Kto podsłuchiwał Kasię Cudną? Polityczne melodramaty w Polsce. Gdzie rozdają rolexy?

    Date:

    Jarosław Kaczyński, to jednak podły człowiek jest! Wiecie państwo co robili jego ludzie, gdy on sam – upajając się przy tym namiętnie – demolował naszą umiłowaną ojczyznę? Otóż jego ludzie, a mam nadzieję, że już siedzą w ciemnym lochu o chlebie i wodzie, podsłuchiwali Kasię Tusk. Tak na marginesie Kasia jest (prze)Cudna, znaczy nazywa się: Tusk-Cudna. Ale do rzeczy, oddajmy głos naszemu premierowi, który musiał wczoraj z rana wstać lewą nogą, a więc już na „dzień dobry” miał muchy w nosie: „Okazuje się, że PiS podsłuchiwał przy pomocy Pegasusa moją żonę i córkę. Wnuczki i wnuków też, podpalaczu z Żoliborza?” – napisał Tusk w serwisie X, zwracając się do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. – W tym podsłuchiwaniu moich najbliższych chodziło Kaczyńskiemu prawdopodobnie o ochronę instytucji rodziny. W imię tradycyjnych wartości oczywiście” – dodał Tusk w kolejnym wpisie.

    Przyznajcie państwo, że w każdym uczciwym człowieku krew może zagotować się żyłach, jak na widok rachunku za prąd we wrześniu, mając jednocześnie z tyłu głowy świadomość, że miesiące grzewczej jeszcze przed nami. Dobrze, że noszę tabletki uspakajające w kieszeni, to na wypadek, gdybym nie zdążył do biurka, gdzie mam schowany awaryjny zestaw relanium. I jeszcze „podsłuchiwał wnuczki i wnuków”, a to jeszcze takie maleństwa…I niech ktoś teraz powie chociaż jedno dobre zdanie o Kaczyńskim, to sam w niego rzucę kamieniem, albo nawet dwoma! I niepotrzebnie się zaoferowałem, bo do głosu wyrwała się Prokuratur Krajowa, która wydała komunikat: „Z dotychczas zgromadzonego materiału dowodowego nie wynika, aby bezpośrednio wobec Katarzyny Tusk-Cudnej stosowano oprogramowanie Pegasus„. No, żesz taka piękna – wręcz bajkowa – narracja poszła w diabły, gdy tylko ktoś powiedział kilka słów prawdy.

    Wygląda na to, że to nie p. Kasię podsłuchiwano, a pana X, który do pani Kasi zadzwonił. A może było akurat odwrotnie. W końcu p. Katarzyna wcale nie musi (a wręcz nie powinna) wiedzieć, że rozmawiała z człowiekiem będącym w zainteresowaniu służb specjalnych. Ale żeby z tego faktu od razu robić taki cyrk, w którym premier robi – z własnej i nieprzymuszonej woli – za błazna? Czy premier nie ma nic innego (ważniejszego) do roboty, i musi z rana napisać kilka słów o Kaczyńskim, bo inaczej straci oddech?

    I jest jak w tym rosyjskim kawale, że na Placu Czerwonym w Moskwie rozdają rolexy. Wszytko to prawda, ale… nie w Moskwie, tylko w Leningradzie. Nie na Placu Czerwonym, tylko na Placu Rewolucji. Nie rolexy, tylko rowery. I nie rozdają, tylko kradną.

    No cóż, przynajmniej nikt nie może powiedzieć, że polityka nie jest widowiskiem pełnym melodramatów, absurdu i śmiechu w jednym…

    Henryk Piec
    Henryk Piec
    h.piec@merkuriusz24.pl

    Wesprzyj autora!

    Jeśli doceniasz pracę autora i chcesz go wesprzeć, możesz wpłacić symbolicznego grosika na jego dalszą twórczość. Każda pomoc ma znaczenie i motywuje do tworzenia kolejnych wartościowych treści. Dziękujemy za wsparcie!

    Subskrybuj

    spot_imgspot_img

    Popularne

    Więcej w temacie
    Powiązane tematy

    Co ma robić były prezydent Andrzej Duda? A może na szparagi!

    Były prezydent szuka nowego miejsca w świecie, a była pierwsza dama podobno już miała je znaleźć. I znowu: pół Polski oburzonych, pół rozbawionych — a reszta szykuje gofrownicę.

    Wczoraj i dziś – Polska versus zdrada. Na probostwie w Wyszkowie*

    Choć dawni polscy politycy — Piłsudski, Dmowski, Korfanty — toczyli ostre spory, łączyła ich Polska. Dziś warto pamiętać, że mimo różnic prawdziwych patriotów jednoczy troska o Ojczyznę.

    Premier Tusk i luksus niewiedzy – „Nie wiem, więc rządzę”

    Czasem szczerość brzmi jak odwaga, a czasem jak bezradność. Gdy premier mówi „nie wiem”, rodzi się pytanie: kto w takim razie ma wiedzieć?

    Polski sąd kontra Węgrzy: spór o Ukraińca i Nord Stream pokazuje różne interesy Warszawy i Budapesztu

    Polski sąd odmówił wydania Ukraińca podejrzanego o sabotaż Nord Stream. Decyzja wywołała gniew Budapesztu i pokazała, że interesy Warszawy i Węgier nie zawsze idą w parze.