Strona informacyjna

Los tyrana. Na początku wszyscy przed nim drżą. Na końcu - on drży przed wszystkimi!

    „Reminiscencja” – deja vu po polsku

    Date:

    Resort pracy nie rezygnuje z pomysłu wprowadzenia krótszego tygodnia pracy. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, minister rodziny, pracy i polityki społecznej upiera się, by w perspektywie „najbliższych kilku lat” tydzień pracy trwał cztery dni! „Jest to rozwiązanie oczekiwane i będzie się ono opierało na zachowaniu poziomu tego samego wynagrodzenia. To znaczy krótszy tydzień pracy – tak, ale przy tym samym wynagrodzeniu – powiedziała Dziemianowicz-Bąk.

    Muszę na samym wstępie zaznaczyć, iż poważnie podejrzewam medialnych macherów z KO, że oni specjalnie wpuszczają w eter tego rodzaju wrzutki, by tacy jak ja nad nimi (tymi wrzutkami) bezkreśnie się pastwili. Wiadomo, że jak się pastwię nad pomysłami Dziemianowicz-Bąk, to nie mam już czasu ani ochoty znęcać się nad deficytem sektora finansów publicznych, który wedle prognozy Ministerstwa Finansów może osiągnąć 6,3 proc. PKB. Ale kogo tam rozpalają jakieś wielkie cyfry, gdy już dzisiaj można (jak na razie tylko w marzeniach) zaplanować sobie dłuuuuuugi weekend na Mazurach lub w Zakopanem.

    I napiszę coś, co może naszych szanownych Czytelników szalenie zaskoczyć: uważam, że ministerstwo czegoś tam, na czele którego stoi minister Dzimianowicz-Bąk, ma absolutną rację i podąża we właściwym kierunku! Zarówno to ministerstwo, jak i wiele innych instytucji rządowych oraz samorządowych, powinno pracować cztery, a nawet trzy dni w tygodniu. Zaryzykuję i dam jeszcze więcej, tzn. mniej – DWA DNI W TYGODNIU. Im mniej pracują, tym lepiej dla nas wszystkich! I darmowe wywczasy na Karaibach.

    Ponieważ prowadzę gospodarstwo rolne zawsze brakuje mi dni w tygodniu (rolnikom nie muszę tego tłumaczyć) i godzin w dobie, która powinna mieć ich co najmniej 25. Zawsze jest roboty w huk! Teraz już wiem, że ja to sobie źle organizuję.

    I gdyby oni chcieli ograniczyć czas pracy tylko w swoich firmach, to „ich cyrk i ich małpy”. Nic mi do tego. Wymyślił sobie senator Waldemar Witkowski, przewodniczący Unii Pracy, że w spółdzielni mieszkaniowej, w której był kiedyś prezesem, ludzie w piątki będą pracować o godzinę krócej. Zapytam jedynie: dlaczego tylko o jedną godzinę?! Ale – jak już wcześniej napisałem – lewica chce uszczęśliwiać: WSZYSTKICH I TO NA SIŁĘ. Czyli produkujemy mniej, sprzedajemy mniej, ale pieniędzy mamy wciąż tyle samo, a może nawet więcej! Prawda, że to proste jak drut kolczasty?

    Od polityków lewicy co rusz słyszę pomysły rodem z sufitu i wtedy przypomina mi się inż. Mamoń: „Proszę pana, ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No… To… Poprzez… No, reminiscencję. No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę”. Co rusz lewicowa głupota głupotę głupotą pogania, jakbym gdzieś to już, przed 1989 r, słyszał… Reminiscencja!

    Henryk Piec
    Henryk Piec
    h.piec@merkuriusz24.pl

    Wesprzyj autora!

    Jeśli doceniasz pracę autora i chcesz go wesprzeć, możesz wpłacić symbolicznego grosika na jego dalszą twórczość. Każda pomoc ma znaczenie i motywuje do tworzenia kolejnych wartościowych treści. Dziękujemy za wsparcie!

    Subskrybuj

    spot_imgspot_img

    Popularne

    Więcej w temacie
    Powiązane tematy

    Efekt Trumpa w Polsce? – „afera ABW” zmienia wynik wyborów*

    Wbrew intencjom reżimu, "afera ABW" tylko wzmocniła Nawrockiego. Zbliża się historyczny finał, a nadchodząca debata może przejść do annałów III RP.

    Operacja „Jarucka 2.0” właśnie zdechła. Czy KO wpadnie we własne sidła?

    Miało być polityczne trzęsienie ziemi, a wyszło potknięcie o własne sznurówki. Mieszkanie Nawrockiego zamiast afery – kontratak, który może zaboleć KO.

    Zamachy w III RP: dym i polityczna farsa. Jaka wizyta, taki zamach

    III RP wydaje się krajem bezpiecznym, choć lista groteskowych „zamachów” – od jajka, przez taboret, po świecę dymną – rośnie z roku na rok, zacierając granicę między incydentem a farsą.

    Czasy paradoksalne. Ofiary własnej…głupoty*

    Demokracja "walcząca" zamienia politycznych przeciwników w przestępców, by zyskać kontrolę. Ci, którzy sięgnęli po władzę, zostawili po sobie ślady, które w przyszłości mogą obrócić się przeciw nim.