Administracja Donalda Trumpa zwalcza zapisy dotyczące promowania różnorodności. Europejskie firmy, posiadające kontrakty z Departamentem Stanu, otrzymały w tej sprawie pismo, informując je o konieczności zastosowania się do rozporządzenia zakazującego programów DEI („Diversity, Equity, and Inclusion” (różnorodność, równość i włączenie). Programy te promowały różnorodność i integrację, wprowadzając mechanizmy rekrutacji i awansów opartych na parytetach rasy, orientacji seksualnej czy płci.
W mediach głównego nurtu jest promowana narracja, że prezydent Trump to jakiś nieokiełznany „wariat” i wszytko chce – nie wiedząc czemu – przewrócić do góry nogami. Szaleniec z siekierą, który rąbie co popadnie. Tymczasem te same media dostawały ekstazy, gdy kolejne lewicowe pomysły np. w sporcie rujnowały wysiłek tysięcy kobiet, wsparcie ich rodzin, poświęcenie całego otoczenia, każąc paniom walczyć z mężczyznami. Wystarczyło, że ci ostatni zechcieli założyć sobie szpiki czy staniki. I to było OK! Mało tego – te same środowiska nadal próbują nałożyć kaganiec ludziom, którzy uważają i publicznie twierdzą, że to wcale nie jest OK! Stworzono kategorię prawną, jaką jest tzw. „mowa nienawiści”. Może już za niedługo – za to co napisałem powyżej – przyjdzie mi odpowiadać karnie, bo dotknąłem jakiejś orientacji seksualnej. A nie daj Bóg, że przywołam słowa Jake’a Paula, amerykańskiego boksera, który powiedział, że istnieją trzy płci: mężczyźni, kobiety i chorzy psychicznie. Za to kajdanki zespolone tzw. bodnarki i do ciemnej wieży. Profesor Bogusław Wolniewicz pisał: „Współczesne lewactwo – zwące się chętnie „nowoczesnym humanizmem” – chce wejść ludziom do duszy i badać co czują i czy prawidłowo czują. Jest cały zestaw słów, na dźwięk których słuchacz powinien bez zastanowienia demonstrować swe gwałtowne uczucie sprzeciwu i potępienia: „rasizm”, „faszyzm”, „antysemityzm”, „nacjonalizm”, a ostatnio również „ksenofobia” i „dyskryminacja”. Prowadzi się w tym kierunku tresurę społeczną, jak na tych psach Pawłowa. Do zadań treserskich wciągane jest stopniowo, krok po kroku, sądownictwo i cały system prawny”.
Stanowisko USA niepokoi siły postępowe zachodniej Europy. Oto bowiem francuskie ministerstwo finansów wyraziło obawy dotyczące „podejścia rządu USA, twierdząc, że jego wartości nie odzwierciedlają wartości Francji”. I co teraz? Czy stać starą przypudrowaną ladacznicę Europy, by zrezygnowała z lukratywnych amerykańskich kontraktów, w imię „wartości” obowiązujących nad Sekwaną?
Wysokie ceny energii, brak rąk do pracy, „Zielony Ład”, a teraz jeszcze europejskie „wartości” stanowią istotną przeszkodę na drodze to tego, by Unia Europejska w ogóle liczyła się w globalnych rozgrywkach. I owszem – liga okręgowa atrakcyjna jest dla „lekarzy i inżynierów” oraz jako pole doświadczalne dla lewicowych aktywistów, ale to nie jest żaden atut na realnym rynku. I to właśnie teraz powiedzieli Amerykanie Europejczykom: chcecie się bawić w dom wariatów – proszę bardzo, ale bez nas!