Chciałoby się napisać: średniowiecze kontratakuje. Chciałoby się, ale nie napiszę, bo wieki średnie (okres przejściowy pomiędzy epoką starożytności i renesansu) wcale nie były czasem jakiegoś tam zacofana. Wręcz przeciwnie. Wróćmy jednak do meritum. Po okresie niezwykle progresywnego katolika jakim był prezydent Joe Biden (ponoć wstąpił do loży masońskiej, ale to raczej fake news, bo katolicy nie mogą przystępować do lóż masońskich) nadchodzi czas chodzenia na nogach, a nie na rękach. Chodzenie na rękach jest co prawda wielce widowiskowe – ale mało praktyczne.
Otóż administracja prezydenta Donalda Trumpa nakazała usunięcie zaimków neutralnych płciowo z podpisów w służbowych e-mailach pracowników federalnych. Nowa polityka Białego Domu podkreśla konieczność „uznania mężczyzny i kobiety jako biologicznych rzeczywistości” oraz „ochrony kobiet przed radykalną ideologią płci”. Tak więc prezydent Trump zrobił dokładnie to, co zapowiedział w dniu inauguracji: powiedział wówczas (przypomnijmy), że istnieją tylko DWIE PŁCIE! To oczywiste a zarazem prawdziwe stwierdzenie wstrząsnęło lewicowymi elitami Europy.
Decyzja prezydenta USA spowodowała, że urzędnicy mają usunąć niedozwolone zaimki oraz zmienić terminologię na stronach rządowych, zamieniając np. „gender” na „sex”. Do tej pory w wielu agencjach federalnych zalecano stosowanie języka neutralnego płciowo, np. zastępowanie „matki” i „ojca” terminem „rodzic” oraz używanie zaimków „they/them” zamiast „he/him” lub „she/her”.
Nowe rozporządzenie Trumpa odwraca te zmiany, przywracając tradycyjną terminologię. Urzędnicy mają również wyłączyć systemy, które proszą użytkowników o podanie zaimków w e-mailach i dokumentach urzędowych. To się dzieje naprawdę! Może jest jeszcze jakaś szansa, by uratować nasz świat, świat oparty na trzech podstawowych fundamentach: prawdzie, pięknu oraz dobru.