I są obok – bez wrogości, bez kłamstwa. Śmierć nie udaje, że jej nie ma. Życie nie mami, że nigdy się nie kończy. To miejsce, które jest grobem – i kołyską. Miejsce, w którym wyryto pełno nazw. I tyle samo dat. Ale nie podano imienia tego, który tu jest pochowany. Dlatego nazwą to miejsce imieniem „Nieznanego”.
Miejsce, nad którym czuwała z daleka ręka matki – choć to nie jej dziecko złożono w mogile. Mogile, w której jest Polska ziemia – z pól, które już polskie nie są. I wreszcie miejsce, na które padł otumaniony nienawiścią wzrok śmiertelnego wroga – lecz na chwilę zadrżała jego ręka. A potem był wybuch i wszystko legło w gruzach. Ale stało się to po to, aby wszyscy przekonali się – że to, co nieśmiertelne, nie może zginąć. Nawet, jeśli jest grobem. GROBEM NIEZNANEGO ŻOŁNIERZA. 2 XI obchodzimy setną rocznicę miejsca, w którym pochowano nieznanego z imienia Bohatera.
I
Najpierw była tragedia. Bo wojna zawsze jest tragedią. Tę nazwano „Wielką Wojną”. 20 lat później wydarzy się taka wojna, którą powinno się nazwać „większą”. Ale to byłoby szaleństwo. Bo oznaczałoby, że prędzej czy później nadejdzie „największa wojna”. I wtedy strach miażdżyłby ludzkie myśli i serca. Dlatego poniechano przymiotników i ich stopniowania, i przerzucono się na liczebniki porządkowe. „Druga wojna” wcale przecież nie musi sugerować, że nadejdzie „trzecia”. Zatem jest jakaś szczelina na odrobinę nadziei. Albo chociaż optymizmu.
II
Póki co jesteśmy po Wielkiej Wojnie. Zebrała 8,5 miliona ludzkich istnień. Ta liczba jest za duża, niweczy jednostkę, staje się miazgą, lepką od krwi ofiar i strachu tych, którzy czekają na swoich żołnierzy. Część ciał poległych wróciła i oddano ją ziemi. Część pozostała tam, gdzie przyszła śmierć.
Rachunek nie zgadzał się w żadnej mierze. Minusowe dane, jakimi były liczby tych, którzy poszli na wojnę i nie wrócili – nie wyrównywały liczby nierozpoznanych ciał – bezimiennych zwłok, których ni jak nie można było zwrócić oszalałym z bólu rodzinom i społecznościom.
Powstała wyrwa.
III
Po Wielkiej Wojnie państwa i narody pomału porządkował rzeczywistość. Przerażone skalą bestialstwa, do której zdolny jest człowiek, określały granice, zasady, konwencje. Odbudowywały domy.
Ale nie Polacy. Radość z odzyskania niepodległości nie trwała długo – cały nasz wschód jeszcze ciągle dymił od wystrzałów, jeszcze spływał krwią. Walki trwały. Najpierw z Ukraińcami, o Lwów. Potem z bolszewikami, o wszystko.
A ciał przybywało. Liczba tych, którzy nie wrócili, rosła. Rachunek jeszcze bardziej się nie zgadzał.
IV
Groby żołnierzy nieznanych powstawały wszędzie – w Paryżu, w Londynie, w Arlington w Stanach Zjednoczonych. Były potrzebne nieutulonym w żalu żywym. I tym, którzy ocaleli, choć mogli zginąć – jako zapewnienie, że jeśli kiedyś coś takiego się stanie, to będą mieć symboliczną mogiłę, przy której czuwać będzie wieczna warta. Nawet, jeśli ciało zostanie daleko. I były wreszcie obietnicą, że ludzkość zrobi wszystko by uniknąć koszmaru wojny. Obietnicą, której mocarze tego świata nie mieli dotrzymać.
V
Kiedy odgłosy walk przestały dziurawić polskie niebo i podpisano traktat ryski – natychmiast zaczęto myśleć o grobie nieznanego żołnierza. Powstał Komitet Uczczenia Poległych w latach 1914 – 1921. Pierwszy w odzyskanej Ojczyźnie Grób powstał w Łodzi. Nadszedł czas na stolicę. Tylko gdzie? Może w Archikatedrze św. Jana? Ale ostatecznie to nie tam będzie jego miejsce. Tylko gdzie indziej.
VI
Stał wówczas na Placu Saskim pomnik księcia Józefa Poniatowskiego – tego, który był ostatnim, niespełnionym marzeniem I Rzeczypospolitej. I przed owym pomnikiem, w dniu 2 XII 1924 roku, zatrzymała się ciężarówka, z której wyniesiono kamienna płytę – napis na niej głosił: „Nieznanemu Żołnierzowi poległemu za Ojczyznę”. Fundator był nieznany.
Pachniało tajemnicą.
Ludziom podobał się pomysł takiej lokalizacji. Pojawiły się kwiaty i znicze. Politycy ugięli się przed wolą społeczeństwa. W I 1925 roku zatwierdzono, że Grób powstanie w arkadach kolumnady Pałacu Saskiego. Stuknęły młotki. Artyści rzeźbiarze i architekci ruszyli do pracy.
Najtrudniejsze miało dopiero nadejść.
VII
Żadna śmierć nie jest lepsza od innej. I wszystkie są tak samo ostateczne. Zmierzyć ból matek, który straciły synów, ból osieroconych dzieci i wdów – nie podobna. Zatem: które ciało wybrać, by spoczęło w Grobie?
Najpierw wytypowano 15 pól bitewnych, i były to pola walk z lat 1918 – 1921. Kierowano się męstwem walczących i ilością poległych.
Potem – wylosowano to jedno. Padło na pobojowisko lwowskie z okresu XI 1918 – III 1919. Był 29 X 1925 rok. Wydobyto z ziemi trzy trumny. Podeszła do nich kobieta. Na imię miała Jadwiga Zarugiewiczowa.
VIII
Kim była Jadwiga Zarugiewiczowa?
Polska Ormianką. Matką. Najstarszy z czworga jej dzieci, Konstanty, zginął w VIII 1920 pod Zadwórzem – w bitwie nazwanej „polskimi Termopilami”. Jego ciała nigdy nie znaleziono. Zrozpaczona matka przez wiele godzin szukała go na pobojowisku. Ponoś osiwiała w ciągu jednej nocy. W 1925 poproszono, by ręką wskazała jedną z trzech trumien. I tym samym stała się symboliczną Matką Nieznanego Żołnierza, i wszystkich żołnierzy, którzy zasnęli w bezimiennych grobach.
Podeszła i prawą dłonią dotknęła trumny po lewej stronie. Fotograf zarejestrował ten moment. Potem badania pokazały, że było w niej ciało chłopca w wieku 14-15 lat, z raną postrzałową głowy i nogi. Nakrycie głowy, maciejówka, wskazywały, że był ochotnikiem. To oczywiste. Dziecko nie mogło być regularnym żołnierzem.
IX
Polskie Dziecko. Lwowskie Orlątko. W tym momencie zaczęła się jego ostatnia droga – towarzyszył mu w niej cały Naród. 1 XI przed sarkofagiem w kaplicy cmentarnej Łyczakowa stanęła pierwsza warta. Potem była bazylika archikatedralna, lwowski dworzec i nocna podróż do Warszawy. O szóstej rano stolica rozbrzmiała dźwiękami wojskowej orkiestry. Laweta zaprzężona w sześć koni powiozła ciało Bohatera do św. Jana. A potem – na Plac Saski. Tam czekał grób. Ten Grób.
X
Nigdy nie dowiemy się kim był chłopiec.
Jego Lwów – polski Lwów, za który oddał życie – miasto bałaku i baciarów – zdradzono o świcie, na politycznych salonach tej drugiej, „większej” wojny.
Myślę zresztą, że próby poszukiwania tożsamości tego, który spoczął w Grobie Nieznanego Żołnierza, nawet gdyby miały jakikolwiek sens, byłyby nieuczciwe: wobec tych, którzy jak on zginęli bez szans na imienny pochówek, i wobec rodzin, których synowie nie wrócili.
Dlatego jesteś, ukochany Chłopcze, i na zawsze pozostaniesz Nieznanym Żołnierzem. Takie Twoje pośmiertne imię.
XI
Różne są pogrzeby. Ten – był wyjątkowo okazały. Przerodził się w państwową uroczystość. I był nie tylko pogrzebem. Bo przy tej mogile obiecano matkom, że odtąd dzieci nie będą musiały walczyć i ginąć. Obiecano Styczniowym Powstańcom, idącym za trumną, że pamięć przeszłości zawsze będzie zadbana. Obiecano kawalerom Virtuti Militari, którzy nieśli trumnę na barkach, że Honor zawsze będzie w cenie. Obiecano tłumom warszawiaków, że zawsze będą gospodarzami we własnym domu. Obiecano, że biały Orzeł, składany do grobu na specjalnym całunie, zawsze będzie szybował nad naszymi głowami. Pod naszym, polskim niebem. Obiecano, że ziemia z pozostałych 14 krwawych pól, złożona do Grobu, pozostanie w Kraju.
Czy te obietnice zostały spełnione?
XII
Znam warszawiaków, którzy nigdy nie byli na Grobie Nieznanego Żołnierza. Znam Polaków, którzy nigdy nie słyszeli o tym miejscu. Znam takich, którym nie jest ono potrzebne…
W 1944 roku, po Powstaniu, Niemcy napakowali w budynek Pałacu Saskiego materiach wybuchowy i wysadzili go w powietrze. Ale ten, kto to robił, ominął sam Grób. Wszystko wyleciało w powietrze. Prawie wszystko… W ruinach doszczętnie zniszczonej Warszawy natychmiast po jej opuszczeniu przez okupanta zapalono – miast znicza – ognisko. I postawiono Wartę. Przy mogile Nieznanego Żołnierza.
Dziś wszystko jest inaczej. Na Placu Piłsudskiego trwają prace przy odbudowie Pałacu Saskiego i innych budynków, zniszczonych przez obcą przemoc. Zmiana warty jest najwyższym zaszczytem. Składanie wieńców – obowiązkowym punktem programu wszystkich państwowych uroczystości i oficjalnych wizyt.
A my sami piszemy swoją historię. Kiedyś będą się jej uczyć następne pokolenia.
Czy zabraknie w niej spełnienia obietnic, które wybrzmiały sto lat temu – w tym miejscu, będącym sercem Polski, wyjątkowym, w którym życie – styka się ze śmiercią?






