Demokracja „walcząca” postanowiła uczynić z poprzedników i dzisiejszej opozycji przestępców, zamknąć ich w kryminale, odebrać „immunitety”, pieniądze, zamknąć „media”, zepchnąć na margines, do „podziemia”, wypchnąć na emigrację (zewnętrzną i wewnętrzną). Mają siedzieć cicho. A to wszystko w imię „demokracji”, „praworządności”, „sprawiedliwości”, „prawa”… Tego „wielkiego dobra”, którego pragną ci, którzy są tego dobra godni!
I co się udało zrobić? Nic?
Nie!
Udało się zrobić to, co się chciało zrobić konkurentom – wytworzyć ewidencję działań przestępczych. Nowa (stara) władza nie będzie musiała się wysilać, by znaleźć (preparować) „dowody zbrodni” – są one „podane na talerzu” przez samych sprawców, którzy nie tylko nie robią czegoś ukradkiem, ale się tym, co robią, szczycą! Nie dziwię się, że niektórym trzęsą się już ręce, a inni zaczynają dostrzegać, że zostali wciągnięci do brudnej gry, ale głupio im się przyznać do naiwności, szczególnie tym „wykształconym”. Zaciskając zęby, z obrzydzeniem do siebie i do swojego kandydata, zagłosują za utrzymaniem status quo, bo alternatywa jest straszna! Straszne nie jest to, że powrócą „straszne czasy”, ale to, że sami staną się ofiarami własnej… głupoty i niegodziwości spod znaku ***** ***.
I w końcu zamiast ideałów pozostanie już tylko wybór „mniejszego zła”. I uczucie wstrętu…