Barany i szambonurki, czyli o schamieniu języka przed wyborami!

    Date:

    Znany podróżnik Wojciech Cejrowski, poza swymi licznymi gawędami o życiu dzikich, jest znany z trzech głośnych wypowiedzi. Po pierwsze, swego czasu zabawił się w biskupa i ogłosił, że śp. Lech Kaczyński zaciągnął na siebie ekskomunikę, bo nie był w 100% przeciw aborcji. Wobec nieżyjącego prezydenta Cejrowski był nieprzejednany w przeciwieństwie do swego kolegi z wypraw, niejakiego Makarona, który ze zranioną w Afryce nogą udał się do lokalnego szamana, aby przy pomocy afrykańskich demonów odegnać chorobę. W jednym z programów cała Polska mogła zobaczyć jak czarnoskóry szaman odprawia gusła nad lekko wystraszonym kumplem Cejrowskiego, czego znany z ciętego języka podróżnik nie tylko nie potępiał, ale wręcz zalecał. Ale nie o teologii ani demonologii miałem pisać, choć do diabłów zaraz dojdę.

    Poza tym Cejrowski zaproponował swego czasu kapitalny program na uzdrowienie polskiego sądownictwa, mówiąc o tym, że wszystkich pracowników aparatu sprawiedliwości z czasów pierwszej komuny należałoby wywalić z roboty, niezależnie od tego czy ochoczo wysługiwali się czerwonym czy tylko przymykali oczy na sowiecką niesprawiedliwość. Trzecia wypowiedź Naczelnego Kowboja RP dotyczyła definicji polityka. Otóż, według podróżnika, polityk jest wynajętym przez wyborców szambonurkiem, który w ich zastępstwie ma taplać się w ekskrementach, aby robić ludziom dobrze. Ponieważ w ostatnich wyborach prezydenckich Cejrowski poparł Marka Jurka, można domniemywać, że chciałby aby to właśnie ów niestrudzony bojownik o wartości został jego osobistym szambonurkiem. Nie zauważyłem, aby Marek Jurek obraził się za to na Cejrowskiego.

    Tymczasem wypowiedź Adama Hofmana o tym, że niektórzy chłopi po przyjechaniu ze wsi do miasta „zbaranieli” oburzyła wielu. Nie tylko chłopów zresztą. A czymże jest poczciwe „zbaranienie” w obliczu taplania się w ekskrementach? Zwłaszcza, że niektórym chłopom wcale nie jest potrzebna wędrówka do miasta żeby „zbaranieć”. Sam znam jednego gospodarza, który, mimo że na stałe mieszka na wsi, był, jest i chyba pozostanie baranem już do końca dni swoich, choć niezbadane są wyroki boskie. Więc nie ma się o co obrażać.

    A tak na marginesie. Nie wydaje mi się, aby wypowiedź posła Hofmana była trafna. Kto jak kto, ale czerwoni zieloni baranami nie są. Minęło już tyle lat od czasów sławetnej i chwalebnej „transformacji ustrojowej”, a te buraki. o pardon! – ludowcy, doskonale odnaleźli się w świecie „dzikiego kapitalizmu” i doją polska masę upadłościową ile wlezie. A ich lider (o twarzy niewinnej owieczki – żeby nie było) to nawet potrafi zawierać niekorzystne dla Polski umowy z sowiecką mafią, zwaną dla niepoznaki Gazpromem, tak aby towarzysze byli zadowoleni. Więc gdzie tu „zbaranienie”. Baranami to są co najwyżej ci, którzy na tę czerwono – zieloną spółdzielnię głosują. I tyle.

    PS Podobnie jak poseł Hofman, nikogo przepraszać nie zamierzam!

    Wesprzyj autora!

    Jeśli doceniasz pracę autora i chcesz go wesprzeć, możesz wpłacić symbolicznego grosika na jego dalszą twórczość. Każda pomoc ma znaczenie i motywuje do tworzenia kolejnych wartościowych treści. Dziękujemy za wsparcie!

    Subskrybuj

    spot_imgspot_img

    Popularne

    Więcej w temacie
    Powiązane tematy

    Operacja „Senat”. Służby wiecznie żywe

    Generał Molibden i pułkownik Kobalt knują przy kawie. Nowy „Senat dla Obywateli” to ich projekt – a profesor Gadziński staje się idealną twarzą operacji „Senat”.

    Galilejczyku, przegrałeś?! Chwała postępowi!

    Miłość i nienawiść w polskiej polityce i kulturze: Nergal, Biedroń, Palikot i sąd w Gdyni – o sporach wokół religii, sztuki i ideologii w państwie postępowym.

    Maczugą po łbie, czyli świat oczami Grzegorza. Powstanie nierówne powstaniu!

    Czy powstanie było heroicznym zrywem czy tragiczną pomyłką? Prof. Artmann w rozmowie z Grzegorzem Maczugowem ostro ocenia dwa warszawskie powstania i ich moralne konsekwencje.

    Nikodem Dyzma znów liderem! Grochówka – nagrodą główną

    Wizyta Obamy w Polsce pełna była symboli i ironii. Gdzie możemy być światowym liderem? Może w produkcji „gazu” domowej roboty? Autor proponuje konkurs z nagrodami.