Dobrze, że są między nami ludzie, którzy tłumaczą nam rzeczy – zdawałoby proste, a jednak (po głębszej analizie) okazuje się, że niezwykle skomplikowane. Rzekłbym nawet, że arcytrudne, wielowarstwowo zawikłane. No, ale ja jestem człowiek prosty, granatem od pługa oderwany. Zanim przejdę do meritum chcę powiedzieć, ze kredytów w bankach zasadniczo nie zaciągam (może tam jakaś pilarka, ale bez zbytnich szaleństw) bo wiem, że pożyczony pieniądz trzeba będzie kiedyś zwrócić. Z siarczystą nawiązką. Wakacje na kredyt? Stać tylko bogatych i ludzi o lewicowych poglądach. Ci, którzy ciężko pracują, którzy pytają Pana Boga ze skargą w głosie dlaczego doba ma 24 a nie 25 godzin, bo przecież zawsze jest coś do zrobienia – ci znają wartość pieniądza, szanują grosz, gdyż wiedzą, że 100 groszy to 1 złotówka. Ad rem.
W landzie nad Wisłą działa taki bank – BNP Paribas Bank Polska, na czele którego stoi W.Cz. p. Przemysław Gdański – mózg bez dwóch (zbędnych) zdań. Otóż p. Gdański powiedział, co tutaj należy bezwzględnie zacytować, by dać żywe świadectwo otaczającej nas rzeczywistości: „Być może nadal na poziomie podświadomym funkcjonuje skojarzenie, że banki to Żydzi, a przecież Żydów się nie lubi. Polska jest krajem, w którym pozornie antysemityzm jest marginalnym zjawiskiem, ale de facto on jest głęboko zakotwiczony w społeczeństwie”. I dalej ciągnie pan prezes bez zbędnych oporów, co świadczy o jego szalonej odwadze: ”Powinniśmy nad tym mocno ubolewać, ale śmiem twierdzić – i wiem, że to może być mocno kontrowersyjne – że jakiś element niechęci do banków bierze się właśnie z tego głęboko zakorzenionego antysemityzmu i kojarzenia banków z Żydami, czyli tymi, którzy nie pracowali na roli, ale obracali pieniędzmi”. Po przeczytaniu tych wymiocin (przepraszam miało być wypocin) przyszło mi na myśl powiedzenie Jerzego Dobrowolskiego, wybitnego polskiego satyryka, że nie ma nic gorszego „niż człowiek wykształcony ponad własną inteligencję”. A pan Gdański jest osobą bez wątpienia wszechstronnie – rzekłbym nawet że kompleksowo – wykształconą. „Jest absolwentem handlu zagranicznego na Uniwersytecie Gdańskim i rocznego programu w zakresie bankowości i finansów międzynarodowych w Loughborough University w Wielkiej Brytanii. Ukończył szereg specjalistycznych, menedżerskich programów rozwojowych wiodących uczelni biznesowych na świecie, m.in. IESE Business School (Advanced Management Program), Harvard Business School, London Business School, The Haas School of Business (University of California, Berkeley), Ashridge-Hult International Business School, HEC, Columbia Business School i INSEAD” – jak podaje Wikipedia, która chyba kłamie? Ale to jeszcze nic! Jak podaje rzeczona Wikipedia p. Gdański (i tu uwaga, uwaga): „od wielu lat konsekwentnie patronuje inicjatywom na rzecz propagowania różnorodności, równości płci oraz wspierania działalności przedsiębiorczych kobiet. W 2018 r. otrzymał nagrodę specjalną Male Champion of Change, Fundacji Sukcesu Pisanego Szminką”. Wśród tak zacnych tytułów brakuje jedynie lauru Wielkiej Pardubickiej (miejmy nadzieję, że sam pobiegnie), którego p. Gdańskiemu – z całego serca – życzymy!
Przypominam sobie pierwszych Żydów, których poznałem w swoim już długim życiu. Była to szkoła podstawowa. Rodzeństwo – rodzice lekarze. Nikt z nas nie zwracał uwagi na pochodzenie. To był świetny kumpel i fajna koleżanka. Nie wiem gdzie dzisiaj żyją, co robią, ale niechaj dobry Bóg prostuje im ścieżki gdziekolwiek są. Później pojawił się jakiś pan Gdański, Sopocki lub Gdyński, który powiedział mi, że to są (byli) Żydzi. Szczerze? Mam to w N-O-S-I-E co pan mówi, bo ja bym chciał z tymi dzieciakami pobiegać raz jeszcze na boisku, chciałbym się z nimi śmiać, chciałbym wypić wodę z jednej butelki. Oni są częścią mojej pamięci (mojej tożsamości) i nie pozwolę żadnemu szmonadakowi tej pamięci zbezcześcić. Zostawiam pana ze swoimi fobiami. Nigdy – żebym miał jeść trawę – nie skorzystam z pańskiego banku…







