Dla porządku odsyłamy do pierwszej części wywiadu z bp. Schneiderem, którą można przeczytać pod tym adresem: [link]
Z Jego Ekscelencją Athanasiusem Schneiderem, biskupem pomocniczym Astany, rozmawiają Henryk Piec i Anna Wysocka.
Wielu wpływowych ludzi Kościoła zostało uformowanych w czasach komunizmu, dziś zajmują wysokie stanowiska i piastują realną władzę w Kościele. Czy zdaniem JE ci ludzie mogą stanowić V kolumnę, która ma rozsadzić Kościół od wewnątrz?
Sądzę, że niektórzy hierarchowie wykorzystują swoją pozycję, by szkodzić Kościołowi od środka. Kiedy widzimy, że Watykan promuje znanych liberałów, którzy już wcześniej prezentowali swoje poglądy, to staje się jasne, że w Watykanie muszą być osoby – silnie umocowane – o podobnym nastawieniu. Sądzę, że to są ludzie bez łaski wiary, słabej wiary, ale niestety mają władzę. Sytuacja ta przypomina mi wielki kryzys związany z herezją ariańską w IV wieku. Wówczas wierni biskupi i kapłani — jak św. Atanazy — byli marginalizowani, prześladowani i wypychani z kościołów. Święty Atanazy powiedział wówczas do heretyckich biskupów: „Wy macie budynki, ale my mamy wiarę.” I myślę, że dziś jesteśmy świadkami podobnej sytuacji.
Dotarły do nas pogłoski, że JE wybiera się z wizytą do papieża Leona XIV.
Nie potwierdzam tej informacji. Nigdy nie powiedziałem, że zamierzam odwiedzić papieża Leona XIV i nie mam takiego zamiaru — chyba że sam papież mnie wezwie. Gdybym kiedykolwiek dostąpił tego zaszczytu, z pewnością stawiłbym się u stóp Tronu Piotrowego i z należnym szacunkiem poprosiłbym Jego Świętobliwość o przywrócenie pełni blasku Tradycyjnej Mszy Świętej w rycie łacińskim. Sądzę, że bardzo wielu wiernych czeka na tak wspaniałomyślny gest Ojca Świętego.
Czy JE mógłby wyjaśnić wiernym, co rozumie przez pojęcie „modernizm”?
Modernizm to ruch, który rozpoczął się ponad 100 lat temu. Opiera się na – krótko rzecz ujmując – braku wiary i racjonalizmie. Moderniści zaprzeczają cudom, zaprzeczają realnej obecności Chrystusa w Eucharystii, a nawet wątpią w objawienie Boże. Moderniści traktują chrześcijaństwo jak zwykłe zjawisko historyczne — niczym się nieróżniące od buddyzmu czy islamu. Papież Pius X stanowczo potępił modernizm w swojej encyklice „Pascendi Dominici gregis” i wprowadził przysięgę antymodernistyczną (obowiązującą w latach 1910–1967), którą każdy kapłan musiał złożyć przed święceniami. Przysięga stanowiła jasne odrzucenie błędów modernistycznych, ale po Soborze Watykańskim II papież Paweł VI zniósł przysięgę, uznając ją za nieaktualną. Modernizm znów zaczął się rozprzestrzeniać — szczególnie w seminariach i na wydziałach teologicznych. Przysięga została zniesiona właśnie wtedy, gdy była najbardziej potrzebna. Od tego czasu — przez ponad 60 lat — modernizm i relatywizm przeniknęły do wnętrza Kościoła. To jest sedno dzisiejszego kryzysu.
Zatem przyczyną kryzysu w Kościele jest modernizm i relatywizm?
Tak. Przekonanie, że prawda zmienia się wraz z czasem, jest wśród biskupów poglądem wielce atrakcyjnym. Niestety, to wpływa na doktrynę, liturgię i moralność. Mamy do czynienia z takim oto mechanizmem: „50 lat temu w Kościele panował pogląd, że homoseksualizm był grzechem, ale czasy się zmieniły i społeczeństwo to akceptuje, więc Kościół też to powinien zaakceptować”, albo tę samą logikę stosuje się do argumentów za święceniami kobiet: „50 lat temu, to było niedozwolone, ale teraz trzeba promować kobiety, więc nauczanie Kościoła może się w tym zakresie zmienić.” To właśnie jest trucizna modernizmu i jest ona dzisiaj głęboko zakorzeniona w Kościele. Z całą mocą pragnę podkreślić, że w pewnych aspektach modernizm jest nawet gorszy niż protestantyzm — ponieważ atakuje samą istotę prawdy objawionej. I niestety – co muszę przyznać z głębokim bólem w sercu – przez 12 lat pontyfikatu papieża Franciszka, był on jednym z największych promotorów relatywizmu. To była bardzo ciężka próba dla Kościoła rzymskiego. Dziś z wielką nadzieją patrzymy na papieża Leona XIV.
Co my, zwykli wierni, możemy zrobić? Jak możemy pomóc naszemu Kościołowi?
Pierwszą rzeczą jest oczywiście modlitwa — konkretna, ukierunkowana modlitwa. Na przykład możemy modlić się: „Panie, oświeć papieża Leona XIV. Pomóż mu dostrzec zagrożenia, przed którymi stoi obecnie Kościół, daj mu odwagę i siłę ducha, by działał zdecydowanie.” Taka konkretna modlitwa ma wielką moc. Po drugie, możemy złożyć jakąś ofiarę — każdy według swojego stanu życia. Post, choćby okazjonalnie. Znalezienie czasu dla Boga, nawet gdy jesteśmy zajęci i zabiegani codziennymi sprawami: „Nie mam czasu”, to nie jest dobra wymówka. Musimy ten czas znaleźć. Sytuacja jest zbyt poważna, by odkładać sprawy na później. I wreszcie: trwać w prawdzie, pogłębiać wiarę, przekazywać ją dzieciom, wspierać dobrych kapłanów. Im bardziej żyjemy prawdą, tym bardziej pomagamy Kościołowi.
Czy sakramenty udzielane w Bractwie Piusa X są ważne?
Tak. Sam papież Franciszek udzielił wszystkim kapłanom Bractwa Świętego Piusa X (FSSPX) jurysdykcji do spowiadania — Bractwo jest częścią Kościoła. Księża Bractwa zostali również upoważnieni przez Stolicę Apostolską do asystowania przy zawieraniu małżeństw. Dlatego twierdzenie, że sakramenty sprawowane przez Bractwo są nielegalne, jest z gruntu fałszywe. To prawda, że z czysto prawnego punktu widzenia msze Bractwa mogą być postrzegane jako „nie w pełni regularne”, ponieważ samo Bractwo – jako wspólnota – nie jest kanonicznie zatwierdzone przez papieża. Ale to kwestia legalizmu, a nie powinniśmy skupiać się na legalizmie w Kościele. Tym, co naprawdę się liczy — to jest wiara, a tę Bractwo zachowuje w pełnej rozciągłości.
Za pontyfikatu papieża Franciszka płynęło wiele sprzecznych sygnałów.
Czasami moja mama nie mogła uwierzyć w to, co słyszała w Kościele — nawet jeśli pochodziło to z samego Watykanu. Mówiła wówczas: „To musiała być jakaś pomyłka w tłumaczeniu, bo to – po prostu – nie brzmiało już po katolicku”. Za pontyfikatu papieża Franciszka wielu wiernych czuło się podobnie. Mówiliśmy: „Nie, to niemożliwe — może to jakiś zły przekład z łaciny.”. Nie chcieliśmy wierzyć w te wszystkie niedorzeczności… Przypomina mi się bajka o nowych szatach cesarza. Wszyscy mówili, jakie piękne szaty nosi cesarz, a on był zupełnie nagi. I tylko jedno uczciwe małe dziecko miało odwagę powiedzieć to, co było oczywiste: „Cesarz jest nagi.”! Jeśli chcemy przetrwać tę duchową wojnę, musimy stać w prawdzie i głośno głosić prawdę, bo może kogoś dotkniemy, ale najważniejsza – co każdy katolik wiedzieć musi – jest ludzka dusza.
Jak Ekscelencja postrzega polski – współczesny – katolicyzm?
Wiem, że polski katolicyzm wciąż jest silny i niesie ze sobą ogromną duchową moc — szczególnie wiara prostych ludzi. Polacy zostali obdarzeni wielką łaską i należy dziękować Bogu za tę głęboką pobożność i oddanie, które wciąż żyją wśród polskich wiernych. Nawet gdy polscy katolicy emigrują i mieszkają w innych krajach, przywożą ze sobą mocnego i autentycznego katolickiego ducha. Bardzo często dają dobry przykład i tym samym pomagają umacniać Kościół lokalny w miejscu, gdzie się osiedlili. Na przykład w Anglii istnieją całe polskie parafie, albo grupy Polaków w parafiach lokalnych, które są znane ze swojej pobożności. W całej historii polski katolicyzm wyróżniał się wiernością Kościołowi, opieraniem się jego wrogom i trwaniem przy wierze w czasach wielkich prób.
W Polsce również kościół otwiera się na świat.
To prawda, nie tyle wśród wiernych, co wśród duchowieństwa, w tym biskupów, a szczególnie w seminariach duchownych. Wiem na pewno, że w niektórych seminariach klerykom zabrania się klękać przy Komunii Świętej. To jest bardzo niepokojące zjawisko. Jest to jeden z powodów, dla których Msza Wszechczasów rozwija się w Polsce bardzo dynamicznie — ponieważ pozwala wiernym wyrazić swoją głęboką cześć wobec Pana Jezusa znajdującego się w Eucharystii, tak jak czynili wasi przodkowie. Msza Trydencka przyciąga ludzi przez swoje piękno, prawdę i głęboką pobożność — to jest realne duchowe przeżycie. Młodzi ludzie, szczególnie ci, którzy chcą żyć wiarą katolicką poważnie i autentycznie, są naturalnie „pociągani” do Mszy Trydenckiej, bo często są zmęczeni tym, co widzą dookoła — tą „codziennością” i „zwyczajnością” i pragną czegoś nowego, czegoś innego, ale nie dla samej inności. Pragną przeżywać głęboko i autentycznie. Znam wielu Polaków, mam was w swoim sercu i modlę się za waszą Ojczyznę. Niech Bóg was błogosławi. In nomine Patris, et Filii et Spiritus Sancti. Amen!
Bóg zapłać JE za poświęcony nam czas.