Jasna Góra nie jest tylko sanktuarium. To symbol. To opoka, na której przez stulecia budowano polską tożsamość. Często myślimy o niej jako o miejscu pielgrzymek – i słusznie – ale jej rola jest znacznie większa. To duchowa stolica Polski, punkt odniesienia, gdy historia miotała nami jak sztorm statkiem na wzburzonym morzu. W chwilach, gdy rozum zawodził, a nadzieja gasła – Jasna Góra tliła się jak światło w ciemności.
Ojciec Samuel Pacholski, przeor sanktuarium, powiedział kiedyś:
„Jasna Góra jest duchową stolicą Polski… różne były dzieje naszej ojczyzny, a Jasna Góra zawsze była miejscem, o którym Jan Paweł II pięknie powiedział: „tu zawsze byliśmy wolni”. Mówił też: „tutaj uczyłem się zawierzenia”.”
… „tu zawsze byliśmy wolni”. Wolni – nawet wtedy, gdy nie mieliśmy granic, gdy zakuwano nas w kajdany, gdy język polski był zakazany, a biało-czerwona flaga – powodem do kary. To brzmi jak paradoks, ale może właśnie o to chodzi. Wolność, której uczy Jasna Góra, nie zaczyna się na mapie, ale w sercu.
Nie da się mówić o znaczeniu Jasnej Góry bez historii, ale niech to nie będą suche fakty, a obraz, który mamy przed oczami. Rok 1655, potop szwedzki. Polska kona, kolejne miasta poddają się bez walki. A na wzgórzu w Częstochowie – garstka zakonników, kilkudziesięciu szlachciców i chłopów. Wydawałoby się: skazani na klęskę. A jednak się bronią. Nie tylko klasztoru – bronią nadziei, godności, sensu.
Dla mnie to jest fenomen: w świecie, w którym wygrywa zazwyczaj siła i liczby, zwyciężyła wiara i determinacja. Nie dziwię się, że potem król Jan Kazimierz, na klęczkach przed ikoną Matki Bożej, ogłosił Ją Królową Polski. To nie była formalność, to było uznanie faktu: bez tego duchowego serca Polska by nie przetrwała.
Henryk Sienkiewicz napisał kiedyś w księdze pamiątkowej:
„Na Jasnej Górze bije nieśmiertelne serce polskiego narodu.”
I choć to zdanie ma ponad sto lat, wciąż brzmi jak opis rzeczywistości. Gdy wchodzisz na błonia Jasnej Góry i widzisz tysiące ludzi – młodych, starszych, całe rodziny – czujesz, że to serce naprawdę bije.
Prymas Stefan Wyszyński mówił o Jasnej Górze w sposób, który trudno przebić obrazowością:
„Jasna Góra to okręt, który nie tonie. Naród kurczowo chwyta się Jasnej Góry […] Ten okręt przepłynie jeszcze jeden potop […] uratuje ducha Narodu…”
Okręt na wzburzonym morzu historii – jakie to prawdziwe! Ile razy w dziejach wydawało się, że Polska tonie? Rozbiory, powstania, wojny światowe, komunizm… A jednak okręt płynie. Czasem rozbity, czasem z podartymi żaglami, ale nigdy nie poszedł na dno. Dlaczego? Bo trzymał się kotwicy na Jasnej Górze.
Święto Niepodległości, Jana Góra, chłodny poranek, mgła nad polami, a na wałach klasztoru powiewa biało-czerwona flaga. Tłum ludzi modli się, ale w powietrzu czuć coś więcej niż religijność. Czuć wspólnotę. Ktoś śpiewa pieśń, ktoś inny trzyma w ręku różaniec, a ja myślę: czy to nie jest prawdziwa definicja narodu – modlitwa i flaga obok siebie?
Czego Jasna Góra uczy nas dziś? Myślę, że trzech rzeczy: zawierzenia, odpowiedzialności i wspólnoty.
-
Zawierzenie – to nie naiwność, to odwaga. W świecie, który wmawia nam, że trzeba liczyć tylko na siebie, zawierzenie jest aktem odwagi.
-
Odpowiedzialność – jak mówił prymas, wolność to dar i zadanie. Dziś nie ma zaborców, ale są inne zniewolenia – egoizm, konsumpcjonizm, podziały. Jasna Góra przypomina: wolność nie jest dana raz na zawsze.
-
Wspólnota – kto był na pielgrzymce, ten wie, co to znaczy. Ludzie, którzy na co dzień się nie znają, idą razem, dzielą się wodą, modlitwą, zmęczeniem. W świecie indywidualizmu to lekcja bezcenna.
Pielgrzymka – upalny sierpniowy dzień, asfalt parzył w stopy, plecak ciążył jak worek z kamieniami. W głowie pytanie: „po co mi to było?”. A potem, kiedy w oddali zobaczyłam wieżę Jasnej Góry, coś we mnie pękło. Łzy – ale nie ze zmęczenia. To było poczucie, że jestem częścią czegoś większego. Że w tej drodze jest sens.
I do dziś, gdy czytam słowa Jana Pawła II: „Tutaj uczyłem się zawierzenia”, rozumiem je lepiej niż kiedykolwiek.
Jasna Góra nie jest muzeum. To żywa przestrzeń spotkania – z Bogiem, z historią, z drugim człowiekiem i samym sobą. To miejsce, które wciąż nas pyta: kim jesteś jako Polak, jako człowiek wierzący? Jak rozumiesz wolność, solidarność, miłość do ojczyzny?
Może dziś, gdy tyle mówi się o kryzysie wspólnoty, warto wrócić na Jasną Górę – nie tylko fizycznie, ale duchowo. Usiąść, spojrzeć w oczy Matki Bożej i zapytać: „co mam ocalić w sobie i w swoim kraju?”.
Bo Jasna Góra to nie tylko przeszłość. To przyszłość, którą wybieramy każdego dnia.