W szeregu dobroczyńców ludzkości, tych mitycznych jak Prometeusz czy Budda, prawdziwych jak Aleksander Fleming czy Matka Teresa z Kalkuty i rzekomych, jak Karol Marks czy Bill Gates, zwraca moją uwagę doktor Józef-Ignacy Guillotin. Nie jest postacią mityczną, więc gdy myślę do której z pozostałych dwóch grup go przyporządkować, czuję się jak ta żaba z kawału, która nie wiedziała, czy ma stanąć w grupie zwierząt ładnych, czy mądrych.
Kim był ten francuski lekarz, uczony i polityk? Urodził się w 1738 roku w mieście Saintes, położonym w zachodniej Francji, jako dziewiąte z trzynaściorga dzieci zamożnego prawnika. Po ukończeniu szkoły powszechnej w rodzinnym mieście, siedem lat uczył się w jezuickim kolegium w Bordeaux, gdzie uzyskał maturę i wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. Przez kilka lat był profesorem literatury w College des Irlandais w Bordeaux, ale w 1763 roku podjął studia medyczne w Reims, a następnie w Paryżu, które ukończył w 1770 roku. Zeitgeist „epoki świateł” musiał go mocno opętać, bo wystąpił z Zakonu Jezuitów, a w 1772 roku został wolnomularzem i późniejszym współtwórcą loży Wielkiego Wschodu Francji.
Od 1770 roku doktor Guillotin, wspólnie z Janem-Pawłem Maratem, prowadził prywatną praktykę w Paryżu i Wersalu, lecząc między innymi członków dworu królewskiego. Od 1778 roku jako akademik wykładał anatomię, fizjologię i patologię na wydziale lekarskim Sorbony i zajmował się mesmeryzmem. Jednocześnie interesował się polityką, angażując się jeszcze przed rewolucją w inicjatywy reformatorskie. To między innymi on postulował, by liczba deputowanych stanu trzeciego, mających się niebawem zebrać w Stanach Generalnych, odpowiadała co najmniej liczbie deputowanych stanu I (duchowieństwo) i II (szlachta). W maju 1789 roku Guillotin został wybrany do Stanów Generalnych i wkrótce unieśmiertelnił swoje nazwisko swoim jakże humanitarnym pomysłem. Warto wspomnieć, że mimo jezuickiej edukacji (a może właśnie dzięki niej?) i obracaniu się w kręgu Dworu, nasz bohater przystał do jakobinów – krwawych radykałów antyfrancuskiej rewolucji.
Skąd wziął się pomysł z gilotyną, której, podkreślmy, doktor Guillotin nie był wynalazcą? Jak powszechnie wiadomo, ludzie rewolucji (lewicy), a już zwłaszcza masoni, chcą zmienić ten świat na lepszy, bardziej sprawiedliwy. Guillotin, który podobno był przeciwnikiem wykonywania kary śmierci, skoro nie mógł doprowadzić do jej zniesienia w eskalującej rewolucyjną przemocą Francji, chciał ją uczynić bardziej humanitarną, bez niepotrzebnego cierpienia. Chciał również, by była bardziej egalitarna. Do tej pory bowiem szlachetnie urodzonych uśmiercano dyskretnie i szybko, za pomocą miecza lub topora, zaś plebejuszom zadawano śmierć hańbiącą na szubienicy albo w publicznym okrutnym widowisku.
W grudniu 1789 roku Guillotin zaproponował w Zgromadzeniu Narodowym, by śmierć zadawać skazańcom przy pomocy maszyny, która szybko i bez zbędnych cierpień dokonywałaby dekapitacji. Powiedział: „Panowie, za pomocą mego urządzenia mogę obciąć wam głowy w ciągu jednej sekundy i to bez żadnego bólu!” oraz „Ta maszyna jest wyrazem postępu ludzkości. Zabija natychmiastowo, czysto i humanitarnie”.
Jak już wspomniano, gilotyna nie była wynalazkiem doktora Guillotin. Maszyna z ciężkim, trójkątnym, skośnym ostrzem używana do egzekucji była znana już w średniowieczu – w Anglii jako maid, we Włoszech jako mannaja, a w Niemczech jako Diele. Wątpliwą zasługą Francuzów było naukowe udoskonalenie tego prymitywnego urządzenia i uczynienie z niego symbolu jakobińskiego terroru. Stroną teoretyczną pomysłu Guillotina zajął się wojskowy chirurg Antoine Louis, a prototyp sporządził niemiecki konstruktor klawesynów Tobiasz Schmidt. W kwietniu 1792 roku dokonano pierwszych prób na wiązce słomy, owcy i kilku trupach. Sprawność działania 40-kilogramowego ostrza wzbudziła podziw członków komisji.
Niebawem zdekapitowano pierwszego przestępcę, złodzieja Mikołaja Pelletier. Dokładna liczba ofiar zabitych gilotyną nie jest znana. Historycy szacują, że w ciągu 10 lat rewolucji zginęło około 400 tysięcy ludzi, z czego zgilotynowano co najmniej 35 tysięcy. Najwięcej ofiar było podczas dyktatury jakobinów (Maksymiliana Robespierre) w latach 1793-1794. Do więzienia trafił wówczas także doktor Guillotin, który jednak doczekał przewrotu termidoriańskiego, po którym na gilotynie uśmiercono Robespierra.
Postępowy doktor był bardzo zakłopotany i zawstydzony ponurą sławą swego nazwiska, które ze śmiercionośnym urządzeniem skojarzyli rojaliści z pisma Dzieje Apostolskie. Resztę życia (do 1814 roku) spędził z dala od polityki i poświęcił medycynie, szerząc praktykę szczepień przeciw ospie. Ostatniego przestępcę zabito na gilotynie w 1977 roku – był nim obywatel Tunezji, Hamid Djandoubi, który porwał, torturował i zamordował 21-letnią Elisabeth Bousquet.
Źródła: Obcy Język Polski – Dr Guillotin nie wynalazł gilotyny; Wikipedia – Joseph Ignace Guillotin; Histmag – Humanitarna śmierć. Krótka historia gilotyny; frWiki – Joseph Ignace Guillotin