Jedną z głównych osi sporu w nadchodzącej (a właściwie już toczącej się) kampanii prezydenckiej będzie kwestia krzyży – tych krzyży, które Rafał „Piękny Lolo” Trzaskowski kazał usunąć z pomieszczeń warszawskiego magistratu. Ten, kto podpowiedział „Lolo” Trzaskowskiemu to arcygłupie posunięcie, jest jego politycznym zabójcą, Brutusem w najbliższym otoczeniu. Ale ważniejsze od szukania pomysłodawcy jest to, że „Piękny Lolo” Trzaskowski tym podszeptom uległ i kazał krzyże ściągać. Oznaczałoby to, że prezydent Warszawy pozbawiony jest zmysłu analitycznego na poziomie podstawowym.
Jeżeli małe dziecko chce, aby rodzice kupili mu jakąś rzecz, to przynajmniej przed zakupem nie stroszy sierści, nie warczy i nie kąsa ręki darczyńców. Później to już różnie bywa… Jednak instynkt samozachowawczy podpowiada dziecku, że aby coś dostać, należy przyjąć postawę przyjazną, a przynajmniej neutralną. Tak samo przewidujący polityk nie uderza w elektorat, który stanowi jego potencjalne zaplecze, bo ci z kolei przy urnie mogą odpłacić pięknym za nadobne. Chyba że „Piękny Lolo” Trzaskowski nie miał świadomości, że będzie ponownie ubiegał się o najwyższą godność w państwie, a zatem głosy wyborców w małych i średnich miastach (oraz wsi) nie będą mu – zwyczajnie – potrzebne. Jeżeli jednak choćby przypuszczał, że może stanąć w wyborcze szranki, to niejako w zastępstwie swojego przeciwnika(ów) strzelił sobie pięścią w nos. I to zupełnie za bezdurno. Zuch!
I co teraz, skoro „Piękny Lolo” Trzaskowski sam sobie naważył piwa? Ano nico! Jeżeli Joe Biden, jeszcze urzędujący prezydent USA, utrzymuje, że jest wierzącym i praktykującym katolikiem (przyjmującym Komunię Świętą), a jednocześnie opowiada się za aborcją, to „Piękny Lolo” Trzaskowski może przyjąć podobną narrację. Może i to bez mrugnięcia oka oświadczyć, że jest katolikiem, tyle że wyjątkowo postępowym i całościowo postrzega Chrystusa jak najbardziej pozytywnie, a nie na krzyżu – cierpiącego. Na krzyżu to go osobiście boli i stąd też decyzja o zdjęciu krzyży była jak najbardziej słuszna, bo chroniła ogół katolików przed zbiorową depresją. Głupie tłumaczenie? I owszem, ale czy musi być mądre?
They are shamelessly copying stupid things from America. How embarrassing.
— Elon Musk (@elonmusk) May 21, 2024
Trzaskowski już raz wykonał podobnego fikołka, tak że obserwatorzy sceny politycznej przewracali oczami w stylu dowolnym. W 2020 r. wraz z Andrzejem Dudą przeszedł do II tury wyborów prezydenckich, a szukając poparcia i w efekcie głosów sympatyków Konfederacji, nagle oświadczył, że on również poszedłby w Marszu Niepodległości. Konfederaci z wrażenia szurali szczękami po podłogach, a i zwolennicy „Pięknego Lolo” Trzaskowskiego przecierali oczy ze zdumienia. No, ale „Piękny Lolo” Trzaskowski nie jest słoikiem Nutelli i wszystkich uszczęśliwić nie może!
W świecie obłędu wszystko jest możliwe. Przed sądem w Modenie (Włochy) ma stawić się metropolita tamtejszej archidiecezji, wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch, arcybiskup Erio Castellucci, by bronić się przed zarzutem znieważenia… własnej religii. Sprawa dotyczy bluźnierczej wystawy pt. „Gratia plena” włoskiego artysty Andrei Saltiniego, która otwarta została w marcu zeszłego roku w kościele św. Ignacego w Carpi. Oburzenie wiernych wywołało kilka skandalicznych obrazów, zwłaszcza płótno przedstawiające Jezusa w obscenicznej scenie z innym mężczyzną. Biskup bronił obscenicznej wystawy, co wywołało furię wiernych.
Jeżeli więc biskup Castellucci może zrobić szpagat, to „Piękny Lolo” Trzaskowski (nawet) dwa razy.