Strona informacyjna

Los tyrana. Na początku wszyscy przed nim drżą. Na końcu - on drży przed wszystkimi!

    Był sobie czas

    Date:

    13 grudnia 1981

    Niby wszystko wiemy – bo pamiętamy, albo ktoś nam opowiedział. To w końcu nie wydarzyło się tak dawno temu. I żyjemy w czasach, które pozwalają manifestować wiedzę i pamięć – przynajmniej tak się wydaje.

    Pamięć o stanie wojennym możemy manifestować na wiele sposobów: zapalić świece, rzeczywiste lub wirtualne. Te pierwsze postawić w oknie, nawiązując do słynnego gestu, który wolny świat wykonał dla Polski w tamtą grudniową noc. Te drugie – włączając się w akcję IPN-u „Zapal Światło Wolności”. Możemy obejrzeć filmy: „Śmierć jak kromka chleba” Kazimierza Kutza, „Bez końca” Krzysztofa Kieślowskiego, „Zabić księdza” Agnieszki Holland czy „Popiełuszko. Wolność jest w nas” Rafała Wieczyńskiego. Przeczytać jakąkolwiek publikację (Antoniego Dudka, Krzysztofa Madeja, Tadeusza Ruzikowskiego). Przypomnieć – sobie, dzieciom – postać Ryszarda Kuklińskiego, pośmiertnie mianowanego generałem brygady (nie zapominając o obrazie Władysława Pasikowskiego „Jack Strong”). Możemy sięgnąć do korzeni, do nauk  ks. Jerzego Popiełuszki, czy do papieskich kazań wygłoszonych w czasie pierwszych pielgrzymek do Ojczyzny. Możemy ofiarować Msze św. w intencji tych, którzy stracili życie podczas bezpośrednich starć lub na skutek pobicia i ran. Możemy – i powinniśmy.

    Bo prawdą jest, że choć wiemy, pamiętamy, choć zostało nam opowiedziane – to właśnie o tym wydarzeniu, odległym od nas o mniej niż pół wieku, narosły lepkie od kłamstwa półprawdy, skojarzenia i stereotypy.

    Oto niektóre z nich:

    – od lata 80 do grudnia 81 trwał „karnawał Solidarności” – ludzie bawili się, było raźnie i wesoło, trochę się pracowało, ale więcej politykowało,

    – Związek Radziecki nie mógł patrzeć na to, co się w Polsce dzieje i chciał interweniować,

    – Wojciech Jaruzelski, postać niejednoznaczna, uratował nasz kraj przed interwencją wojsk Układu Warszawskiego,

    – stan wojenny został wprowadzony dekretem Rady Państwa w nocy z 12 na 13 grudnia i – choć stanowił pogwałcenie konstytucji – był niewątpliwie mniejszym złem niż pojawienie się na polskich ulicach radzieckich czołgów,

    – nikt nie pochwala tego, co działo się w grudniu 1981 roku i przez następne miesiące, ale w porównaniu z wcześniejszymi wydarzeniami – były to starcia porównywalne a nawet mniej brutalne, bo przyniosły tyle samo lub mniej ofiar śmiertelnych.

    Kłamstwo uwielbia przebierać się w półprawdę. Stereotypy przyklejają się do pamięci jak kawałki zużytej taśmy i trudno je odkleić. Skojarzenia żyją swoim życiem i są odporne na zabiegi rozumu…

    „Karnawał Solidarności” owszem, był. Z karnawałem nie miał jednak wiele wspólnego. Ludziom brakowało poczucia bezpieczeństwa, realnego wpływu na sytuację w Ojczyźnie, stabilizacji finansowej, normalnego zaopatrzenia w sklepach. Wschodni sąsiad nie patrzył łaskawymi ślipiami na związki zawodowe, ale wcale nie zamierzał interweniować. Zachowała się notatka z rozmowy pomiędzy generałem Jaruzelskim a marszałkiem Wiktorem Kulikowem, naczelnym dowódcą Wojsk Układu Warszawskiego, sporządzona przez adiutanta tego drugiego. Jasno z niej wynika, że strona radziecka nie oponowała wobec planów wprowadzenia w Polsce stanu wojennego, ale chłodno odnosiła się do gorących próśb Jaruzelskiego, dotyczących wsparcia militarnego. „Sami sobie poradzicie z tą garstką rewolucjonistów” – usłyszał „nasz” generał. „Bez pomocy nie damy rady” – tak brzmiała odpowiedź.

    Rada Państwa stanu wojennego nie wprowadziła – jej członkowie, zwiezieni w nocy na spotkanie, mieli podpisać coś, co było już faktem od przeszło godziny. Decyzję podjął kto inny, kiedy indziej. Był nim wymieniany już kilkakrotnie generał A także jego najbliżsi współpracownicy.

    Ofiar było więcej, niż 9 górników z kopalni „Wujek”. Ofiarami byli wszyscy ci, którzy po kilku, kilkunastu dniach, tygodniach, miesiącach – zmarli na skutek ran. Ci, którzy mogli żyć dłużej – gdyby nie bicie, poniżanie, psychiczne i fizyczne tortury w czasie internowania. Wszyscy, których ciała znajdowano po jakimś czasie, ze śladami zomowskich pałek. Których samobójstwa pozorowano. I ci, którym nie została udzielona pomoc medyczna, bo z powodu wyłączenia telefonów nie można było wezwać pogotowia.

    Nigdy do końca się nie dowiemy, ile osób straciło wtedy życie.

    Ale też nigdy nie będziemy wiedzieli, ilu ludzi  – udało się ocalić. Bo tak już jest, że gdy gdzieś dzieje się wielkie zło – naprzeciw wyrasta dobro. Czasem okupione ofiarą, ale życiodajne, prawdziwe dobro.

    Polska w upiorną noc stanu wojennego miała swoich bohaterów. Z pewnością było ich wielu. Wspomnę o dwóch.

    Ryszard Kukliński, który po Grudniu 70 roku przeżył wstrząs. Jako pułkownik Ludowego Wojska Polskiego współpracował z Amerykanami i w latach 1971 – 1981 dostarczył im tak dużo tak kluczowych dokumentów, iż zablokował nie tylko interwencję radziecką w Polsce, ale też możliwość rozpętania przez „Imperium Zła” III wojny światowej. Za prawdę zapłacił straszną cenę – jego dwaj synowie zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach.

    I drugi bohater, również Polak – ten, który w białej sutannie w niedzielę, 13 grudnia, z okna na Watykanie prosił, żeby nie przelewać polskiej krwi. Siedem miesięcy wcześniej strzelano do niego – teraz on robił wszystko, aby pancerzem modlitwy i stanowczą postawą osłonić swoich Rodaków przed milicyjnymi kulami.

    Od tamtych wydarzeń minęły 43 lata. Dziś możemy powiedzieć: był sobie czas, zły, niedobry, ale minął. Czy mamy zapomnieć? Nigdy! Przebaczyć? Zawsze! Rozliczyć – tak, w imię sprawiedliwości. Pamiętać? Owszem. O ofiarach. I o tym, kto był prawdziwym bohaterem – bo nie byli nimi ci, którzy kazali Polakom krzywdzić swoich braci. Ani ci, którzy rozkazy wykonywali.

    Karolina Maria Paprocka
    Karolina Maria Paprocka
    karolinamariapaprocka@merkuriusz24.pl

    Wesprzyj autora!

    Jeśli doceniasz pracę autora i chcesz go wesprzeć, możesz wpłacić symbolicznego grosika na jego dalszą twórczość. Każda pomoc ma znaczenie i motywuje do tworzenia kolejnych wartościowych treści. Dziękujemy za wsparcie!

    Subskrybuj

    spot_imgspot_img

    Popularne

    Więcej w temacie
    Powiązane tematy

    Czy naprawdę stać nas na wielkość?

    Od wątpliwości po tysiącletnie dziedzictwo – czy historia pierwszej polskiej koronacji może dziś czegoś nas nauczyć? Przekonaj się, co wydarzyło się 18 kwietnia…

    NSZ w świetle prawdy! Leszek Żebrowski w Gdańsku

    Leszek Żebrowski – nieustępliwy obrońca NSZ – mierzy się z propagandą i milczeniem mediów. W gdańskim Akwenie mówił rzeczy, które mogą zaskoczyć niejednego słuchacza…

    Komu potrzebny był Chrzest Polski?

    Dlaczego Mieszko I przyjął Chrzest? Nie tylko dla polityki czy sojuszy. Bo – jak głosi najgłębsza prawda o początkach Polski – po prostu uwierzył w Jezusa.

    13 kwietnia: Trudny dzień.

    Dzień, który domaga się pamięci, prawdy i przebaczenia – mimo że przyniósł śmierć tysiącom Bohaterów i zapoczątkował dekady kłamstw. Katyń. 13 kwietnia – pamiętamy.