Zaatakowany Kościół. Postępująca protestantyzacja: Kryzys wiary i potrzeba odnowy czci wobec Boga

    Date:

    Dla porządku odsyłamy do pierwszej części wywiadu z bp. Schneiderem, którą można przeczytać pod tym adresem: [link]

    Z Jego Ekscelencją Athanasiusem Schneiderem, biskupem pomocniczym Astany, rozmawiają Henryk Piec i Anna Wysocka.

    Jego Ekscelencjo, wierni nie mają poczucia, że robią coś niewłaściwego przyjmując Komunię na stojąco i na rękę. Ktoś musiał w pewnym momencie powiedzieć, że ta forma jest dopuszczalna i nie ma nic w tym złego…

    Cóż, to biskupi i kapłani są odpowiedzialni za prowadzenie dusz, stąd też mówimy o kapłanach: duszpasterze. Jeśli wierni uważają dzisiaj, że przyjmowanie Komunii świętej na stojąco jest w porządku, to dlatego, że duchowieństwo im na to pozwoliło lub nawet aktywnie do tego zachęcało! Moralnie i duchowo – w mojej opinii – księża sprowadzają ludzi na manowce, ponieważ pomniejszają należną Panu Jezusowi cześć. Klękanie jest obiektywnym i uniwersalnym gestem głębokiego szacunku. Kiedy duchowieństwo wprowadza postawę stojącą zamiast klęczącej, ogranicza zewnętrzne znaki owego szacunku i czci. To jest oczywiste! W każdej kulturze na świecie ludzie kłaniają się albo klękają, aby okazać szacunek — zwłaszcza w kontekście religijnym. Byłem w Tajlandii, kraju w większości buddyjskim i odwiedziłem tam katolicką szkołę prowadzoną przez siostry zakonne. Proszę sobie wyobrazić, że uczniowie muszą klękać, gdy rozmawiają z nauczycielem siedzącym przy biurku. W ten sposób okazują mu szacunek. Wiedzą, że nie mogą przed swoim nauczycielem stać i rozmawiać jak równy z równym. Na dworze królewskim w Tajlandii ministrowie, gdy wymieniają poglądy ze swoim królem, muszą przed nim klękać. Nie mogą stać na tym samym poziomie! Zatem jeżeli księża zabraniają ludziom klękać, by przyjąć Jezusa Chrystusa — który jest Panem Panów i Królem Królów — i nalegają, by wierni przyjmowali Komunię świętą na stojąco i do ręki, to ewidentnie działają wbrew naturalnemu odruchowi okazywania czci. To odzwierciedla modernistyczny – ideologiczny – wysiłek zmierzający do umniejszenia czci wobec naszego Pana. U podstaw takiej postawy leży brak wiary w rzeczywistą obecność Jezusa Chrystusa w Eucharystii. Jest to, szczerze mówiąc, protestancki sposób myślenia.

    Jedna z naszych znajomych powiedziała: „Kiedy przyjmuję Komunię, nie chcę się zastanawiać, czy  sposób w jaki klękam jest właściwy, czy też nie — chcę po prostu skupić się na Jezusie.” Niektórzy twierdzą, że przyjmowanie Komunii świętej na stojąco jest szybsze i bardziej praktyczne.

    Argument ten jest całkowicie chybiony. Jeśli naprawdę skupiasz się na Jezusie, musisz klęknąć. Postawa pokorna, zgięcie kolan, jest pełnym uznaniem Tego, którego przyjmujesz. Mówienie, że gesty nie mają znaczenia świadczy o braku pełnej wiary i świadomości obecności Chrystusa w Eucharystii. Jeśli naprawdę rozpoznajesz Jezusa, to przyjmujesz Króla Królów, swojego Pana –  klęcząc! . Tak jak Tomasz Apostoł uklęknął przed Zmartwychwstałym i powiedział: „Pan mój i Bóg mój”, tak każdy wierzący powinien uczynić dokładnie to samo! W poranek wielkanocny, kiedy Jezus ukazał się kobietom przy grobie, one padły na twarz i ucałowały Jego stopy. To uniwersalny ludzki gest — we wszystkich kulturach — klękać lub kłaniać się przed kimś, kto stoi znacznie, znacznie wyżej niż my.

    Wygląda tak, jakby współczesny świat dociskał Kościół do ściany, spychał Go do narożnika, stawił twarde ultimatum: albo Kościół będzie taki jak świat, albo Go nie będzie.

    Podczas Soboru Laterańskiego V na początku XVI wieku, tuż przed reformacją protestancką, był pewien bardzo mądry kardynał, który powiedział: „To nie rzeczy święte powinny być zmieniane przez człowieka, lecz człowiek powinien być przemieniany przez rzeczy święte.” I to jest samo sedno sprawy. Faktem jest, że czasy się zmieniają, że nasza epoka naznaczona jest utratą wiary i czci, ale właśnie dlatego Kościół musi na nowo potwierdzać i bronić tego, co święte i nienaruszalne. Nie wolno nam osłabiać własnych pozycji, nie możemy dostosowywać się do świata, lecz być dla świata światłem!!! Jezus Chrystus — ten sam wczoraj, dziś i na wieki! I taka też jest wiara, która z biegiem czasu powinna być pogłębiana. Nigdy odwrotnie, bo świat sobie tego życzy.

    Wiara katolicka była w Europie kiedyś bardzo silna. Dziś można odnieść wrażenie, że centrum naszej wiary przesunęło się w stronę Afryki. Czy tam jest przyszłość Kościoła?

    Znam Afrykę całkiem dobrze, czuję się tam niemal jak w domu. Oczywiście, kraje afrykańskie mają też swoje własne problemy. Globalizm rozprzestrzenia się, a modernizm i liberalizm również i tam zaczęły przenikać do Kościoła katolickiego. Jednak pomimo tego, prości ludzie wciąż zachowują bardzo silną wiarę — wiarę głęboko zakorzenioną. Byłem kiedyś w wiejskim rejonie Tanzanii. Mieszkańcami byli tam prości rolnicy, a ja odprawiałem z nimi tradycyjną Mszę Świętą w rycie łacińskim. Ku mojemu zdumieniu, wszyscy śpiewali ze mną „Missa de Angelis” z pamięci — perfekcyjną łaciną. Wielu z nich regularnie uczęszcza na tradycyjne Msze święte i bardzo dobrze zna liturgię. To, co poruszyło mnie najbardziej, to ich muzykalność, ich głęboka cześć i radosne uczestnictwo w łacińskiej liturgii. Jako biskupowi sprawiło mi wielką radość być wśród nich — słyszeć starożytny język Kościoła śpiewany z taką miłością i oddaniem. To było naprawdę wzruszające. Muszę powiedzieć — niektórzy z tych prostych afrykańskich rolników znało łacinę lepiej niż wielu dzisiejszych kapłanów w Europie.

    Podczas spotkania w Trnawie Jego Ekscelencja opisał współczesną praktykę udzielania Komunii Świętej w niektórych formach, jako bardzo poważny cios dla Kościoła. Przy innej okazji JE powiedział, że takie praktyki trywializują Ciało Chrystusa  rozdając Go – jak to określił JE – „jak cukierki”. W jednym z wykładów JE ostrzegał przed wrogiem, który nigdy nie śpi, który subtelnie zmienia język, ostrzegał JE przed fałszywym poczuciem bezpieczeństwa promowanym przez fałszywych proroków — tych, którzy nazywają dobro złem, a zło dobrem. Czy zdaniem JE wierni Kościoła zdają sobie sprawę z tego, że walka toczy się na naszych oczach — tu i teraz?

    Nie wszyscy dostrzegają powagę chwili, w której się znajdujemy — walki pomiędzy prawdą a fałszem, dobrem a złem. Moim zdaniem jedynie mniejszość katolików (również kapłanów)— ci, którzy naprawdę żyją wiarą i traktują ją poważnie jest w pełni świadoma tego, co się dzieje. Większość płynie z nurtem ulegając wpływom ducha tego świata, który przeniknął do wnętrza Kościoła. Duch tego świata stawia sprawy doczesne ponad  nadprzyrodzonymi. Człowieka stawia w centrum, a Boga spycha na bok.  Dziś obserwujemy przesunięcie punktu ciężkości: z wieczności na sprawy przemijające, z duszy na zmiany klimatu, ekologię, migrację i kwestie społeczne…

    Ale to chyba dobrze, że Kościół dostrzega problemy nurtujące współczesny świat?

    Bardzo dobrze, bo te zagadnienia same w sobie nie są złe, ale traktuje się je jako ważniejsze od wiecznych prawd wiary. Jest to pewnego rodzaju duchowy wirus — zaciemnienie, a wręcz zaćmienie nadprzyrodzonej wizji życia. Ten wirus dotknął wielu ludzi Kościoła, włącznie z biskupami i kardynałami. I właśnie dlatego nie dostrzegają oni realnego zagrożenia: Kościół, oczywiście w przenośni, płonie na naszych oczach. Znajdujemy się w poważnym kryzysie duchowym. Nawet gdy upadek wiary jest tak widoczny, gdy zło rośnie w silę, a zamęt się szerzy — wielu biskupów i kardynałów, niestety również w Watykanie, mówi: „Wszystko jest w najlepszym porządku”. Oni niestety żyją w stanie fałszywego pokoju i optymizmu. Przypomina mi to sposób, w jaki dzisiaj mówi się dzieciom o śmierci. Gdy umiera babcia czy dziadek, rodzice mówią swoim pociechom: „Babcia gdzieś poszła”, zamiast pomóc dzieciom zrozumieć: życie, śmierć i wieczność. Rodzice często wybierają rozrywkę, odwracają uwagę dzieci zamiast konfrontować je z głębokimi realiami. Taka postawa odzwierciedla zanurzenie w naturalizmie — unikanie konfrontacji z tym, co wieczne.

    Czy nie jest tak, że współcześni katolicy zostali w sposób niewłaściwy sformatowani i nie dość skutecznie są w stanie stawić czoła temu światu?

    Tak, w wielu przypadkach nigdy nie mieli głębokiej wiary, ponieważ nigdy nie zostali w niej właściwie uformowani. I to dotyczy także wielu kapłanów, biskupów i kardynałów. Nie zostali oni wykształceni w pełni katolickiej wiary! Dlatego, gdy stają w obliczu zewnętrznych nacisków, po prostu dostosowują się do tego świata. I niestety, od dziesięcioleci do wysokich urzędów w Kościele promowani są kapłani i biskupi o słabym duchu. Wielu z tych kapłanów było już wcześniej znanych ze swoich skrajnych poglądów. Niektórzy otwarcie promowali ideologię LGBT, popierali błogosławienie związków jednopłciowych, a nawet opowiadali się za święceniem kobiet. Mimo to byli awansowani — niektórzy nawet do rangi kardynała. Dla wielu wiernych katolików musi to być wstrząsające doświadczenie. Taki mechanizm nie jest trudny do zrozumienia: jeśli wrogowie Kościoła chcą go zdestabilizować – najskuteczniejszą metodą jest promowanie ludzi, którzy lubią przeglądać się w lustrze współczesnego świata— oni osłabiają Kościół od środka. I niestety, tacy kapłani zajmują dziś wpływowe stanowiska — również w Watykanie.

    Henryk Piec
    Henryk Piec
    h.piec@merkuriusz24.pl

    Wesprzyj autora!

    Jeśli doceniasz pracę autora i chcesz go wesprzeć, możesz wpłacić symbolicznego grosika na jego dalszą twórczość. Każda pomoc ma znaczenie i motywuje do tworzenia kolejnych wartościowych treści. Dziękujemy za wsparcie!

    Subskrybuj

    spot_imgspot_img

    Popularne

    Więcej w temacie
    Powiązane tematy

    Archaniołowie: wojownicy Bożego zamysłu

    29 września Kościół wspomina trzech archaniołów – Michała, Gabriela i Rafała. To nie bajkowe postacie, lecz wojownicy ducha, którzy prowadzą, bronią i uzdrawiają w codziennych zmaganiach.

    Zaatakowany Kościół. Postępująca protestantyzacja: Godne przyjmowanie Komunii Świętej i prawa wiernych

    Bp Schneider: wierni mają prawo przyjmować Komunię klęcząc i do ust. To wyraz szacunku i godności wobec Jezusa Chrystusa, który jest naprawdę obecny w Eucharystii.

    Kula uciszyła głos wiary i konserwatywnych wartości. Śmierć Charliego Kirka wstrząsnęła Ameryką

    Charlie Kirk, założyciel Turning Point USA i jeden z najgłośniejszych głosów amerykańskiego konserwatyzmu, został zastrzelony podczas spotkania ze studentami w Utah.

    Zaatakowany Kościół. Postępująca protestantyzacja: Osobiste doświadczenia i globalne obserwacje

    Biskup Schneider opisuje, jak doświadczenia w Kirgistanie, Estonii i Niemczech ukształtowały jego szacunek dla Eucharystii i obserwacje postępującej protestantyzacji Mszy Świętej na świecie.