Gorzkie zwycięstwo Napoleona – Moskwa w ogniu

    Date:

    Inwazja na Rosję, oficjalnie zwana Drugą Wojną Polską rozpoczęta 24 czerwca 1812 roku, zakończona około 25 grudnia 1812 roku: była decydującą dla losu dalszych wojen napoleońskich klęską Wielkiej Armii. Przy boku Napoleona stali wiernie Polacy, którzy dzielnie dzielili losy Francuzów i niestety… przegrali. Polskie orły po raz wtóry zatrzepotały nad murami Kremla, czego Rosjanie nam nigdy nie zapomnieli.

    W rozmowie na początku kampanii 1812 roku Napoleon I wyjawił cele tej wojny: „Jestem tu, aby raz na zawsze skończyć z tym barbarzyńskim kolosem Północy. Szpada została już dobyta. Trzeba ich zapędzić jak najdalej w ich lody, aby przez najbliższe 25 lat nie byli w stanie mieszać się w sprawy cywilizowanej Europy. Nawet za czasów Katarzyny Rosjanie prawie nie odgrywali żadnej roli w życiu politycznym Europy. Z cywilizacją zetknęli się dopiero przez rozbiór Polski. Nadszedł więc teraz czas, aby Polacy pokazali im, gdzie ich miejsce… Bezpowrotnie minęły czasy, kiedy Katarzyna dzieliła Polskę, chwiejny Ludwik XV drżał ze strachu w Wersalu, a caryca zachowywała się tak, że wychwalały ją wszystkie paryskie plotkary. Po spotkaniu w Erfurcie Aleksander zrobił się zbyt zarozumiały, a już zdobycie Finlandii zupełnie przewróciło mu w głowie. Jeżeli potrzebne mu są zwycięstwa, to niech się wyprawi na Persów, ale nie miesza się w sprawy Europy. Cywilizacja odrzuca tych dzikusów z Północy. Europa obejdzie się bez nich”.

    W dniach 5–7 września doszło do wielkiej bitwy pod Borodino. Wzięło w niej udział 250 tys. ludzi, zginęło 80 tys., bitwa została wygrana przez Francuzów, ale nie przyniosła spodziewanego przez cesarza rozstrzygnięcia. 10 września następuje starcie z rosyjską ariergardą pod Krimskoje, a 11 pod Możajskiem. 14 września Napoleon I wkracza do Moskwy.

    Poranek był jasny, chłodny, pachnący jesienią. Nad wzgórzem Pokłonnaja Góra unosiła się mgła, a zza niej wyłaniało się miasto – Moskwa. Kopuły cerkwi błyszczały jak złoto, dachy lśniły w słońcu, rzeka skrzyła się srebrzystą wstęgą. Żołnierze, brudni i wychudzeni po długim marszu, unieśli głowy. Niektórzy padali na kolana, inni całowali ziemię. – Moskwa! Moskwa! – powtarzano szeptem, jak zaklęcie.

    Napoleon zatrzymał konia na wzgórzu. Spojrzał przez lornetkę. Był to moment, na który czekał od miesięcy. Uśmiechnął się, a jego głos zabrzmiał pewnie, niemal triumfalnie: „Voilà enfin cette ville fameuse!” – Oto wreszcie to sławne miasto! Ale cisza była niepokojąca. Miasto, które z oddali tętniło blaskiem, milczało. Nikt nie wyszedł naprzeciw, nikt nie wręczył kluczy do bram. Nie było dzwonów, nie było wiwatów. Tylko cisza. Armand de Caulaincourt, żołnierz Wielkiej Armii, zapisał później: „Ulice były martwe, jakby miasto wymarło. Okiennice zamknięte, drzwi zaryglowane. Moskwa była cmentarzem, nie stolicą”.

    Początkowo zajmowanie Moskwy przebiegało zgodnie z ustaleniami z rosyjskimi generałami. Dopiero na Placu Czerwonym, u wrót Kremla, „złoci” huzarzy Napoleona zostali niespodziewanie ostrzelani. Marszałek Joachim Murat wezwał artylerię, aby zaprowadziła porządek. Kilka salw szybko zdławiło napotkany opór. „Nie byli to mieszkańcy Moskwy, ani też żołnierze próbujący bronić Arsenału i Kremla– zanotował dowódca francuskich kanonierów – Były to męty społeczne, kryminaliści wypuszczeni z więzień. Obiecano im ułaskawienie oraz wolność pod warunkiem, że wzniecą rewoltę przeciw tym „psom” – Francuzom”.

    Moskwa była dla żołnierzy Wielkiej Armii prawdziwą nagrodą za dotychczasowe trudy. Witali ją radosnymi okrzykami „Moskwa! Moskwa!”, zupełnie jakby trafili wreszcie do ziemi obiecanej. Sam cesarz zresztą podsycał w nich te nastroje, niejednokrotnie mówiąc żołnierzom, że w Moskwie „będziecie mieli wszystkiego w bród”. Rzeczywiście, znaleziono w niej ogromne zapasy żywności, odzieży i paszy dla koni. Zmęczeni weterani liczyli, że nareszcie uda im się odpocząć i wyspać się pod dachem. Można było tutaj także przeczekać zbliżającą się zimę, bowiem żywności starczyłoby dla stutysięcznej armii na ponad sześć miesięcy.

    Oczekiwanie na hołd

    W godzinach popołudniowych cesarz wjechał na Kreml. Oficerowie ustawili się w szeregu, czekając na posłów cara. Mijały minuty, godziny, zapadał zmrok – a posłańców nie było.– Cesarzu, oni nie przyjdą – odezwał się jeden z oficerów. – Przyjdą – odparł Napoleon chłodno. – Moskwa nie mogłaby nas powitać w ciszy. Ale Moskwa właśnie w tej ciszy kryła swoją siłę.

    Miasto ognia

    Tego wieczoru nad dachami uniósł się pierwszy dym. Najpierw cienka smuga, potem druga, trzecia – aż całe niebo przybrało barwę krwi. Żołnierze biegali po ulicach, próbując gasić ogień. Ale płomienie wybuchały w różnych miejscach, jakby miasto samo płonęło. Philippe-Paul de Ségur wspominał: „To było morze ognia. Fale płomieni, miotane przez wiatr, przesuwały się jak armie. Pałace i cerkwie płonęły, a niebo stało się czerwone jak piekło”. W ciemności słychać było trzask walących się dachów, huk eksplodujących beczek z winem, krzyki koni i ludzi. Jeden grenadier, stojąc na ulicy Arbat, krzyknął: „To sam Bóg zesłał ogień!”.  Ale prawda była inna. To gubernator Fiodor Rostopczin rozkazał spalić miasto. „Niech Moskwa stanie się grobem, nie trofeum” – napisał w odezwie.

    Konstanty Janta, adiutant generała Konstantego Kirgenera, wspominał tamte chwile tak: „Dnia 15 września o godzinie szóstej rano – wjechałem nieledwie pierwszy z Polaków do Moskwy i w całej jeszcze widziałem ją świetności. (…) O godzinie dziewiątej rano wszczął się pierwszy pożar w starym Kremlinie”.

    Inny  świadek tamtych wydarzeń Armand Caulincourt, napoleoński generał, pisał w swych pamiętnikach: „Nie mogliśmy uwierzyć, że Rosjanie podpalają swoje domy tylko po to, byśmy nie mogli w nich spać. Jednocześnie zaczął się zastanawiać nad tym (Napoleon) jakie to będzie miało skutki dla armii, która z powodu pożarów została częściowo pozbawiona dachu nad głową i zaopatrzenia. Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że pożoga stanowi wynik świadomego działania i wielkiego osobistego poświęcenia wroga. (…) było wiadomo (po przesłuchaniach podpalaczy), iż w wielu dzielnicach wytypowano wcześniej domy przeznaczone do podpalenia. Wewnątrz czekała już rozpałka (…) Pożar rozszalał się do tego stopnia, że cała północna  i większa cześć zachodniej strony miasta, przez którą wjechaliśmy do Moskwy, a także przepiękna sala teatralna i wszystkie co bardziej okazałe budynki w tym rejonie zostały strawione przez ogień.. Staliśmy się wyspą na ognistym morzu”.  

    Napoleon, stojąc na murach Kremla, patrzył w milczeniu na morze ognia. Płomienie odbijały się w jego przenikliwych oczach. Wreszcie wyrzekł słowa pełne goryczy: „To barbarzyńcy. Wolą spalić własne gniazdo niż je oddać” – westchnął cesarz Francuzów.

    W książce „1812 Napoleon w Moskwie” czytamy opis sytuacji w Moskwie widziany oczyma Polaków, walczących u boku Napoleona: „Hrabia Roman Sołtyk, oficer Polak, który z powodu biegłej znajomości francuskiego został przydzielony do oddziału Topograficznego CKG6, przebiegając płonące ulice w towarzystwie kilku swoich rodaków, usiłuje wydostać się z tej jatki, a przynajmniej zdobyć coś do zjedzenia. Próbuje on wołać po rosyjsku w kierunku pozamykanych okiennic, spoza których ludzie błagają o ochronę: „Kilku­krotnie nawet mu się udało wywołać jakąś reakcję. Nasze polskie mundury od razu jednak piętnowały nas jako wrogów, gdy więc pytaliśmy ich, co powoduje, że pożar ciągle się szerzy, odpowiadali nam jedynie lakonicznie, lub nawet wymijająco. Dyrektor­ka szkoły dla młodych panien, które nadal pozostawały w internacie, udawała, że nie rozumie francuskiego — drugiego języka ludzi bogatych, choć nauczanie go — w przypadku arystokratycznych uczennic — musiało należeć do jej obowiązków”

    Początkowo Francuzi starali się walczyć z żywiołem, jednak ich wysiłki były nadaremne. Żołnierze rzucili się zatem do rabowania miasta, aby ocalić dla siebie jak najwięcej z jego bogactw i zapasów. Dyscyplina upadła, każdy szukał zysku na własną rękę. Nawet niektóre pułki gwardii cesarskiej, które wyróżniały się zazwyczaj większą dyscypliną niż oddziały liniowe, uległy chęci zysku. Dowódcy bezskutecznie próbowali przeciwdziałać grabieżom. Wydano nawet rozkaz grożący śmiercią wszystkim przyłapanym na tym procederze. Niewiele to pomogło. Ogień opanowano dopiero po trzech dniach, gdy spadł deszcz. Moskwa jednak właściwie już nie istniała. Z 9158 domów spłonęło 6532, a te, które ocalały, zostały ograbione.

    Milczący car

    Napoleon czekał na list od Aleksandra I. Wysyłał posłów, pisał do Petersburga. Ale car milczał. „Nie dam mu satysfakcji triumfu” – zanotował w swoim dzienniku. To milczenie było murem, którego armia francuska nie mogła sforsować. Tymczasem Moskwa stawała się więzieniem. Żołnierze rozbijali drzwi, plądrowali piwnice, grzebali w popiołach. Szukali jedzenia, wina, czegokolwiek. Oficer Miot de Mélito pisał: „Żołnierze jedli zgniłe mięso, zbierali kaszę z rozsypanych worków, pili wodę z kałuż. Nawet końskie mięso stało się rarytasem. Miasto cuchnęło dymem i głodem”. W ruinach rozbrzmiewał płacz rannych i szczekanie psów.

    Samotny spacer

    Pewnej nocy Napoleon wyszedł samotnie na dziedziniec Kremla. Wiatr niósł dym i popiół, a ogień jeszcze tlął się w oddali. Stanął i wpatrywał się w horyzont. Złote kopuły cerkwi były okopcone, jakby same niebo zapłakało nad tym miastem. „Czy to tu miałem zwyciężyć?”– wyszeptał. Nie odpowiedział mu nikt, poza szumem wiatru i trzaskiem żarzących się ruin.

    Początek końca

    14 września wyglądał jak dzień chwały, ale był dniem złudzeń. Napoleon zdobył Moskwę, lecz nie zdobył Rosji. Wkrótce miał przyznać na wygnaniu: „Jedna noc w Moskwie zniweczyła dwadzieścia lat moich zwycięstw”.  Moskwa stała się fatum, początkiem końca. Ogień, który miał zniszczyć wroga, spalił imperium, które wydawało się niezniszczalne. 

    Henryk Piec
    Henryk Piec
    h.piec@merkuriusz24.pl

    Wesprzyj autora!

    Jeśli doceniasz pracę autora i chcesz go wesprzeć, możesz wpłacić symbolicznego grosika na jego dalszą twórczość. Każda pomoc ma znaczenie i motywuje do tworzenia kolejnych wartościowych treści. Dziękujemy za wsparcie!

    Subskrybuj

    spot_imgspot_img

    Popularne

    Więcej w temacie
    Powiązane tematy

    Noc odarta ze świtu – 1 IX 1939

    1 IX 1939 - Świt, który wszystko zmienił. Chwile, które miały pachnieć wrześniem, nagle stały się inne. Nadzieja zderzyła się z czymś, co nie miało prawa nadejść tak szybko.

    Zwycięstwo nad Niemnem. Kalkulacje Lenina*

    We wrześniu 1920 r. Polacy odnieśli decydujące zwycięstwo nad bolszewikami w bitwie nad Niemnem. Triumf Piłsudskiego przesądził los wojny, lecz został przyćmiony przez „cud nad Wisłą”.

    Doktor Śmierć z NKWD: człowiek, o którym milczy historia*

    Historia kryje postać, której okrucieństwo porównuje się z największymi zbrodniarzami XX wieku. Kim był lekarz, który zabijał w imię tajemnicy państwowej?

    55 rocznica śmierci Pawła Jasienicy. Życiorys z historią w tle

    Żołnierz Łupaszki, więzień stalinowski, wróg ludu i mistrz opowieści o Polsce – 55 lat temu zmarł Paweł Jasienica, który historię zamieniał w literaturę, a literaturę w broń przeciw kłamstwu.