Skamienieli. Rocznica śmierci Franciszka Gajowniczka.

    Date:

    Na placu stało więcej osób. Ale głównymi aktorami dramatu, który się rozegrał, było dwóch więźniów i ich oprawca.

    Pierwszy to młody mężczyzna. Właśnie skazany na śmierć za ucieczkę współwięźnia. Drogi to staruszek – ksiądz. Poprosił komendanta obozu, aby mógł wziąć na siebie jego śmierć. Otrzymał zgodę.

    To nie była jedyna wstrząsająca scena, która rozegrała się w niemieckim obozie Auschwitz. Ale żadna nie wstrząsnęła obozem tak mocno – zarówno tymi którzy cierpieli, jak i zadającymi cierpienia. Bo oto w bezdenną przestrzeń rozpaczy, bólu i umierania wdarł się promień bezgranicznej miłości. Czegoś takiego nikt się nie spodziewał. Nie tutaj. Nie teraz. Nie na tym apelu. Ani żadnym innym.

    I był jeszcze jeden aktor dramatu. Na imię miał Witold. Na nazwisko Pilecki. Jemu dane będzie przeżyć to piekło – zabiją go kilka lat później, oprawcy równie okrutni, tylko w innych mundurach.

    Pilecki widział i w Raportach z Auschwitz zanotował (pisownia oryginalna):

    „Wybiórka” na śmierć odbywała się zaraz po apelu, na którym stwierdzono nieobecność zbiega.

    Przed blok stojący w dziesięciu szeregach, a z którego uciekł więzień, zjawiał się komendant obozu ze świtą i przechodząc przed szeregiem kiwał ręką na tego więźnia, który mu się podobał lub może nie podobał.

    Szereg przeglądnięty robił pięć kroków „naprzód marsz”! i świta szła przed szeregiem następnym.

    Były rzędy z których wybierano paru lub nie brano nikogo.

    Najlepiej było, gdy kto odważnie patrzał w oczy śmierci – tego przeważnie nie brano.

    Nie wszyscy wytrzymywali nerwowo i czasami któryś za plecami komisji przebiegał naprzód, do szeregu już przejrzanego – tego przeważnie właśnie zauważyli i wzięli na śmierć.

    Razu pewnego zdarzył się wypadek, że gdy wybrano młodego więźnia- z szeregów wystąpił staruszek – ksiądz i prosił komendanta obozu, by wybrał jego, a zwolnił tamtego młodego od kary. Moment był silny – blog skamieniał z wrażenia. Komendant się zgodził. Ksiądz – bohater poszedł na śmierć, a tamten więzień wrócił do szeregu.

    13 marca 1995 roku, trzydzieści lat temu, zmarł Franciszek Gajowniczek – ten, za którego w piekle Auschwitz poniósł śmierć św. Maksymilian Maria Kolbe.

    Karolina Maria Paprocka
    Karolina Maria Paprocka
    karolinamariapaprocka@merkuriusz24.pl

    Wesprzyj autora!

    Jeśli doceniasz pracę autora i chcesz go wesprzeć, możesz wpłacić symbolicznego grosika na jego dalszą twórczość. Każda pomoc ma znaczenie i motywuje do tworzenia kolejnych wartościowych treści. Dziękujemy za wsparcie!

    Subskrybuj

    spot_imgspot_img

    Popularne

    Więcej w temacie
    Powiązane tematy

    Humanitarny i postępowy doktor Guillotin

    Jak lekarz, który kochał życie, stał się symbolem śmierci? Historia doktora Guillotina pełna jest zaskakujących zwrotów i paradoksów rewolucyjnej Francji.

    Zapomniana bitwa! Starcie pod Koronowem

    Bitwa pod Koronowem z 10 października 1410 roku, choć przyćmiona przez Grunwald, była jednym z kluczowych zwycięstw wojny z Zakonem. Pokazała odwagę, strategię i siłę polskiego rycerstwa.

    Żywi idą, umarli zostają na wieczną wartę. Upadek Powstania Warszawskiego

    Powstanie Warszawskie – wspomnienia świadków i Mirona Białoszewskiego. Kapitulacja, cierpienie i pamięć o tych, którzy walczyli i zginęli.

    Kircholm 1605 – Szwedzi dostają ostrą młóckę od polskiej husarii

    Bitwa pod Kircholmem (1605) – husaria Jana Karola Chodkiewicza rozbija trzykrotnie liczniejsze wojska szwedzkie, odnosząc jedno z najwspanialszych zwycięstw w dziejach Rzeczypospolitej.