Kilka dni temu gruchnęła wiadomość – marszałek Szymon Hołownia spotkał się z Adamem Bielanem w jego prywatnym mieszkaniu. A potem, zgodnie z zasadą Hitchcoka, że „film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem napięcie ma nieprzerwanie rosnąć” – w mediach pojawiła się kolejna, „szokująca” wiadomość. Późno w nocy widziano limuzynę Jarosława Kaczyńskiego wjeżdżającą do podziemnego garażu w tym samym budynku, w którym mieszka A. Bielan i do którego wcześniej wjechał samochód marszałka Sz. Hołowni. No, no „limuzyna prezesa J. Kaczyńskiego wjechała do podziemnego garażu”, to już zabrzmiało poważnie.
Co więcej to nie było jedyne, tajne i dziwne spotkanie ostatnio (dziwne w sytuacji ogromnego skłócenia ze sobą obozów politycznych w Polsce). Dwa tygodnie temu szef Konfederacji Sławomir Mentzen spotkał się z prezesem PSL-u, wicepremierem i szefem MON W. Kosiniakiem –Kamyszem.* Tamto spotkanie sprzed dwóch tygodni przeszło bez rozgłosu, ale ostatnie – mimo, że tajne – zostało ujawnione (podobno SOP maczał palce) i odbiło się szerokim echem. A ponieważ zostało ujawnione, to uczestnicy tych spotkań też zabrali głos. Szymon Hołownia, komentując spotkanie słowami: „politycy różnych opcji powinni ze sobą rozmawiać, inaczej pozabijamy się nawzajem” zajął pozycje gołębia, który w Arce Noego, wypuszczony wcześniej na wolność, powrócił z gałązką oliwną, co oznaczało znalezienie lądu i uspokojenie wód potopu. Czyli on, Szymon Hołownia, jest tym gołębiem, który nie tylko przynosi wieści o „uspokojeniu wód potopu”, ale jeszcze pracuje nad tym, aby faktycznie to się stało. Jarosław Kaczyński był mniej poetycki i powiedział krótko – rozmawialiśmy o sprawach ważnych dla Polski. Konkretny był również Kosiniak-Kamysz, który pogłoski o rozpadzie koalicji zdementował następująco: „Nie boję się o stabilność koalicji. Nie boję się o porozumienie naszych czterech formacji.”
Co do tego, że na spotkaniach (jednym i drugim) rozmawiano o sprawach ważnych dla Polski, nie ma wątpliwości. Rozmowy czołowego polityka opozycji jakim jest J. Kaczyński z czołowymi politykami stronnictw, które wchodzą w skład rządzącej koalicji, same z siebie są ważne dla Polski.
Ale to, co mówią Szymon Hołownia o konieczności rozmów „bo się pozabijają” i W. Kosiniak Kamysz o trwałości koalicji (którą PSL bez skrupułów opuści jak to się już nieraz zdarzało w przeszłości – jak tylko będzie mu to pasowało) to raczej zasłona dymna. Dlaczego? Już wyjaśniam.
Otóż ważne jest to, o czym mówią politycy, ale równie ważne (albo jeszcze ważniejsze) jest to, o czym nie mówią. A zatem: o czym nie mówią? Otóż nie mówią o tym, że notowania koalicji rządzącej lecą na łeb i szyję. I to nie w jednym sondażu, ale w ostatnich kilku. Czyli tendencja jest jednoznaczna – dramatyczny spadek popularności. A w przypadku „stronnictw sojuszniczych” ** katastrofa zupełna – spadek poniżej 5% czyli poniżej progu wyborczego.
Solą ziemi życia politycznego są wybory parlamentarne. Raz na cztery lata, w dniu wyborów, zwykły obywatel wyborca ma władzę w ręku w postaci kartki wyborczej. I tą kartką wyborczą, tenże zwykły obywatel, jednych może strącić w polityczny niebyt a innych wynieść na piedestał władzy. Oczywiście, kogo strąci a kogo wyniesie, tego nigdy do końca nie wiadomo. Ale, od czego są sondaże wyborcze? Te w dzisiejszych czasach mają miejsce, co kilka tygodni a nawet częściej. I politycy, mimo tego, że serdecznie tego się zapierają, na podstawie sondaży podejmują decyzje (vide PDT, który, co jest tajemnicą poliszynela, decyzje polityczne podejmuje nie na podstawie tego, co uważa za słuszne a co nie, tylko na podstawie tego, co mówią sondaże).
I sondaże wyborcze pokazują, że zarówno partia wiodąca (PO) jak i dwie mniejsze (Pl2050 i PSL), tracą na popularności. Platforma zbyt dużego pola manewru nie ma, koalicji z mniejszymi partiami zerwać nie może, bo straci większość w Sejmie i utraci władzę (wejście w koalicję z PiS-em nie wchodzi w rachubę, gdyby nawet tego chciała). Jedyne wyjście, jakie ma, to czekać do terminowych wyborów, które będą za dwa lata, w nadziei (płonnej), że wahadło odbije i popularność zacznie wzrastać.
A co mają robić mniejsze partie koalicyjne, które również tracą na popularności? A także personalnie marszałek Sz. Hołownia, który jak wieść niesie bardzo przywiązał się do laski marszałkowskiej i chciałby ją zachować do końca kadencji? Nie jestem spindoktorem, aby snuć scenariusze i strategie. Ale od czego jest sztuczna inteligencja? Przecież AI zawiera skumulowaną ludzką wiedzę, w tym również wiedzę politologiczną.
Otworzyłem, więc ChataGPT i zadałem następujące pytanie: Jak powinny zachować się mniejsze partie koalicyjne, żeby zatrzymać spadek popularności? Trwać w koalicji z dużą partią i utrzymać rząd do końca kadencji, czy też grać na kryzys rządowy?
No i proszę, dziś pytanie dziś odpowiedź. Oto, co mówi ChatGPT:
„Świetne pytanie (miły ten ChatGPT nieprawdaż J – dopisek mój) — mniejsze partie koalicyjne w rządzie, które tracą poparcie, stoją przed strategicznym dylematem egzystencjalnym: albo utoniemy razem z dużą partią, albo spróbujemy się odciąć i przetrwać samodzielnie. Oto możliwe scenariusze i strategie, z naciskiem na zatrzymanie spadku popularności:
Dylemat mniejszego koalicjanta:
»Trwać lojalnie do końca kadencji czy wybić się kosztem dużej partii?«
Strategia 1: Trwać w koalicji, ale wyraźnie się różnicować.
Cel: odróżnić się od partii wiodącej i odzyskać własną tożsamość, ale bez wywoływania kryzysu rządowego.
Co robić?
Wybierać kontrowersyjne tematy i zaznaczać w nich odrębne stanowisko. Pokazywać, że »nie wszystko, co rząd robi, to nasza decyzja«.
Grać na wizerunku hamulcowego większych błędów (np. »gdyby nie my, byłoby gorzej«).
Stawiać warunki w kluczowych ustawach – nie po to, żeby je zablokować, ale żeby się wykazać, jako negocjatorzy i obrońcy swojego elektoratu.
W mediach komunikować się odrębnym przekazem, a nie tylko, jako »część rządu«.
Ryzyka: ·
– Trudno to zbalansować – można wypaść jako niestabilny partner albo jako bierny współwinny.
– Duża partia może próbować zastraszyć lub marginalizować mniejszych.
Strategia 2: Grać na kryzys rządowy i wyjść z koalicji
Cel: odciąć się od spadków poparcia rządu i zbudować nową pozycję, jako siła »rozczarowanych, ale odpowiedzialnych«.
Co robić?
W odpowiednim momencie głośno zerwać współpracę, pod pretekstem nieprzekraczalnej różnicy (np. w sprawach światopoglądowych, konstytucyjnych, budżetowych).
Budować przekaz: »byliśmy tam dla dobra państwa, ale nie możemy dłużej przykładać ręki do błędów«.
Szybko przejść do kampanii pozytywnej: pokazać, że są gotowi na nową koalicję lub bycie języczkiem u wagi po wyborach.
Ryzyka:
– Wyjście z rządu może przyspieszyć wybory, na których jeszcze nie są gotowi.
– Mogą zostać uznani za nieodpowiedzialnych destabilizatorów.
– Elektorat może ich uznać za »tych, co byli i uciekli« – czyli bez zaufania.
Strategia 3: Zacieśnić współpracę i szukać »wspólnej reanimacji«
Cel: odwrócić trend spadkowy całej koalicji poprzez nowy impuls programowy, rekonstrukcję rządu, przekierowanie narracji.
Co robić?
Zaproponować wewnątrz koalicji pakt odnowy – nowe priorytety, nowe twarze, bardziej ofensywną komunikację.
Wymusić np. rekonstrukcję rządu lub rebranding programu.
Skupić się na twardych działaniach w konkretnych obszarach, które są bliskie ich elektoratowi, np. polityka mieszkaniowa, prawa obywatelskie itp.
Ryzyka:
– Może nie zadziałać — wspólne tonięcie może przyspieszyć.
– Duża partia może ich zdominować w przekazie i przywłaszczyć sobie zasługi.”
Którą strategię, z wyżej wymienionych, realizują marszałek Szymon Hołownia i prezes PSL W. Kosiniak-Kamysz?
Chyba coś pośredniego pomiędzy 1-szą i 3-cią. Ale tak naprawdę to chyba jeszcze się nie zdecydowali. Albo nie korzystają z usług ChataGPT.
źródło:* link, ** 17 sierpnia 1989 r. Roman Malinowski (prezes ZSL) i Jerzy Jóźwiak (prezes SD) zerwali „sojusz” z PZPR i zawarli porozumienie o koalicji ZSL i SD z Solidarnością. Konsekwencją tego porozumienia było powołanie na stanowisko premiera Tadeusza Mazowieckiego – pierwszego niekomunistycznego szefa rządu w Polsce od zakończenia II wojny światowej.