Zmarł Jego Świątobliwość Franciszek – głowa Kościoła Katolickiego i monarcha absolutny państwa Watykan. Śmierć ta, co prawda oczekiwana ze względu na zły stan zdrowia Papieża w ostatnich tygodniach, wywołała bardzo niejednoznaczne komentarze. Tak, jak i cały dwunastoletni pontyfikat Zmarłego.
Zaczął się on w bardzo niecodziennych okolicznościach, bo po wymuszonej – jak już dzisiaj wiemy – abdykacji Benedykta XVI. Pontyfikat ten był pełen niejednoznaczności zarówno doktrynalnych, jak i inicjatyw i wypowiedzi politycznych. Tak, politycznych, bo papieże i dyplomacja watykańska od bardzo dawna uczestniczą w polityce światowej (i nic w tym zdrożnego), z tak chlubnymi kartami jak podczas konfliktu kubańskiego w 1962 roku.
Zatem mieliśmy troskę o zwykłego, biednego człowieka i promocję kapitalizmu inkluzyjnego w spółce z możnymi tego świata (tj. tzw. globalistami). Rzadkie, na ogół responsywne deklaracje i stanowiska w obronie kanonów wiary, przy jednoczesnym wystawieniu bożka Pachamamy w Ogrodach Watykańskich, czy deklarację z Abu Zabi.
Od zakończenia Soboru Watykańskiego II (Rzym, 1962–1965) nie było takiego zamieszania w Kościele Katolickim. A dlaczego jest to dla nas ważne? Bo cywilizacja europejska ufundowana jest, a może raczej do niedawna była, na greckim umiłowaniu prawdy (filozofia), prawie rzymskim (cywilnym) i chrześcijańskiej (łacińskiej) moralności.
A czym się kończy porzucenie tych wartości, możemy obejrzeć sobie (choć to raczej tylko dla tych, co mają mocne nerwy i szybko biegają) we wszystkich stolicach państw Europy Zachodniej.
Dlatego tak ważne jest dla nas, chrześcijan i Europejczyków, kto zasiada na Stolicy Piotrowej. Pochowajmy zatem właśnie po chrześcijańsku papieża Franciszka, dajmy sobie chwilę na nabranie dystansu do wyważonej i rzetelnej oceny Jego pontyfikatu i módlmy się o wybór następcy na miarę wyzwań, przed jakimi dzisiaj stoi Kościół Powszechny i cała nasza cywilizacja.