Amerykanie poczęstowali Tuska czarną polewką

    Date:

    Premier w towarzystwie Putina i Łukaszenki! Co za wstyd!

    To musiało się w końcu wydać: że dzban jest pusty wiedział każdy, kto interesuje się polityką. Chyba, że ktoś kształtował swój obraz rzeczywistości poprzez „dania” serwowane w TVN24 – wówczas faktycznie, z dzbana się aż przelewało. Pierwszy wyraźny sygnał (musieli to dostrzec nawet zwolennicy TVN-u) zauważalny był w październiku bieżącego roku, kiedy to w Berlinie odbyło się spotkanie przywódców USA, Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii, podczas którego omawiano kwestie związane z Ukrainą. I tam, niestety, Polski nie było! Bo i po co? Afrosłowianin zrobił swoje, Afrosłownin może odejść.

    A miało być tak pięknie, a miało być tak wspaniale: wszak na czele polskiego rządu stoi polityk wagi ciężkiej, fighter twardo stąpający po ringu, mistrz nad mistrze, taki przaśny, ale jednak nasz „Mike Tyson”, który prawy prosty potrafi wyprowadzić, ale i ucho – gdy jest taka potrzeba – odgryzie. Takiego championa nikt w Unii Europejskiej nie jest w stanie okiwać. Ten, który sam o sobie mówił, że the best (można zobaczyć tutaj: link). A tu proszę bardzo – taka  przykrość spotkała naszego premiera, że go na zakupy do Berlina nie zaprosili, że o żadnych rozmowach nawet nie wspomnieli.

    A teraz jeszcze to! Jak powszechnie wiadomo 20 stycznia przyszłego roku w Waszyngtonie nastąpi inauguracja prezydentury Donalda Trumpa. Zaproszenie na nią otrzymał… Mateusz Morawiecki, były premier w rządzie PiS, taki tam polityk wyjątkowo cienki w uszach. Pewnie jest to jakaś tragiczna pomyłka amerykańskiej administracji. Ale znacznie ciekawsze jest to, kto nie został zaproszony na zaprzysiężenie Trumpa. Wiadomo: Putin i Łukaszenko (dyktatorzy) oraz…(nie do wiary!) Donald Tusk! To ponoć jedyny polityk z Europy, który dostał od Amerykanów czarną polewkę. No, my też mamy tu polewkę, tyle że – z Tuska i jego akolitów, którzy na podstawie nieznanych przesłanek widzieli w nim kogoś nadzwyczajnego, postać wyjątkowo wybitną. Dla przykładu Radosław Sikorski mówił (pewnie zażył nie ten zestaw tabletek): „Donald Tusk to mąż stanu, który przyczynił się do umocnienia pozycji Polski w Europie.” Jak widać, nie tylko w Europie!

    Z niecierpliwością czekamy na kolejne „sukcesy” naszego premiera, o które nie trudno, gdy publicznie wygaduje się rzeczy, które może i ujdą u Józka na imieninach, ale polityk powinien ważyć jednak słowa, zwłaszcza polityk tak „wybitny” jak Donald Tusk.

    Henryk Piec
    Henryk Piec
    h.piec@merkuriusz24.pl

    Wesprzyj autora!

    Jeśli doceniasz pracę autora i chcesz go wesprzeć, możesz wpłacić symbolicznego grosika na jego dalszą twórczość. Każda pomoc ma znaczenie i motywuje do tworzenia kolejnych wartościowych treści. Dziękujemy za wsparcie!

    Subskrybuj

    spot_imgspot_img

    Popularne

    Więcej w temacie
    Powiązane tematy

    „Dowiozą czy nie?” – fraza z PRL wraca do polityki

    Za PRL lud czekał w kolejkach, pytając: "dowiozą czy nie?". Dziś politycy też "dowożą" obietnice – albo nie. Wraca stara gra pozorów, a winni jak zawsze są... inni.

    Historia kołem się toczy. Władza. Fanatyzm. Upadek!*

    Historia zatacza koło: od ideałów przez fanatyzm do upadku. Władza kusi i niszczy, przywódcy więźniami własnych ambicji. Cykl powtarza się zawsze, tylko kostiumy się zmieniają.

    Jaka to cywilizacja? Zamknąć Bąkiewicza!

    Politycy "koalicji 13 grudnia" działając przeciw oddolnym inicjatywom obywatelskim wpisują się w model cywilizacji bizantyńsko-pruskiej, gdzie rozkazy władzy są nadrzędne nad wolą społeczeństwa.

    Festung Breslau! Co KOwcom siedzi w głowach?*

    Most Grunwaldzki z napisem „Kaiserbrücke”? Orzeł Biały znika z Auli, a pojawia się Fryderyk II. Wrocław wraca do niemieckich korzeni? Polityka historyczna czy prowokacja?