Na naszej zachodniej granicy grasują nielegalni imigranci. Wrrrrrrrrrróć! Miało być inaczej: Na naszej zachodniej granicy grasują prawicowe bojówki, które nękają Bogu ducha winnych spacerowiczów o śniadej karnacji, którzy radośnie gwiżdżąc „Marsz pułkownika Bogeya” z filmu „Most nad rzeką Kwai” żwawo zmierzają na wschód, gdzie po horyzont szumią pola pszenicy, a w oddali dostrzec można smukłe dzwonnice gotyckich katedr. Światła część naszego społeczeństwa jest (do żywego) oburzona działaniami prawicowych bojówkarzy, którym jak widać nie podoba się utwór Malcolma Arnolda.
Tomasz Terlikowski, jak sam o sobie mówi katolcelebryta, w rozmowie z Adamem Szłapką (nie)dorzecznikiem rządu mówi wprost i bez zbędnych ceregieli: Wprowadzić policję, skuć kajdankami i wywieźć. Użycie siły w tej sytuacji jest jak najbardziej uprawnione!”. Łał! A gdzie wywieźć? Daleko, daleko na wschód, czy też do Berezy Kartuskiej, która – jak wiemy – znajduje się obecnie poza granicami Rzeczpospolitej? A nowej Berezy rząd jeszcze nie postawił! Lenie jedne. A tak mogliby się pochwalić, że – co prawda – CKP kompletnie leży, ale więzienie dla wichrzycieli i warchołów już stoi! Sukces. Tadam! Nadmieniam jedynie, że redakcja M24 już na początku rządów koalicji 5,19 PLN postulowała pilną budowę nowych więzień, kiedy to stal na kraty oraz cement na mury były jeszcze w cenie w miarę przyzwoitej. Należało nas słuchać i red. Terlikowski miałby gdzie teraz wywozić chuliganów znad granicy. A tak, żyjemy zagadką…
„Wywieźć ich po prostu! Użycie siły jest w tym momencie jak najbardziej uprawnione!”
Terlikowski krzyczy żądając od rzecznika Tuska, żeby władza rozprawiła się z Polakami, którzy chronią polskiej granicy. pic.twitter.com/mdojTgdBCq
— Emilia Kamińska (@EmiliaKaminska) July 2, 2025
Na szczęście oprócz red. Terlikowskiego nie śpi również publicysta i znany antyklerykał Leszek Jażdżewski. Redaktor naczelny „Liberté”: „Każdy (…) bojówkarz powinien natychmiast znaleźć się na glebie w kajdankach. Państwo nie może dopuszczać, żeby ktokolwiek naruszał jego monopol na przemoc – apeluje Jażdżewski. – Jeśli i tu policja będzie bierna, wówczas prześladowani będą musieli zająć się samoobroną na własną rękę. To spirala, która w błyskawicznym tempie przyniesie przemoc na ulicach, bezkarność przestępców, rozpad społeczeństwa. Racją stanu jest uciąć łeb tej hydrze, zanim urosną jej kolejne głowy – pisze p. Jażdżewski apelując o wprowadzenie na zachodniej granicy stanu wyjątkowego.
Jażdżewski znany jest ze swojego barwnego języka. Nie kto inny jak on w 2019 r., w obecności Tuska i Kosianiaka-Kamysza, ostro zaatakował polskich katolików: „Kościół katolicki w Polsce, obciążony niewyjaśnionymi skandalami pedofilskimi, opętany walką o pieniądze i o wpływy, stracił moralny mandat do tego, aby sprawować funkcję sumienia narodu”. Jażdżewski wyraził również pogląd, że „dziś agendę tematów dnia układają nam czarnoksiężnicy, którzy liczą, że przy pomocy zaklęć i manipulacji złymi emocjami będą w stanie zdobyć władzę nad duszami Polaków”. „Ale rywalizacja na inwektywy i negatywne emocje z nimi nie ma sensu, dlatego że po kilku godzinach zapasów ze świnią w błocie orientujesz się w końcu, że świnia to lubi. Trzeba zmienić zasady gry” – powiedział.
Poseł KO pani J. (przepraszam ale nie pamiętam nazwiska) napisała: „Jedyne, przed czym powinniśmy chronić nasze granice, obywateli i obywatelki, to bojówki pokroju Bąkiewicza, które atakują kogo popadnie, śmiecą, zastraszają i stwarzają zagrożenie drogowe. A potem pewnie idą sobie spokojnie na kebaba. Patrząc na te, pożal się boże, patrole, czuję się jakbym się cofnęła o 100 lat, gdy narodowcy urządzali w Polsce podobne nagonki. Auschwitz nie spadło z nieba – zgotowali je właśnie tego typu faszyści” – kończy swój wywód (nieprawdopodobne, że jest parlamentarzystką, ale to więcej mówi o jej wyborcach niż o niej samej) poseł J., która zapewne jest już po żniwach i magazynuje w głowie, świeżo co skoszoną sieczkę.
Jażdżewski, Terlikowski oraz poseł J. znaleźli w końcu wspólny mianownik: gleba, kajdanki i wywóz gdzieś tam, nie wiadomo gdzie, byleby dalej od granicy.
Jedynie kanclerz Mertz zauważył problem i oświadczył, że jest (ten problem) „wspólny”. Chwileczkę, chwileczkę, jaki „wspólny problem”? Jak mawiał Siara: „Sama się związałaś, sama się rozwiąż”. Chcieliście inżynierów i lekarzy, to ich macie, I proszę – szanowny panie kanclerzu – nie podrzucać ich do Polski, bo jak wskazują przytoczone przykłady – głupich nie sieją, a sami się rodzą. I – niestety – nad Wisłą nie ma wyjątków od tej zasady!