Wszyscy na wały! Obrazkowa demokracja.

    Date:

    Powódź. Premier z ministrami na wałach (dobrze), prezydent na dożynkach (źle). Codziennie z rana Donald Tusk – jeszcze nieogolony i przed pierwszą kawą – odbiera meldunki, sroży brwi, wścieka się, wydaje polecenia i grozi surowymi konsekwencjami. Dwór trwoży się, truchleje. Na kogo padnie groźny wzrok premiera, na tego bęc. Przekaz jest prosty jak budowa cepa: ja tutaj jestem, czuwam, właśnie kupiłem nową saperkę. Oczywiście woda nadal płynie z gór do morza, ale… jednak wolniej. Wiadomo – premier lepszy od wału przeciwpowodziowego.

    Premier doskonale odczytuje nastroje społeczne i wie, że lud chce być „zaopiekowany”, chce żyć w przeświadczeniu, iż są siły sprawcze, które gospodarskim okiem doglądają i trzymają rękę na pulsie. Pamiętacie państwo prezydenta Emmanuela Macrona w dresie CPA 10 (francuska jednostka specjalna) i to w dodatku nachalnie nieogolonego? Tak, to było wtedy, gdy odbierał raporty i analizował sytuację na Ukrainie. Nieogolony (chyba wzorował się na Zełenskim), znaczy: myśli i martwi się. Mąż stanu! Gdyby to samo robił w zaciszu gabinetu, któż by o tym wiedział, któż mógłby spać spokojnie? A tak Francja zasnęła snem sprawiedliwego i obudziła się z szerokim uśmiechem od ucha do ucha.

    Kreślę słowa i przywołuję te sceny dlatego, by pokazać, że mamy dzisiaj do czynienia z demokracją nie tyle walczącą, co obrazkową. Polityk, który pracuje w swoim gabinecie i nie ma go w świetle kamer – tego polityka nie ma. Nie istnieje.

    I wracam na wały. Premier na wałach, i teraz też prezydent tam się pojawił. Wały, cięższe od obu polityków, będą znacznie odporniejsze na napór nacierających mas wody. Kręcę głową z niedowierzaniem. Wolałbym polityków, którzy zapobiegają, wcześniej pracują w milczeniu, by później nie musieli wychodzić na wały! Jeżeli politycy nie umieją uczyć się na błędach, to należy wydać im miotły, i to też pod dozorem, by sobie i innym nie wyrządzili zbytniej krzywdy. Już nie mogę oglądać różnej maści „gadających głów” okładających się kłonicami, że tamten nie zrobił tego, a ten tamtego. Ręce opadają.

    Mniej parcia na szkło, więcej cichej, a wydajnej pracy. Wiem, że dla niektórych to jest trudne, a wręcz niewykonalne. Należy mieć jednak nadzieję, iż wyborcy nacisną kiedyś przycisk z napisem: KATAPULTA. Nadzieja umiera ostatnia…

    Konrad Dziecielski
    Konrad Dziecielski
    k.dziecielski@merkuriusz24.pl

    Wesprzyj autora!

    Jeśli doceniasz pracę autora i chcesz go wesprzeć, możesz wpłacić symbolicznego grosika na jego dalszą twórczość. Każda pomoc ma znaczenie i motywuje do tworzenia kolejnych wartościowych treści. Dziękujemy za wsparcie!

    Subskrybuj

    spot_imgspot_img

    Popularne

    Więcej w temacie
    Powiązane tematy

    Belmondo, Hitler i Kmicic? Nasi…(?) Dzwonić do Daniela!

    Piątek, 2000 r., "Zachęta". Daniel Olbrychski wyciąga szablę i niszczy wystawę "Nazistów". Dlaczego? Bo zadzwonił Belmondo. A licealistka zadała jedno pytanie…

    Ludzie władzy i „dzieci Hollywood”. Hejt na dziecko!*

    Gdzie zniknęły granice, które kiedyś nawet gangsterzy szanowali? Od kodeksów honorowych po brutalną codzienność – upadek norm w kulturze i polityce mówi o nas więcej niż sądzimy.

    Na tydzień przed głosowaniem

    Zasłony opadły, maski spadły – ostatni tydzień kampanii przyniósł kluczowe odpowiedzi o kandydatów, ich cele i realne zaplecza. Teraz gra toczy się już o wszystko.

    Sadowy persona non grata! Czy Mentzen podzieli los Pierackiego?

    Starcie Mentzena z merem Lwowa o kult Bandery nabiera tempa! Sadowy nazwał go „prorosyjskim”, a Mentzen odgryzł się mocną ripostą. Czy Polska powinna stanowczo reagować na gloryfikację UPA?