierownik wypalił, że Nawrocki bił się w ustawkach kibiców. I podał, że chodzi o ustawkę kibiców Lechii Gdańsk i Odry Opole.

    Sprawa ma kilka aspektów.

    Nie jest specjalnie istotne dociekanie, skąd regirungsführer dostał kompromaty. Już tylko naiwni idioci z jego obozu mogą udawać, że nie wiedzą, o co tu chodzi. Ciekawsze jest to, że wątek ten pojawił się równolegle w rozmowie Nawrockiego z Mentzenem. Wyszedł z nim Mentzen, który musiał mieć przeciek, że Tusk z tym wyskoczy i postanowił inteligentnie zdetonować „temat”. Jest zatem oczywiste, że podkomendni Syryski postanowili uprzedzić atak kierownika i wysypali ów kompromat.

    Normalny polityk na miejscu kierownika zastanowiłby się nad tym elementem, zanim wypali kolejną głupotę. Ale jak widać kierownik poszedł za radą Lisa i łyknął trochę amfy, co sparaliżowało mu myślenie. Do tego, jak już zasilacz przestał działać, poszedł kontynuować temat do TVN-u. I tam – mimo tego, że Kraśko jak lew próbował mu rzucać kotwicę, żeby z tej ordynarnej prowokacji mógł kierownik wyjść – ten brnął jeszcze bardziej. Język mu „stawał kołkiem”, wzrok miał rozbiegany, nie był w stanie klecić normalnych zdań.

    Świadomość tego, że mimo takich zasług nie załapał się w drodze do Kijowa na wagon „Nur für Duetsche”, siedzi w nim jak widać bardzo głęboko.

    To, że kolesie z kieleckiej kombinują już na inny układ, widać gołym okiem. Tak jak i to, że stada sędziów, prokuratorów i policjantów właśnie w skali kraju dosięgnęła potężna epidemia grypy. Służby są sparaliżowane tym wysypem choróbska, ale ponieważ znają dobrze scenkę lotniskową z „Kilera” – uznały, że trzeba spokojnie przed telewizorem poczekać na wynik bójki. A że ta wydaje się być rozstrzygnięta, tym bardziej nie ma co wystawiać się w ostatnich tygodniach na problemy w przyszłości.

    Wreszcie ciekawe jest też tempo, z jakim „temat” uruchomiły cyngle Kapusty w wp.pl. Jadczak, który zawzięcie tropi aferę nielegalnego finansowania kampanii wyborczej z zagranicy, w chwili wolnej od tej roboty „dotarł” do świadków innej „afery” – ustawki z Nawrockim w tle. Genialne są te cyngle Kapusty. I wyraźnie słabo to skoordynowali z regirungsführerem, który nie zakumał, że miał o tym mówić i się oburzać po tym jak już Jadczak opublikuje ten tekst, a nie zanim to zrobi. I wracając do tym razem „Kilerów 2-óch” – „cały misterny plan poszedł w p…u”.

    Do tego pan Kapusta, realizując „misję niezależnego medium” nie zakapował, że puszczanie kolejnego hejtu na Nawrockiego, pod wyświetlanym od wielu dni banerem reklamowym „Marszu Patriotów” kierownika, wygląda bardzo słabo. Ale co zrobić – jak widać zamiłowanie do przytulany kapuchy z PO jest silniejsze niż zdolność do oceny tego typu koincydencji.

    W sumie patrząc jak Kielecka męczy się z tym Nawrockim, w trosce o bezpieczeństwo państwa – no bo jest jasne, że jak Syrysko ustawił swoje najlepsze szwadrony na walkę wyborczą, to nie mają oni czasu na walkę z realnymi zagrożeniami – uznałem, że ułatwię chłopom robotę. Przechodzę zatem do NAJWIĘKSZEJ TAJEMNICY KAROLA NAWROCKIEGO. Z góry jednak zastrzegam, że nie znam wszystkich jej elementów i te właśnie wątpliwości – będę je zaznaczał – chłopaki Syryski powinni doprecyzować. Myślę, że i Stróżyk, i Pytel, i ich świta powinna się w to zaangażować, bo nie są to proste sprawy do wyjaśnienia. No i cyngle Kapusty też powinny się spiąć. A więc było to tak:

    Była późna jesień 1990 roku. Karol Nawrocki rozpoczął naukę w II klasie szkoły podstawowej i podkochiwał się w swojej koleżance z klasy równoległej. Była to Ola albo Ala – do wyjaśnienia i imię i nazwisko, ale z tego co wiem w tej klasie była tylko jedna Ola/Ala.

    Był poniedziałek 19 listopada i działo się to na dużej przerwie (dokładna godzina do ustalenia w archiwum szkoły). Karol Nawrocki podszedł do Oli/Ali, która w tym czasie jadła kanapkę (bułkę albo złożone kromki chleba – do ustalenia).

    Karol Nawrocki chciał zaimponować Oli/Ali i wypalił – „jak Mazowiecki zostanie prezydentem, to już nie będziesz jadła takich kanapeczek”. Wzburzona Ola/Ala poszła do swojej wychowawczyni, ta zaś do dyrektorki. Oburzenie dyrekcji było wielkie, no bo jak można było prowadzić kampanię wyborczą w szkole. Rodzice Nawrockiego zostali wezwani do szkoły i otrzymali stanowczą reprymendę.

    Ale ten Nawrocki nic sobie z tego nie robił i do końca tygodnia nauki – do 23 listopada 1990 roku (kończył lekcje ok. 13.000 – do ustalenia) – łaził po korytarzach i opowiadał różne rzeczy o Mazowieckim. Można byłoby pewno nawet zlokalizować niejednego ówczesnego ucznia, który potwierdziłby tę skandaliczną postawę młodego Nawrockiego, który naruszał ciszę wyborczą w szkole.

    Jak widać więc od małego „coś w tym Nawrockim było”.

    Panowie sztabowcy kierownika, panowie z Kieleckiej, panie Kapusta:

    Sprowadziliście w ostatnich tygodniach państwo polskie do poziomu, na którym skręcenie przez was kolejnej „afery” Nawrockiego z tej ujawnionej przeze mnie jego „tajemnicy”, to jest wyzwanie godne was, godne waszych „intelektów”.

    Do roboty – czas ucieka (wieczność czeka).

    Właśnie dotarła wiadomość, że dzielne służby Syryski, podjęły próbę ujęcia Zorro z Tarnowa. Obstawili budynek, ale Zorro – jak to Zorro – wskoczył z dachu na konia i oddalił się w nieznanym kierunku. Koń był czarny. Wściekli włodarze postanowili uruchomić prokuraturę i policję, żeby ścigała Zorro i konia. I to zostało nam ujawnione. Naprawdę, nie jest dobrze ze służbami Tuska.

    prof. Grzegorz Górski
    prof. Grzegorz Górski
    Polski prawnik, nauczyciel akademicki, adwokat, polityk, samorządowiec, doktor habilitowany nauk prawnych, profesor nadzwyczajny m.in. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II i Toruńskiej Szkoły Wyższej – Kolegium Jagiellońskiego, od 2011 do 2014 sędzia Trybunału Stanu.

    Wesprzyj autora!

    Jeśli doceniasz pracę autora i chcesz go wesprzeć, możesz wpłacić symbolicznego grosika na jego dalszą twórczość. Każda pomoc ma znaczenie i motywuje do tworzenia kolejnych wartościowych treści. Dziękujemy za wsparcie!

    Subskrybuj

    spot_imgspot_img

    Popularne

    Więcej w temacie
    Powiązane tematy

    Zmieleni przez śrubę historii. Jak rolę odegra Budapeszt?

    Putin i Zełeński spotkają się w Budapeszcie. Polska? Tradycyjnie poza grą – może chociaż kelner z polskimi korzeniami poda kawę i zapisze się w historii.

    Negocjacje bez Polski! W poszukiwaniu winnych

    Polska poza rozmowami Trumpa, Zełeńskiego i europejskich liderów o Ukrainie. Po latach bezwarunkowego wsparcia – brak zaproszenia. Czy to polityczna porażka czy sprytny unik kosztów?

    Kordian kontra cham – gdzie w tym sporze plasuje się Donald Tusk?

    „Kordian i cham” to symbol zderzenia elit z ludem, marzeń z realnością. Czy dziś widać ją w debacie publicznej? Niektórzy uważają, że tak – i to bardzo wyraźnie.

    O chorobie duszy i ciała Donalda Tuska słów kilka. Z obłędu w opętanie*

    Ostre ostrzeżenie: zdrowie premiera Tuska w kryzysie, a jego obsesje i błędy polityczne mogą kosztować Polskę miejsce przy decyzyjnym stole Europy. Czy czas na zmianę?