Dostrzeganie cykliczności (powtarzalności) w procesach społecznych (historii) to ulubione zajęcie pesymistów i optymistów. Gdy wszystko toczy się dobrze rodzi się podejrzenie, że zaraz się to skończy, „nic co do dobre nie trwa wiecznie” i za chwilę „szczęśliwe czasy” skończą się i jak coś trzaśnie, to się nie pozbieramy. Gdy jesteśmy „na dnie”, przeżywamy kryzys, nic nam nie idzie, „cierpimy”, to wydaje się, że za chwilę to się skończy, „nic co złe nie trwa wiecznie”. Pesymiści przeżywają lęk, obawę, niepokój. Uwierzą w każdą złą wieść i wpadają w panikę lub przesadną ostrożność („dmuchają na zimne”). Optymiści mają nadzieję, że coś się zmieni i naiwnie ufają każdemu, kto im to obieca („tonący brzytwy się chwyta”). Jedni pragną zachować status quo, w którym jest im dobrze, inni pragną zmienić świat, w którym czują się źle.
Ale „cykl” wzlotów i upadków, „wieczny powrót” (Nietzsche), przeświadczenie, że „Nic nowego pod słońcem” (Kohelet) – to nie tylko frazeologizmy, poezja… Można z historii odczytać dwa przeciwstawne wzorce cykliczność, które dziś rozpoznajemy w reakcji na „optymistyczną” wizję XVIII-wiecznego OŚWIECENIA, liniowego lub wykładniczego postępu ROZUMU ku „świetlanej przyszłości”, XIX-wiecznej „modernizacji”, realizacji ideału powszechnego szczęścia i dobrobytu, który w XX wieku skończył się niewyobrażalnym w skali dziejowej kataklizmem (ludobójstwem). „Kto nie zna historii, skazany jest na jej powtarzanie”.
Dwa modele „cykliczności”.
Model I. Wstępujesz do PARTII (zrzeszenia). Partia to ludzie, którzy podzielają Twoje przekonania i interesy. Macie poczucie „wspólnego losu”, „zadania”, „projektu”. Walczycie o „ideały”. Ale żeby mieć „siłę” i znaczenie, nie wystarczy „być” w partii, w „dobrym towarzystwie” – musisz mieć „władzę”. Zaczynasz o nią walczyć! Chcesz, musisz być LIDEREM, przywódcą, wodzem. Im wyżej jesteś w hierarchii tym walka jest ostrzejsza, brutalniejsza. Albo-albo. Albo Ty rządzisz, albo Tobą ktoś rządzi. Oponentów „wycinasz” (czasem symbolicznie odsyłając ich na „śmietnik historii” albo realnie – wysyłając na cmentarz, pozbawiając ich życia (masz gwarancję, że nie zaszkodzą, nie będą spiskować). Powoli budujesz KULT własnej osoby. Ty wiesz wszystko najlepiej, ciebie proszą o radę. Musisz być wszędzie, musisz wiedzieć wszystko. Każde Twoje słowo (tweet), gest – jest „znaczący”, podlega interpretacji, analizie. Jest „aluzją”, „przestrogą”, zapowiedzią wzlotu lub upadku. Wokół przywódcy zalega „martwa cisza”, słyszysz tylko słowa pochlebców, donosicieli… Nie zauważasz, że jesteś otoczony „miernotami” – ludźmi głupimi i przestraszonymi, którzy „cnotę” widzą jedynie w lojalności, którzy Tobie zawdzięczają „wszystko” i Ty to wiesz, i oni wiedzą, że Ty to wiesz… Myślisz, że jesteś wszechmocny (sam jesteś wyznawcą tego kultu!), ale nie jesteś. Chciałbyś to rzucić i zająć się rzeczami „wzniosłymi”, ale nie możesz. Musisz zajmować się tysiącem spraw drobnych, nudnych, budzących odrazę. Zaczynasz patrzeć na „swoich” z pogardą i wpadasz w złość („wściekasz się”), dyscyplinujesz groźbą, strachem. Nikt z własnej „woli” palcem nie kiwnie, wszyscy czekają na rozkazy, wypełniają „instrukcje”. Nic dziwnego, że pojawienie się BŁĘDU (czasem w drobnej sprawie) jest nieuchronne i sprawia, że błąd staje się „krytyczny” – uruchamia lawinę zdarzeń prowadzących do UPADKU. W końcu „upadasz” – zostajesz wyrzucony z „partii”, a jeśli jesteś przezorny, to może uratujesz życie salwując się ucieczką. Zdominowani „przyjaciele” (towarzysze partyjni) stają się Twoimi najgroźniejszymi „wrogami”. Tak, wiedzą o Tobie najwięcej!
Model II. Wypisujesz się ze WSPÓLNOTY. Nie czujesz się w niej dobrze, drażnią Cię jej normy, obowiązki, tradycje. Chcesz realizować swoje własne potrzeby. Wspólnota Cię krępuje, ogranicza, tłamsi. Liczy się indywidualizm. Chcesz być „kowalem własnego losu”. Pragniesz wolności. Nie chcesz nikomu nic zawdzięczać. Nie chcesz być za nic „zobowiązany”. Izolujesz się, jesteś autonomiczny. Jesteś DEWIANTEM. Ale masz swoje „wartości”, w które wierzysz niezachwianie. Czujesz się „powołany” do realizowania jakiegoś IDEAŁU, wybrany przez los i historię do „naprawy świata”. Masz „misję”, która określa sens życia. Wszytko podporządkowujesz realizacji ideału, misji, wartości. Stajesz się FANATYKIEM. Wiesz, że inni nie podzielają Twojej postawy, musisz ich „przekonać” lub wyeliminować. Żeby przekonać tworzysz doktrynę, ideologię, PLAN na życie dobry dla wszystkich, uniwersalny, nie dopuszczający wyjątków, ulg. Fanatyk przeistacza się w DOGMATYKA (na wszystko masz „dobrą odpowiedź” (frazes), dobry pomysł… wydedukowany z „zasad pierwszych”!). Ale czy zdołasz przekonać wszystkich? W końcu na świecie jest wielu ludzi upartych i głupich, którzy nie potrafią zrozumieć „prawdy” i nie chcą wierzyć „na słowo”, zaufać bezgranicznie. Nie pozostaje nic innego jak ich… zabić – i problem z głowy. „Cel uświęca środki”. Z innowatora, „naprawiacza świata” przeistaczasz się w rewolucjonistę i… TYRANA. Świat (prawo, reguły życia, ludzkie potrzeby i namiętności…) ma być taki, jak Ty go rozumiesz. Tyrania nie trwa wiecznie, kończy się UPADKIEM. Tyrani są śmiertelni, a ludzka wytrzymałość jest ograniczona. Tyrani umierają w samotności, bojąc się tych, którzy mieli się ich bać. W desperacji na starość mogą wyrządzić nieodwracalne straty!
Czym się różni Model I i II? Oba kończą się UPADKIEM, ale zaczynają pozornie odmiennie. Wstępujesz do „zrzeszenia” (partii), albo wypisujesz się ze „wspólnoty” (narodu), którą postrzegasz jako brzemię, z którą się nie utożsamiasz, gdyż traktujesz ją jako „nienormalność”. Trudno w tych modelach odróżnić indywidualną „patologię” charakteru od „zemsty” za doznaną krzywdę, niesprawiedliwość, poczucie „wyobcowania”, pragnienie szczęścia od pogardy.
(Wszelkie podobieństwa do aktualnej sytuacji politycznej są przypadkowe, choć oczywiste).
* tytuł pochodzi od redakcji M24