Eurostat opublikował dane dotyczące sprzedaży detalicznej za marzec 2025. Wszystko wskazuje na to, że mamy bardzo poważny problem. W ujęciu rocznym sprzedaż do klienta indywidualnego w naszym kraju spadła o 1,8 proc., co plasuje nas wśród trzech najgorszych wyników w Unii Europejskiej! A dokładniej na przedostatnim miejscu. Gorzej jest tylko na Słowacji, która wciąż nie może dojść do siebie po wprowadzeniu euro (-2,9 proc.). Co ciekawe w całej Unii nie ma powodów do obaw. Średnia dla UE to wzrost o 1,4 proc. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej, bo pod koniec roku ceny energii zostaną uwolnione, co oznacza, że Polacy będą musieli jeszcze bardziej docisnąć pasa. Jak tu docisnąć skoro dziurek brak. Nic nie szkodzi – zrobi się nowe.
Ceny galopują jak na Wielkiej Pardubickiej. Każdy, kto robi zakupy ma oczy i widzi. Jak widzi, to zaciska zęby i idzie dalej. Jeszcze nie tak dawno boczek wędzony w plastrach kosztował za jedno opakowanie 3,50 PLN. Dzisiaj dwa razy więcej. Lubię, ale nie muszę jeść, obejdę się. Zjedzą bogatsi. Przy czym bogatszych jest coraz mniej, a ceny rosną jak na drożdżach. Wszystkie produkty w promocjach znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nic więc dziwnego, że przy rosnących kosztach i spadku popytu – firmy zwalniają pracowników, na potęgę tną koszty i ograniczają produkcję. Końca nie widać.
Donald Tusk jeżeli nie zderzy się z opozycją, którą namiętnie pacyfikuje, to zderzy się z gospodarką. Wtedy żadna 28-metrowa kawalerka Nawrockiego nie napełni talerza Kowalskiego. I wówczas wrzucą Tuska w piec rozpalony; „tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” – jak mówi biblijny cytat.