Piekło zamarzło. W końcu ktoś (nie byle kto) rzucił lewicowym (chociaż trafniej będzie napisać postkomunistycznym) elitom zachodniej Europy prawdę prosto w oczy. „Nie można nakazać innowacji, nie można zmusić ludzi do tego, co mają myśleć. Gdy patrzę na Europę dziś, czasem nie jest dla mnie takie jasne, co się stało z tymi, którzy wygrali zimną wojnę” – mówił w wystąpieniu na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa wiceprezydent USA J.D. Vance. Sala słuchała tych słów w milczeniu. Było czuć chłód, wrogość i wyraźną niechęć do prelegenta. Gdyby wzrok mógł władać sztyletami, J.D. Vance wróciłby do ojczyzny w ołowianej trumnie.
„Największym zagrożeniem dla Europy nie jest Rosja czy Chiny, ale zagrożenie z wewnątrz, odwrót Europy od niektórych z najbardziej podstawowych wartości – powiedział J.D. Vance. „Patrzę na Brukselę, gdzie komisarze Komisji Europejskiej ostrzegają obywateli, że w czasie niepokojów społecznych zamierzają wyłączyć media społecznościowe w momencie, gdy natkną się na treści, które ich zdaniem są, cytuję, nienawistne”.
Wiceprezydent USA zakończył swoje wystąpienie apelem do europejskich liderów, by nie bali się woli własnych wyborców, nawet jeśli się z nimi nie zgadzają. Cytując Jana Pawła II, wezwał: „nie lękajcie się”. Vance podkreślił, że demokracja wymaga uwzględnienia głosów wszystkich obywateli, niezależnie od ich poglądów. „Jeśli amerykańska demokracja przetrwała 10 lat krytyki ze strony Grety Thunberg, wy przetrwacie kilka miesięcy Elona Muska” – kpił wiceprezydent USA, odnosząc się do krytykowanej w Niemczech agitacji miliardera na rzecz AfD. Ała!!! To musiało zaboleć.
Przemówienie J.D. Vance było jednym wielkim batożeniem zachodnich elit, które – lepiąc nowego „lepszego” człowiek XXI w. – odwróciły się od klasycznej filozofii greckiej, tradycji prawa rzymskiego oraz religii chrześcijańskiej. Nawet nie tyle, że się odwróciły – bo pokazanie komuś pleców oznacza jedynie ignorancję – co aktywnie zaczęły zwalczać trzy filary stanowiące fundament naszej cywilizacji: prawdę, piękno i dobro. Nastał czas barbarzyńców, którzy galopując przez Europę wymachują flagami z napisem: DEMOKRACJA, TOLERANCJA, WOLNOŚĆ. Oto oszuści na naszych oczach brutalnie gwałcą nasze prawa, a jednocześnie twierdzą, że robią to w naszym interesie, bo nas szalenie kochają.
Elity zachodnioeuropejskie zareagowały z pianą na ustach. I można byłoby tutaj przywoływać niektóre wypowiedzi polskich polityków, ale po co cytować sierżantów skoro głos zabrali generałowie. „Energicznie sprzeciwiam się wrażeniu, które pozostawił wiceprezydent Vance, że w naszej demokracji prześladowane są mniejszości i że zmusza się je do milczenia. Wiemy nie tylko przeciwko komu bronimy naszego kraju, ale także o co walczymy – o demokrację, wolność słowa, państwo prawa i godność każdego człowieka” – podkreślił wyraźnie wzburzony Boris Pistorius, szef niemieckiego resortu obrony.
Jednak wczoraj nasza redaktor naczelna p. Anna Najemnik zadała kłam słowom Pistoriusa. Wolność słowa – to kneblowanie ust oponentom; jeżeli demokracja, to koniecznie „walcząca”; jeżeli państwo prawa – to prawa takiego jak je elity rozumieją (będą wybierać które wyroki są słuszne, a które niesłuszne, którzy sędziowie są sędziami, a którzy nie zasługują na to miano); godność człowieka – jedynie wówczas, gdy wymachuje tęczową flagą, jeżeli eksponuje krzyż – to taka osoba nie zasługuje na szacunek i uwagę. A jeżeli zasługuje na jakąś uwagę, to jedynie ze strony aparatu represji, który taką osobę powinien spacyfikować.
26 czerwca 1963 przed ratuszem dzielnicy Schöneberg w Berlinie z okazji 15 rocznicy utworzenia berlińskiego mostu powietrznego, prezydent USA John Kennedy powiedział:” Ich bin ein Berliner („jestem berlińczykiem”). Słowa J.D. Vance należy odczytywać w tych samych kategoriach wagowych, gdyż kilka dni temu mieliśmy do czynienia z przemówieniem epokowym, które może zapoczątkować nowy ład w Europie, może wskazać jej drogę do wielkości, przywrócić jej dawny blask i chwałę. Z przemówienia Kennedy’ego wszyscy pamiętają „Ich bin ein Berliner”. Mało kto pamięta inne słowa: „Dwa tysiące lat temu największą dumą było powiedzieć: civis Romanus sum (Jestem obywatelem rzymskim)”. Czas żebyśmy mogli dzisiaj z największą dumą powiedzieć „Jestem Europejczykiem”. I za tę inspirację, wskazanie drogi (drogi, o której przecież wiedzieliśmy, że jest) powinniśmy J.D. Vance podziękować.