Sami sobie żeśmy winni – 17 września 1939

    Date:

    Tak – jesteśmy winni!

    A wszystko zaczęło się nie sto, nie sto pięć lat temu, ale jeszcze wcześniej.

    Cofnijmy się zatem do czasów, gdy trwały zabory. I co, źle nam było? Ktoś się nami, Polakami, opiekował. Robił to lepiej, albo gorzej – wiadomo, nikt nie jest doskonały. Prus, Moskal, Austriak – różnie bywało, ale nam się tak czy siak nie podobało. Głowyśmy podnosili, powstania wzniecali, o niepodległość się upominali, o własnym państwie marzyli. I po co? Wszak tak ładnie sąsiedzi się umówili, i mogło zostać.

    Trzask, prask, Wielka Wojna. I wynurzył się ten twór, ku przerażeniu kulturalnych Niemców i trochę mniej kulturalnych, za to krewkich bolszewików: Rzeczpospolita! Na domiar złego podnieśliśmy rękę na rewolucyjną zamieć, która szła ze Wschodu – i w 1920 roku rozgromiliśmy Czerwoną Armię, która już widział się na trotuarach Berlina. Bardzo nieładnie! Wszelkie plany poszły na marne! Potem, po traktacie ryskim, przerzucali do nas Sowieci grupy agentów, żeby coś niecoś podpalili, jakąś agitację urządzili, kogoś zamordowali. I to były tylko incydenty, a incydenty zawsze mogą się zdarzyć – a my tak od razu, brutalnie zareagowaliśmy: i stworzyliśmy Korpus Ochrony Pogranicza. Potem bracia bolszewicy, w trosce o wolność i powszechną szczęśliwość, popierali Litwinów, którym nie podobało się , że Wilno nie ich, i Piłsudskiego nie lubili… Skoro sąsiad nie lubi, trzeba coś z tym zrobić, a my nic… Lista przewin rośnie…

    A co było czynić z tymi Polakami, którzy po I wojnie światowej nie znaleźli się w granicach II RP? Jak to co? Edukować! Żeby zrozumieli, co dobre a co złe. I tak oto – z troski o nas – utworzono na Ukrainie w 1925 Polski Rejon Narodowy im. Juliana Marchlewskiego, a w 1932 Polski Rejon Narodowy im. Feliksa Dzierżyńskiego. Sam miód! Kolektywizacja, wynarodowienie, i przede wszystkim – zerwanie z ciemnotą i zacofaniem katolicyzmu. Pełna nowoczesność! Jak zwykle jednak Polacy okazali się niegodni. Marchlewszczyzna i Dzierżyńszczyzna splajtowały, ideał „wziął w łeb”, krnąbrni katolicy i polscy patrioci nie byli warci tego wszystkiego.

    Nie było rady. Sowieci musieli podjąć trud i w ramach tzw. wielkiego terroru zabrać się za to towarzystwo. Nikołaj Jeżow podpisał w 1937, a NKWD rozpoczęło masowe aresztowania i egzekucje. Polaków zginęło wtedy 111 tysięcy, 30 tysięcy trafiło do więzień i łagrów.

    Wielkimi krokami zbliżała się wojna. My, Polacy, po 1 września przegrywaliśmy – a sprzymierzeńcy… hm… spuśćmy zasłonę milczenia (znów nasza wina – co za naiwność, wierzyć Francji i Wielkiej Brytanii!) – i nie ma wyjścia, musieli wkroczyć! Przecież ktoś musiał w tym upadłym kraju zaopiekować się „życiem i mieniem ludności Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi”!

    No to wkroczyli. 17 września. I ponownie zachowaliśmy się nie tak, jak trzeba. Zamiast chleba i soli, kwiatów i uśmiechów – próby odparcia ataków albo ucieczka. Niezwyciężona Armia Czerwona postępowała dalej. A ponieważ nie szło po dobroci, musiano siłą: masakra w Grodnie, egzekucja marynarzy Flotylli Pińskiej w Mokranach, zabicie generała Józefa Olszyna – Wilczyńskiego, Nowogródek, Tarnopol i inne miejscowości – wszędzie płynęła krew, rozstrzelanie żołnierzy pod Wilnem, aresztowanie obrońców Lwowa pomimo umowy. Za wojskiem szło NKWD. Ponad połowa obszaru drugiej Rzeczypospolitej znalazła się pod kontrolą ZSRS. Oj, wiemy, co było dalej… Dla tych, którzy podnosili głowy albo pochodzenie mieli nie takie, jak trzeba – droga była otwarta. Do więzień, łagrów i do piachu.

    Ale minęły lata. Mamy XXI wiek. I nową, nowoczesną świadomość. Nowe idee, choć podszyte starą ideologią… Może zatem – zamiast odgrzewać te stare dzieje, pielęgnować jakieś zaszłości, odkrywać nieprzyjemne karty historii – czas, by odwrócić wszystko do góry nogami? I „świętować” 17 września tak, jak na modernę elity przystało? Na przykład pod orłem z białej czekolady i gwiazdą z czerwonego lukru? Jakże byłoby miło!

    Nie?

    Bo groby w Katyniu, bo groby na Łączce? To przestańmy te groby tak czcić i hołubić!

    PRZYSZŁOŚĆ NALEŻY DO TYCH, KTÓRZY WE WSZYSTKO UWIERZĄ, Z KAŻDYM KLEPNA SIĘ PO RAMIENIU I O WSZYSTKIM POTRAFIĄ ZAPOMNIEĆ!

    Do boju! O nowy, lepszy świat! O nowy, braterski ład! O nowego, uśmiechniętego człowieka!

    Karolina Maria Paprocka
    Karolina Maria Paprocka
    karolinamariapaprocka@merkuriusz24.pl

    Wesprzyj autora!

    Jeśli doceniasz pracę autora i chcesz go wesprzeć, możesz wpłacić symbolicznego grosika na jego dalszą twórczość. Każda pomoc ma znaczenie i motywuje do tworzenia kolejnych wartościowych treści. Dziękujemy za wsparcie!

    Subskrybuj

    spot_imgspot_img

    Popularne

    Więcej w temacie
    Powiązane tematy

    Okręt bez dowódcy – ucieczka ORP „Orzeł” z Tallina

    86 lat temu ORP „Orzeł” uciekł z internowania w Tallinie. Bohaterska załoga wsławiła się brawurowym rejsem, podczas gdy jej dawny dowódca skończył zhańbiony i zdegradowany.

    Gorzkie zwycięstwo Napoleona – Moskwa w ogniu

    Napoleon i książę Józef Poniatowski pod Smoleńskiem, 17 sierpnia 1812 – chwila wspólnej chwały Polaków i Francuzów w drodze ku Moskwie, zanim los odwrócił się przeciw Wielkiej Armii.

    Noc odarta ze świtu – 1 IX 1939

    1 IX 1939 - Świt, który wszystko zmienił. Chwile, które miały pachnieć wrześniem, nagle stały się inne. Nadzieja zderzyła się z czymś, co nie miało prawa nadejść tak szybko.

    Zwycięstwo nad Niemnem. Kalkulacje Lenina*

    We wrześniu 1920 r. Polacy odnieśli decydujące zwycięstwo nad bolszewikami w bitwie nad Niemnem. Triumf Piłsudskiego przesądził los wojny, lecz został przyćmiony przez „cud nad Wisłą”.