Dwa wczorajsze przemówienia: jedno w Warszawie, drugie w Gdańsku. Jedno momentami zaczepne i bojowe, drugie – wzywające do pojednania i zgody. Proszę nie przecierać okularów, we właściwej napisałem kolejności. Gdybyśmy literalnie potraktowali oba wystąpienia, to Donald Tusk zostałby desygnowany na gołąbka pokoju, a Karol Nawrocki na „jastrzębia” prącego ku konfrontacji. Podkreślam frazę, że gdyśmy literalnie potraktowali obie deklaracja.
Co powiedział prezydent Nawrocki? „Nawet jeśli jacyś celebryci obrażają polski mundur, używając słów, które nie powinny padać w przestrzeni publicznej, szczególnie do polskiego żołnierza – mówił prezydent. – Jeśli nawet polski sąd nie jest w stanie zareagować na to zgodnie z polską racją stanu, to ja jako prezydent Polski w imieniu narodu, który tu jest, chcę wam powiedzieć, że polscy żołnierze i funkcjonariusze to świętość” – podkreślił Nawrocki. Tutaj głowa państwa zareagowała na szokujący wyrok w spawie celebryty Piotra Zelta, który w listopadzie 2021 roku, gdy na granicy polsko-białoruskiej trwał już atak hybrydowy reżimu Łukaszenki wymierzony w Polskę, opublikował na Facebooku zdjęcie ówczesnej rzeczniczki Straży Granicznej, pani kapitan Anny Michalskiej, opatrując je komentarzem o „bestialskich, bandyckich standardach państwa PiS”. Kilka dni temu sąd uniewinnił celebrytę.
Inny sąd prawomocnie uniewinnił Władysława Frasyniuka, oskarżonego o zniesławienie żołnierzy broniących polsko-białoruskiej granicy. W sierpniu 2021 Frasyniuk mówił: „Słowo żołnierz jest upokarzające dla tych wszystkich, którzy byli na polskich misjach. Mam wrażenie, że to jest wataha psów, która otoczyła biednych, słabych ludzi. Śmiecie. To nie są ludzkie zachowania. Trzeba mówić wprost. To antypolskie zachowanie. Ci żołnierze nie służą państwu polskiemu, przeciwnie – plują na wartości, o które walczyli ich rodzice albo dziadkowie”. Według moich odsłuchów obie decyzje sądów spotkały się z powszechną krytyką w wojsku polskim i innych służbach mundurowych, a co za tym idzie prezydent (swoim wczorajszym przemówieniem) nie tyle zdobył, co utrwalił swoją pozycję w sercach i umysłach polskich żołnierzy, którzy dostrzegają w swojego nim obrońcę i rzecznika. Piszę „utrwalił, a nie zdobył”, bo w ubiegłym roku żołnierze wręcz masowo głosowali na pp. Nawrockiego lub Mentzena.
Prezydent zadeklarował, że stanowczo sprzeciwia się narzucaniu „obcych ideologii” w polskim systemie edukacji, obiecując, że nie pozwoli, by Polska stała się „pawiem i papugą narodów”. Prezydent wskazał jednocześnie, że jest zwolennikiem Polski w UE. Jednocześnie oświadczył, że mówi: „przede wszystkim Polska, przede wszystkim Polacy”. Czy to mogło się podobać politykom KO. Oczywiście, że nie!
Prezydent Polski nigdy nie pozwoli na to, abyśmy stali się papugą narodów powtarzających to, co przychodzi z zachodu‼️
Po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy! – to nasze zobowiązanie.@prezydentpl pic.twitter.com/NaUbvKceHN
— Zbigniew Bogucki (@BoguckiZbigniew) November 11, 2025
Tymczasem w Gdańsku Donald Tusk mówił: „Różnorodność jest i może być w przyszłości źródłem naszej siły, ale te różnice i spory nie mogą rodzić nienawiści, pogardy, przemocy – powiedział, dodając, że „nikt nie ma monopolu na patriotyzm”. „Jesteśmy wspólnotą, zawsze wtedy, kiedy byliśmy zjednoczeni. Taki duch zjednoczenia towarzyszył nam w sierpniu 1980 roku, kiedy rodziła się na nowo pełna niepodległość. Też się spieraliśmy prawie o wszystko. Byliśmy bardzo różni, ale umieliśmy się jednoczyć wokół spraw najważniejszych, świętych, takich jak niepodległość” – nadmienił premier. „Niepodległość jest nam potrzebna po to, abyśmy czuli się zawsze i wszędzie wolnymi obywatelami. Polska jest dzisiaj miejscem, z którego się nie wyjeżdża. Polska jest dzisiaj miejscem, do którego się wraca – zauważył.
Jeżeli zderzymy oba przemówienia, to nie trudno zauważyć które jest bardziej ofensywne, ale…jak już wielokrotnie pisaliśmy na naszym portalu sowa premiera Tuska zawsze należy odczytywać wspak, a nigdy wprost. Premier Tusk, gdy za każdym razem mówi o „wspólnocie”, gdzieś w tle słychać skrzypienie drzwi do partyjnego gabinetu, w którym decyduje się, kto do tej wspólnoty pasuje, a kto „mówi językiem nienawiści”. I choć premier odmieniał słowo „patriotyzm” przez wszystkie przypadki, to jakoś trudno było oprzeć się wrażeniu, że jego wersja miłości do ojczyzny kończy się na pierwszej stronie „Gazety Wyborczej” i TVN.
Tymczasem prezydent Nawrocki – ku zdumieniu salonu – przemówił językiem prostym, zrozumiałym i (o zgrozo!) NARODOWYM. W czasach, gdy celebryci mogą bezkarnie pluć na mundur, słowa prezydenta zabrzmiały jak powrót do elementarza. Tak więc wczoraj mieliśmy dwa orędzia: jedno – do ludzi, którzy z dużą dozą trudności łączą dwie kropki, drugie – do ludzi wrażliwych na słowa proste i prawdziwe. Pierwsze pachniało fiołkami, drugie – prochem. A że, jak wiadomo, historia lubi ironie, to może właśnie ten „jastrząb” z Warszawy okaże się prawdziwym rzecznikiem pokoju, a „gołąbek” z Gdańska – tylko zręcznym iluzjonistą, który z gołębia potrafi zrobić… własne piórko do kapelusza.
Ostatnie zdanie proszę odczytywać bez żadnych historycznych afiliacji.






