W menstreamowej telewizji pewien zaangażowany dziennikarz apeluje, by czym szybciej powołać do życia polską CDU (Christlich Demokratische Union Deutschlands). Cywilizowaną prawicę, która stanie się szalupą ratunkową dla padającej na twarz Koalicji Obywatelskiej. Na horyzoncie majaczy 2027 rok i widmo klęski. Tymczasem nic (dosłownie nic) nie wskazuje na to, by Donald Tusk miał jakiś sensowny pomysł na Polskę, oprócz tego, że trzeba „dojechać” PiS.
Serial pt. rekonstrukcja rządu interesuje już tylko chyba samych zainteresowanych…stołkami. Cała reszta zastanawia się jak tu przeżyć najbliższe dwa lata, a później nie położyć głowy pod topór, oczywiście pod polityczny topór. Nic więc dziwnego, że widzimy właśnie początki operacji przejęcia elektoratu „pod obcą banderą” – naszą polską CPL (Chrześcijańską Partię Ludową) lub pod jakąś inną nazwą, która ujmie serca czułych Polaków i da nadzieję, że tym razem, to już na pewno będzie to!
Wcześniej mieliśmy do czynienia z powołaniem takich politycznych bytów jak: Ruch Palikota, Nowoczesna, Polska 2050 i szereg innych formacji, które zanim powstały – upadły i zniknęły w mrokach historii. Cel był zawsze jeden i ten sam – zagospodarować sieroty po KO, a więc tych wszystkich, którzy już na partię Donalda Tuska głosować nie będą, bo zawiódł ich nadzieję, ale za Chiny Ludowe nie poprą Kaczyńskiego, bo „kartofel”. W czasie rzeczonego programu dziennikarz wskazał ewentualnego lidera nowej formacji – Radosława Sikorskiego, że to konserwatysta z krwi i kości, reprezentujący rozsądną polską prawicę i że w ogóle oh i eh. Jak ulał nadaje się na nowego Donalda, tyle że teraz będzie to Radek. Nasz siermiężny, kujawsko-pomorsko-chobieliński, kiedyś strzelający w Afganistanie do Ruskich, później wiceminister obrony narodowej w rządzie śp. Jana Olszewskiego, a na końcu przytulił się do centrolewicowego gabinetu Donalda Tuska, gdzie sutanna myli mu się z sukienką. Długą i krętą drogę przeszedł pan Sikorski, oj długą i krętą…
Ktoś przytomny na umyśle zapyta, ale jakaż to prawica – ten pan Sikorski? Oczywiście p. Sikorski ma tyle wspólnego z prawicą co moje krzesło stołowe stojące w pokoju z krzesłem elektrycznym przymocowanym do podłogi w Florida State Prison. Z tego pierwszego można wstać, z tego drugiego znoszą martwych. Różnica niby niewielka, a jednak.
Coś tam pan Radosław zaczął już knuć i pod koniec września organizuje „Zryw” młodych w Zakopanem. Na czele „Zrywu” Aleksander Sikorski – prywatnie syn Radosława. Za kulisami mówi się jednak, że to nie tylko „szkoła liderów”, ale też miękkie lądowanie ojca w roli następcy Donalda Tuska. „To początek biegu po sukcesję” – mówi Jacek Protasiewicz, były działacz KO, który jak nikt inny wie co i gdzie piszczy u platfusów. Teraz tylko przekonać trzeba sieroty po KO, że pan Radosław to mąż opatrznościowy Polski, a serce zawsze nosił po prawej stronie, tyle, że chwilowo po lewej.
Czy manewr z Radosławem Sikorskim się uda? Raczej nie, bo po prawej stornie pojawił się silny gracz – Konfederacja, która – jak odkurzacz – zasysa elektorat centrowy. Ci, którzy nie będą chcieli poprzeć PiS pójdą do Konfy. Po co im zatem podróbka Tuska? Ale od czego mamy spin-doktorów…