Czy istnieje jakaś różnica między zdarzeniem losowym a intencjonalnym, błędem a skutkiem wywoływanym celowo? Między przypadkową pomyłką a fałszerstwem?
Weźmy monetę (prosty model). Rzuć. Potencjalnym wynikiem może być orzeł lub reszka. Aktualnie jest (zdarzyła się) reszka (fakt). Potencja zaktualizowała się w akcie. Arystoteles? Teoria kwantowa (funkcja falowa i pomiar)? Metafizyka. Magia?
Czym innym jest ocena faktu. To źle czy dobrze, że jest reszka? Zależy od tego, co miało być. Zdaniem „obserwatora” miał być orzeł, a nie jest! Kto zawinił? Ten, który rzucał monetą czy sama moneta? Kto zabił? Ręka czy nóż? Kto odpowiada za to, że pies kogoś pogryzł? Właściciel psa czy pies? Czy można sensownie rozstrzygnąć ów problem? Rzucający chciał wyrzucić orła, a wyszła reszka. Moneta „chciała” orła, a wyszła przypadkiem reszka. Wszyscy „chcieli” orła, a jest reszka. Zdarza się. Ale czy moneta może „chcieć”? Zobaczmy jak się zachowuje w innych, powtarzalnych sytuacjach. Co widzisz, serię (oznaczmy Orła=1, Reszkę=0). A:010101010101, B: 00101011011. Gdyby moneta zachowywała się losowo, to która z tych serii, A czy B, byłaby argumentem za tym, że nie ma jakiegoś zamiaru… Że jest jej wszystko jedno, albo że nie jest jej wszystko jedno i realizuje jakiś porządek, regułę, po 0 jest zawsze 1, a po 1 jest zawsze 0, nic nigdy się nie potwarzą, nie ma w niej stałej sekwencji 00 lub 11. Która z tych serii jest bardziej prawdopodobna, sprzyjająca hipotezie losowości (niezależności) – modelowi procesu bez oczekiwań i pamięci? W którym przypadku nie da się znaleźć prostego, powtarzalnego „wzorca” dającego podstawę do kompresji serii? Serię A można zapisać krótko n(01), serii losowej, dla dowolnego długości n, chaotycznej nie da się „skrócić”, trzeba ją przeżyć od początku do końca, krok za krokiem.
Nie jest wykluczone, że ani rzucający („aktor”), ani moneta („środek, procedura”) nie „zawinił”, że jest reszka. A tylko „obserwator” jest wściekły, że stało się nie tak jakby sobie tego życzył! Jest zawiedziony, rozgoryczony i nie chce przyjąć do wiadomości faktu. Nie chce pogodzić się z tym co jest, co widzi. Co robić? Przyjąć, że nie ma różnicy między zdarzeniem losowym a spreparowanym, nie uznać faktu insynuując, że fakt jest fałszerstwem.
To już nie jest postawa „filozoficzna” (poznawcza) związana z pytaniem o to, jak działa świat, ale świadectwo obsesji lub paranoi, albo po prostu dziecięcej postawy: ma być tak jak chcę. Kiedyś zapytałem mojego syna (miał 10 lat) – „co to jest prawda”? Nie zastanawiał się długo. Wypalił: „Prawdą jest to, co mówię i chcę, żeby tak było”. Prawda realizuje się, gdy nie odróżniasz życzeń i wypowiedzi, gdy żyjesz zamknięty we własnych urojeniach, konwencjach, języku…
Żyjemy w „filozoficznych” czasach, w których zaciera się różnica między losem (przypadkiem) a winą (zamiarem). Powracamy do starej idei (tęsknoty?), że ludzie są nieśmiertelni (sami z siebie nie umierają), a jeśli umierają to tylko dlatego, że ktoś to sprawił („czarna magia”), trzeba ich znaleźć i unicestwić, i życie będzie niezagrożone. Choć są tacy, którzy utrzymują, że „taki mamy klimat” i nic się z tym nie da zrobić, jest jak jest. Nie ma winnych, wszystko jest przypadkiem. Niczemu nie jesteś winny, za nic nie odpowiadasz.